Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Radzio ze Świdnicy. Mam przejechane 13998.20 kilometrów w tym trochę w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.74 km/h i kot się z tego śmieje.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy cremaster.bikestats.pl
Free counters!
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2015

Dystans całkowity:360.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:19:34
Średnia prędkość:18.17 km/h
Maksymalna prędkość:58.00 km/h
Suma podjazdów:5182 m
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:32.73 km i 1h 57m
Więcej statystyk
  • DST 67.00km
  • Czas 03:51
  • VAVG 17.40km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Podjazdy 1041m
  • Sprzęt Kwasożłopka
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Magia gór

Niedziela, 1 marca 2015 · dodano: 01.03.2015 | Komentarze 2

Zyska sławę, królem będzie
Kto na szklaną górę wejdzie.
                       J. Kaczmarski

Dawno, dawno temu na wszystkie moje górskie pomysły słyszałem od bliskich tylko coś w rodzaju "po co? siedź w domu, zajmij się czymś innym itd". Od jakiegoś czasu głosy te zamieniły mniejsze bądź większe słowa poparcia. Nie wiem czemuż na mój nowy pomysł (obsesje?) znowu pojawiły się stare głosy. Nawet Lea jakoś niespecjalnie była do tego nastawiona. A wszystko rozchodzi się o Kalenicę, taką niewinną góreczkę w Górach Sowich. To wszystko na nic, postawiłem na swoim chociaż opinia Lei trochę mną zachwiała.

Start rano z pustego miasta Świdnica w towarzystwie Lei, która miała swoje plany ale dała się namówić na zmianę swojej trasy dzięki czemu przez najtrudniejszą część trasy miałem towarzystwo, a Lea dodatkowo zrobiła parę metrów przewyższeń. Tak razem dojechaliśmy do Przełęczy Sokolej, tam rozdzieliliśmy się. Emi swoją drogą w dół, a ja wręcz przeciwnie najkonkretniejszą ścianką w okolicy czyli czerwony szlak przez schronisko Orzeł. Wspaniałe procenty poszły w nogi, ale bez większego efektu. Lekko jakoś poszło, nigdy tak lekko nie było. Procentów ubyło? Zapomniałem dodać że wiosna zrobiła swoje i śniegu brak do schroniska Sowa. Od schroniska się zaczęło. Miało być źle, tragicznie. Bo przecież roztopy. Srutututu stringi z drutu. Dzisiejsze trasy to był pikuś w porównaniu z innymi zimowymi wypadami. Piękny, twardy, gładki, zmrożony śnieg.


Biały asfalt*

Jechało się wręcz banalnie. Ot autostradą na szczyt Wielkiej Sowy. Nie planowałem szczytować tam, ale ta po tej nawierzchni samo jechało. To może był mój wybór, a może magnetyzm tej góry przyciągał mnie do szczytu. Nie bez powodu. Na szczycie właśnie podano kota do stołu.



Na szczycie spotkałem jeszcze kogoś, ale kto to i co powiedział niech zostanie tajemnicą Gór Sowich. Góry dla mnie to coś więcej niż góry dlatego mam specyficzne podejście do nich ;) O tym więcej będzie za chwilę.

Ze szczytu pomknąłem w stronę Koziego Siodła, nawierzchnia dalej idealna. Z Koziego do Przełęczy Jugowskiej. Nawierzchnia? Dalej bajka, coś niesamowitego. Trochę lodu było na odkrytych kawałkach przed Jugowską ale nie był to żaden problem. Problemem był wiatr który niestety zgodnie z prognozami nasilał się z każdą chwilą. Na Jugowskiej schowałem się w drewnianej chatce by zastanowić się co dalej.



Wychylając się z niej odruchowo złapałem się za kask by mi przypadkiem go nie zdmuchło. Robiło się ekstremalnie, oczywiście w lesie było lepiej. Tylko mijane złamane drzewa i gałęzie nie nastrajały pozytywnie. Kalenica była na wyciągnięcie koła... jednak decyzja musiała być tylko jedna, uciekać stamtąd. Nie było sensu dalej walczyć szczególnie, że podjazd/podejście na Kalenice jeśli dobrze pamiętam jest odkryte. Nie wiadomo też jak tam wygląda sprawa śniegu, jeśli byłoby fatalnie tak jak miało być to wolę nie myśleć jak byłoby fajnie utknąć w śniegu na huraganowym wietrze ;) Wszyscy mówili mi nie jedź, jednak ostatnie słowo należało do natury która też mnie tam nie chciała. Nie czuję się rozczarowany, wręcz przeciwnie. Poczułem na sobie potęgę i magię gór, a to uczucie cenniejsze od zdobywania kolejnych szczytów.

A na dole sielanka. Striptiz z dwóch warstw, słońce i 9 stopni. Nawet wiatr taki w miarę. Chciałem kiedyś mieszkać w górach, już nie chcę. Mieszkanie na przedgórzu jest o wiele lepsze! Można doświadczyć tej różnicy między światem tam a tu.

Ostatni rzut oka na lepszy świat z którego wróciłem. A te chmury mówią jedno-wieje.


I to już koniec opowieści z Gór Sowich.


*tak jak w Iron Sky (taki głupi żarcik z mojej strony)