Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Radzio ze Świdnicy. Mam przejechane 13998.20 kilometrów w tym trochę w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.74 km/h i kot się z tego śmieje.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy cremaster.bikestats.pl
Free counters!
Wpisy archiwalne w kategorii

Strefa MTB

Dystans całkowity:975.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:59:22
Średnia prędkość:16.43 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:10566 m
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:75.01 km i 4h 34m
Więcej statystyk
  • DST 79.00km
  • Czas 06:06
  • VAVG 12.95km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Podjazdy 2200m
  • Sprzęt Mroczne Widmo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Srebrna Góra

Sobota, 29 sierpnia 2015 · dodano: 01.09.2015 | Komentarze 3

Już miałem nie dodawać wpisów, ale coś mnie tknęło że znowu mam na to ochotę :) Ale jednak nie chcę się specjalnie rozpisywać bo nie mam na to zbyt dużo czasu.

Sobotni wypad do Srebrnej Góry. Mój debiut tam, moje rozdziewiczenie na trasach tego typu. Było mokro więc dobrze :D



Ale od początku. Ze Świdnicy na rowerach wystartowała dwójka największych kozaków z gminy, a może i powiatu.

Taki jeden co lubi wpatrywać się w swoje dłonie.


I taka jedna co chce żeby jej dłonie inni oglądali.


No i jeszcze kot

I tak sobie jechali, jechali, jechali aż przestali widzieć cokolwiek ale dalej jechali i dojechali. Prawie bym zapomniał o jednym śmiesznym szczególe. Ktoś miał błotnik :D


A jak dojechali okazało się że piździ i jest mokro, a miały być jakieś upały czy coś takiego. I dobrze że nie było :)

Po podzieleniu się na dwie ekipy: jedną próbującą nauczyć mnie trzech literek i drugą która... właściwie to nie wiem co robili, bo sądząc po zdjęciach to chyba nie jeździli :P


Pierwszy raz w takich warunkach, to się dopiero nazywa on sight. Czas mnie goni więc tak w skrócie: ja tam jeszcze wrócę! I to może niedługo ;)

Przy okazji zaliczyłem filmowy debiut, nie mogę zdradzić szczegółów ale pewna ekipa była pod takim wrażeniem że dostałem propozycję w ich nowym enduro hicie który będą kręcić na Wzgórzach Kiełczyńskich.


Uf, jeden wpis zrobiony. Zostały jeszcze dwa iście wakacyjne. Ale nakradłem zdjęć :P




Kategoria Strefa MTB, 50-100 km


  • DST 102.00km
  • Czas 07:06
  • VAVG 14.37km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 2466m
  • Sprzęt Mroczne Widmo
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nakarmić robactwo

Sobota, 4 lipca 2015 · dodano: 05.07.2015 | Komentarze 3

Podczas kręcenia kilometrów nie ucierpiało żadne zwierze, taką mam nadzieję.

Przepraszam dziewczyny spod Orła za oślepienie, ale o tej godzinie to się śpi.

Dziękuję terrorystom parkującym pod tamą za to, że tzw. władza postanowiła wprowadzić ruch jednokierunkowy. A kontrapas gryzie. Terrorystom bo nie chcę pisać znowuż że burakom.

Gratuluje sobie za zakup żurawinowego Isostara, dawno niczego gorszego w ustach nie miałem. Z braku laku może robić za klej.



Żaby, żaby, wszędzie żaby. Nawet na podjeździe jedną prawie rozjechałem. Na zjazdach żadnej nie widziałem...

Pierwsza setka w tym roku, ostatnia była ponad rok temu Pierwsza seta Spectralalala i tak właśnie wygląda mojsza definicja Ęduro. Toż to nawet Bill Clinton powiedział "Wytrzymałość, głupcze!". Wpis ostro chaotyczny, nie ukrywam że jestem fanem Kazimierza Staszewskiego więc to taki mój kolejny zlew powszedni.

Początek tradycyjnie. Glinno, niebieskim do Przełeczy Walimskiej, potem fioletowym. Chciałem z fioletowego na zielony ale trafiłem na sypialnie much i uciekałem stamtąd w podskokach. Tak przy okazji, wyrównali fioletowy, wyrównali czerwony, normalnie szpilkostrady. To pewnie z okazji zeszłotygodniowego maratonu mtb żeby przypadkiem nie było zbyt trudno? Wredny, oj wredny ;)



Szybkie zdjęcie kota na szczycie, wszystko tam było szybkie. Zaatakowały mnie jakieś małe muszki, możliwe że z Albanii. Teraz jest już spoko, ale rano miałem ręce w czerwone kropki :/ W ostatnim Ślężańskim wpisie zapomniałem wspomnieć o spotkaniu czterech prawilnych gościach bez koszulek na rowerach komunijnych, beka jak wuj. Jakoś mi się to teraz przypomniało.

Zjazd czerwonym przez schroniska, o dziewczynach już wspomniałem. Nie da się oderwać ręki od kierownicy by pyknąć latarki na spokojnym nocnym zjeździe ;) Na dole coś śmierdziało, ale nie byłem to ja.

Dalej asfaltem w dół przez Sierpnicę, pierwszy raz tej nocy zrobiło mi się chłodno. Jaka ulga.

Kierunek Szpiczak, bez większych historii.


Nie pytać co to na mapie pod Szpiczakiem, nie pytać.


Nawet nie próbowałem zjeżdżać, załapałem mały kryzys jak zwykle przy wschodzie słońca. Wilkołaki, słońce, taka sytuacja. Cisza.

W takiej ciszy - tak ucho natężam ciekawie,
Że słyszałbym głos ze Świdnicy. - Dupa nad koło, nikt nie woła.



A w Zagórzu bez zmian

ciach ciach nie ma darmowej reklamy


  • DST 95.00km
  • Czas 06:12
  • VAVG 15.32km/h
  • Podjazdy 2361m
  • Sprzęt Kwasożłopka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Weekendowy reset

Sobota, 18 października 2014 · dodano: 18.10.2014 | Komentarze 2

Piątkowy dialog w piątek z kolegą z pracy.
-To co, będziesz się w weekend resetować?
-Taaaa, w górach
-Oooo grubo

Start jakoś po piątej rano. Jadąc przez miasto z latarką na 10% produkuję więcej światła niż wszyscy spotkani rowerzyści razem wzięci. No może oprócz jednego który ma coś mocnego na kierownicy, ale w trybie mrugania. Nigdy nie zrozumiem przedniej migającej lampki, tylnej też nie rozumiem ale tu jeszcze komuś może się wydawać że tak jest lepiej. Wyjazd za miasto, latarka na 100% o jak ja dawno nie jeździłem w całkowitych ciemnościach. Miodzio. Gdzieś w ciemnościach pojawia się migające przednie słabe światełko. Serio? :D

Dojazd do Głuszycy, gdzieś po drodze ślady po deszczu, parę kropel też złapałem przy okazji. Nic strasznego. Wjazd do Głuszycy to już dla mnie coś niczym pielgrzymka do jakiegoś świętego miejsca. Poczułem się wspaniale gdy na początku wita tablica ze Strefą MTB, lofciam. Potem jeszcze kicia trójkolorowa . Szału nie ma z tym zdjęciem.


Godzina 7, odpalam w słuchawkach Radio Wrocław. Marek Obszarny wita się słowami coś w stylu "kto już wstał, a nie musiał teraz ma więcej czasu na odpoczynek". Lofciam go :D

Cel numer jeden. Czarny szlak do Skalnych Bram. Można rzec, że głupio się uczepiłem tego szlaku jeszcze w okolicy Głuszycy. Ale tak sobie wymyśliłem. A zaczęło się od tego, że byłem po złej stronie strumienia.



Nie chciało mi się wracać do mostka, pokręciłem się trochę szukając miejsca w którym można byłoby przejechać. W końcu znalazłem takie z płaskim dnem bez kamieni, ale za to chyba najgłębsze :) Chwila strachu, trochę za ostro wjechałem i chlupła woda mi na buty ale przejechałem. Na butach trochę wody nie zrobiło wrażenia, stopy suche. Git :)



Z dupy strony pojechałem na Skalne Bramy. Tragedia, drzewościnacze zwalają drzewa na szlak bo tak łatwiej. Z jednym drzewościnaczem miałem no właśnie nie wiem. Zatarg? Coś tam niby miał pretensje, że on tu ścina drzewa a my się kręcimy, ale z drugiej strony miałem wrażenie że tak naprawdę chciał sobie z kimś pogadać. Ja nie chciałem, szlak otwarty a oni zwalają na szlak bo tak łatwiej. Karny kutas za ujowe drzew ścinanie. Żeby było śmieszniej, później trafiam na zamknięty szlak gdzie nic się nie dzieje... No prawie, bo grasowały tam dwa młode muflony! :) Niestety zwiały mi, nosz kurde mol. Kawałek przed Bramami mylę trasę, myślałem że coś mnie zaćmiło ale wracam. Ktoś nie rozróżnia kolorów i tym razem nie byłem to ja tylko oznaczenia wieszający. Ale oj tam, oj tam lofciam i tak :D

Na bramach brak widoczności, chmurencja wisiała tam dalej. Z bram zielonym w stronę Andrzejówki:) Z widokiem na Ruprechticki Szpiczak



Z Andrzejówki czas na czerwony w stronę Sokołowska. Po drodze wpada mi oko żółty rowerowy "na szczyt Włostowej". Rzut okiem na mapę, 903 m n.p.m. Skoro tyle to jadę. Jednak na sam szczyt to nie prowadzi, bunkrów nie ma ale też jest zajebiście.



W dół prowadzi niebieski pieszy, ale hardkorowość jego poraziła mnie. Oczywiście nie potrafię zrobić tak zdjęcia żeby to oddać.



Ale z pięknem tego miejsca chyba lepiej sobie daję radę.



Zjechałem czerwony strefowym do Sokołowska, pierwszy raz tam jestem. Bardzo dziwna miejscowość, trochę jakby czas zatrzymał się w zeszłym ustroju. Ale jakoś jednak to miejsce mnie kupiło.



A szczególnie stary sklep rowerowy? Serwis? A cholera wie co to.







Jak na złość w okolicy nie było żadnego tubylca żeby podpytać co i jak. Nie ukrywam, trochę się podjarałem ;)

Na powrót wybieram przejazd przez... Wałbrzych. Turystyka ekstremalna :D Nie znam miasta, a od strony Podgórza to już w ogóle. Można hejcić sobie do woli, ale robiłem ładnych parę kilometrów po mieście to poraziło mnie że to jeden wielki plac budowy. Ciągle zwężenia, wahadła czy objazdy. Nawet na terenie dawnego dworca PKS coś budują (dla tych co nie znają, Wałbrzych to miasto ponad 100 tysięczne a nie ma dworca autobusowego, a na dworcu kolejowym nie kupi się biletów Intercity, taki hejt z mojej strony). Żeby nie było zbyt różowo to na objeździe jakimiś uliczkami widziałem te spojrzenia ludzi i nie wiedziałem czy chcą mnie okraść czy zjeść.
Czy można hejcić Wałbrzych mieszkając w Świdnicy? Wałbrzych można zawsze hejcić, ale to Wałbrzych się zmienia, wszędzie coś budują. A Świdnica? Świdnica jest na etapie pomnika papieża z luksferami, promenady do kościoła czy też najnowszego hitu architektury czyli parkowe alejki wyłożone betonową kostką. Nie lofciam. Koniec marudzenia bo reset był udany :)















  • DST 58.00km
  • Czas 03:25
  • VAVG 16.98km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Podjazdy 1140m
  • Sprzęt Kwasożłopka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Motylem jestem

Niedziela, 28 września 2014 · dodano: 28.09.2014 | Komentarze 3

Flowerman
Fota na dziś z mojego przepastnego archiwum z okazji dnia Tęczowego Kwiatka © cremaster


Znowu bez konkretnego planu. Nigdy nie lubiłem planować, ale z nowym rowerem to już jest szaleństwo. Mam taką radochę z jazdy że nie liczy się gdzie, byle w góry :) W sumie nie chce mi się pisać bo miałem pisać przy piwku a jeszcze nie zacząłem a już kończy się :(



Koła zaprowadziła mnie na nowy zielony szlak stefowy w kierunku Przełęczy Walimskiej. Nawet przyjemna alternatywa dla niebieskiego, ale bez szaleństw. Z Przełęczy kolejny cel to Sowa w łatwy fioletowy sposób. Po drodze stwierdzam że esy floresy fantasmagorie, niewiele tu po mnie. Mnóstwo ludzi co jeszcze nie jest może tragedią, ale liczba psów luzem skutecznie mnie zdemotywowała. Na szlak ewakuacyjny wybrałem nowy zielony strefowy na Toompowej drodze ;) Dziś to były widoki :)



Nawet ukazała się Królewna


Ten zielony hmm... początek nic specjalnego, dalej to taki niebieski w wersji light. Mniejsze nachylenie, mniejsze kamienie, zdecydowanie więcej wody. Zdecydowanie, zdecydowanie. Idealne rozwiązanie na lato. Chłodzenie powietrzem na zjeździe i chlapanie wodą po nogach. Są tam też dwie duże kałuże na cała szerokość drogi. Przy pierwszej zwątpiłem jechać czy nie jechać, ślad rowerowy po dwóch stronach kałuży wskazywał że da się przejechać, ale wolałem przeprowadzić rower boczkiem. Druga była jeszcze większa i ślad roweru był tylko po jednej stronie... Najwyraźniej ktoś wjechał i utonął, podjąłem akcję ratowniczą ale że pływam doskonale tylko w wannie więc postanowiłem nie ryzykować.



Niestety zabawa kończy się dość wcześnie i trafia się na fragment autostrady, potem jeszcze kawałek czegoś mokrego i trafiamy na niebieski plac zabaw czyli to co tygryski lubią najbardziej :D Niestety znowu mnóstwo ludzi, psów i innych stworów. Jeden labladol postanowił pobiec za mną tzn. według jego właścicielki "tak tylko chciał postraszyć". Właścicielka ów na samym początku ataku zabłysnęła tekstem skierowanym do swojego psiaka "co? za motylkiem biegniesz?". Kur*a widzieliście kiedyś brodatego motyla na rowerze? Co te ludzie ćpią... Żarty żartami, ale jak przed sobą zobaczyłem jamnika po kuracji testosteronem (beagle) to odruchowo zatrzymałem się i chciałem wyciągać gaz. Całe szczęście był na smyczy, ale jak przejeżdżałem obok to wpadł w taki szał że właściciel trzymał smycz dwoma rękami i jest całkiem możliwe że psiak zadzierzgnął się od tego szarpania. Psa można wychować, jajnika nigdy.

A pod Pieszycami zaskoczenie, owce. Wyżarły wszystko co na polu rosło;) Owce na dole to znak że zaraz zima?







  • DST 46.00km
  • Czas 02:59
  • VAVG 15.42km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Podjazdy 1098m
  • Sprzęt Kwasożłopka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kropla dziegciu w cysternie miodu

Sobota, 27 września 2014 · dodano: 27.09.2014 | Komentarze 0




Nie wiedziałem od czego zacząć więc zacząłem od kota. Plan na dziś był następujący: wjechać na czerwony szlak Strefy MTB Sudety a potem się zobaczy. Czyli początek miał być szybki, łatwy i przyjemny. Haha, był tylko przyjemny! :)



Świdniczanie nie gęsi i swoje osły mają! Fakt, nie tak fotogeniczne jak osioły Legnickie i nie tak sławne jak te Poznańskie :D

Wracają do spraw istotnych, zaczęło się od tego że posiedziałem sobie na przystanku w Lubachowie, a nawet dwóch bo złapał mnie deszcz. Na przystanku jak na przystanku czasem znajdzie się kanapę jak w Glinnie, na jednym Lubachowskim są wyznania bodajże do jakieś Eweliny, a na następnym... Przypadek?


Zaszalała nam ekipa ze Strefy MTB i wyznaczyli czerwony szlak w okolicach Jeziora Bystrzyckiego. Pakuję się na niego koło wiszącego mostu. Nowa autostrada przez las, ale całkiem klimatyczna z drewnianymi barierami. Co najważniejsze, wiedzie ostro w górę. Jest pięknie, nawet wycinka jakaś tam kulturalna. A jednak da się bez robienia burdelu.



Dziwna ta trasa. Niby niskie góry, ale jakoś podjazdy nie chcą się kończyć. Takie uczucie cały czas mi towarzyszyło. W końcu autostrada kończy się i rozdziela na dwie zwykłe leśne drogi. Do góry idzie szlak, w dół też wygląda ciekawie. Jadę dalej szlakiem. Robi się przyjemnie, krótki delikatny zjazd po nawierzchni trawiasto-błotnistej. Właściwie to trawa pod wodą, śśśślisko. Po chwili odbija znowu do góry w totalnie zapomnianą drogę gdzie wszystko zbutwiałe, z grzybami którym nie dane było być zebranym i zgniły. Klimat taki że można nabierać go do bidonów. Niestety żadne zdjęcie czy opis nie jest w stanie oddać klimatu jesieni w zapomnianej części lasu.



Czy może być lepiej? No ba :) Mniej więcej w tym miejscu


Droga się kończy, zaczyna się jazda przez las! Tylko ułożone gałęzie sugerują którędy należy jechać. Także rowery między nogi i wyjeżdżamy ślad singla!

Żeby nie było tak różowo później szlak zalicza wpadkę. Albo to utrzymanie tendencji, że im dalej tym trudniej. Wracając na drogę, zaliczając przy okazji jeden zjazd dociera się do rozwidlenia dróg i tu kończą się oznaczenia. Wspiąłem się jedną, brak znaków. Wróciłem do drugiej i tam też brak oznaczeń. Jak potem wyszło na tracku właściwie obie mogły być dobre, nawet już niedaleko miałem do wyjechania z lasu. A co jest dalej to kto tam to wie. Jednak postanowiłem zjechać yyy jakąś drogą? Sam nie wiem czy to droga była czy strumień, ale grunt że odnalazłem się w Młyńskiej skąd po chwili zastanawiania się postanowiłem wracać zahaczając jeszcze Modliszów. Jakże wspaniale mi się podjeżdżało, jednak już po zjeździe miałem małą awarię. Nie roweru a siebie samego. To są te chwile gdy organizm nie chce jechać, a musimy jechać jak najszybciej żeby znaleźć się w pewnym pomieszczeniu by poznać kolejną odmianę prawdziwego szczęścia :D Dziękuję, do widzenia, pozdrawiam serdecznie :D



Ja tu jeszcze wrócę :)

Kategoria 0-50 km, Strefa MTB


  • DST 83.00km
  • Czas 05:08
  • VAVG 16.17km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 1301m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiosenne TdG

Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 23.03.2014 | Komentarze 3

Hurra jeden dzień weekendu z ładną pogodą :)

Jeszcze jakiś czas temu planowałem przywitać wiosnę tak jak przywitać należy godnie czyli Okrajem, ale ostatecznie biorąc pod uwagę braki w przejechanych kilometrach postanowiłem wybrać nie mniej godną trasę Tour de Głuszyca.

Rano w Świdnicy groźne chmury, gdzieś bokiem przechodziły deszcze. Także założyłem dużo ciuchów i zupełna nowość czyli plecak. Nie przepadam za jazdą w plecaku, ale górski instynkt podpowiadał że w górach będzie świetna pogoda. Oczywiście miałem rację, po 13 kilometrach striptiz i to dosłowny. Potem jeszcze parę razy ubieranki i rozbieranki by w końcu full lampa nastała wraz z opalenizną.  A skoro miałem plecak to zabrałem cały warsztat ze sobą, ale o tym później.

Początek nic specjalnego, 25 kilometrów dojazdówki do Jedliny Zdrój na której wpadłem na pomysł że może kupię sobie siodełko ze szparką żeby mieć co robić na asfaltach;) W Jedlinie wreszcie zaczęło się dziać, żółtym szlakiem wspinałem się na Przełęcz Pod Borową. Gorzej wybrać nie mogłem, albo trasa rozjechana świeżo przez leśników, albo rozjechana kiedyś przez leśników. Kupa luźnych kamieni, gałązek, patyczków, masakra. W dodatku tylna opona jest powiedzmy taka sobie... Ekonomicznie mi się to nie kalkuluje, ale jednak Wajperka dostanie jakieś mądre opony.
Przełęcz Pod Borową
Przełęcz Pod Borową © cremaster

Nie rozpisując się dalej potentegowałem zielone szlaki :D Miałem zielonym TdG jechać w stronę Skalnych Bram, a pojechałem... No właśnie, wyjeżdżam z lasu i widok taki.
Kamieniołom rybnica leśna
Kamieniołom Rybnica Leśna © cremaster

Toż to Andrzejówka. Będąc pod wrażeniem moich zdolności nawigacyjnych pomyślałem że skoro już tu jestem to zaliczę pierwszy raz podjazd pod Andrzejówkę. Jakoś wjechałem bez większych problemów, zjeżdżając zawsze miałem wrażenie że nachylenie jest tam większe.

W Andrzejówce małe spotkanie.
 
Andrzejówkotka
Andrzejówkotka © cremaster
Andrzejówkotka
Andrzejówkotka © cremaster

Ta kupa gruzu i złomu to tak naprawdę zakamuflowane wejście do tajnej kociej bazy w piwnicy albo coś w tym stylu :D

Dalej to już tylko jazda wzdłuż granicy TdG aż do Kolców, tam powiedziałem sobie że starczy i pojechałem w stronę domu.


Zielony TdG
Dezerter© cremaster

 Po przedostatnim wpisie zostałem bardzo zaskoczony. O ile to normalne, że są ludzie którzy podziwiają mnie za to że mi się chce, znajdą się fanki kotów i zachodów, ale że mam fankę moich narzędzi to nigdy bym się nie spodziewał :D 

Bacik w Głuszycy ;)
Narzędzie tortur w Głuszycy ze specjalną dedykacją dla :3 © cremaster



ps
Scenka niedaleko Waligóry.
Do dwóch bajkerów mówię część.
Oni odpowiadają ahoj
Fajnie jest żyć w świecie bez granic.
Szkoda, że nie wszyscy mają to szczęście.
Kategoria 50-100 km, Strefa MTB


  • DST 78.50km
  • Czas 04:22
  • VAVG 17.98km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sucha manipulacja

Środa, 30 października 2013 · dodano: 30.10.2013 | Komentarze 2

Wreszcie wiater nie dymo :)
Nie ma nic gorszego niż za długie spanie więc na trasie wylądowałem o 5:30, odbiło mi kompletnie :)

Wypad w Góry Suchy, chociaż w Głuszycy zacząłem wątpić widząc ciemne chmury na Suchymi, rozważałem ucieczkę na Sowę. Ale ostatecznie postanowiłem zaryzykować i wróciłem suchy jak góry.

Nie tylko suchy, ale też zmanipulowany! Plan zakładał zahaczenie Skalnych Bram i dalej zielonym albo jakimś do Andrzejówki a potem dalej. Zaczęło się świetnie, pojawiły się oznaczenia czarnego szlaku, na początku października jeszcze ich nie było. Jadę prowadzony jakby za rękę, pięknie plakietki wskazują drogę. Tylko zaczynam się jakoś dziwnie czuć, coś nie kojarzę trasy. Ale nic, jadę dalej, przecież ciągle są oznaczenia, nie zgubiłem się. Nachodzi mnie uczucie, że jestem jak wyznawca pewnego zamachu, robi się coraz bardziej absurdalnie, ale dalej w to wierzę. Tylko gdy zamiast wyczekiwanego ostrego podjazdu do Bram robi się ostro ale w dół to nie jest już fajnie. Ale świeżutkie oznaczenia są dalej:) Stwierdziłem, że pojadę dalej i zobaczę o co tu się rozchodzi. No i wyjechałem w Trzech Strugach na niebieskim szlaku... Zwątpiłem, cofnąłem się parę metrów do tyłu i na drzewie jest czarny rowerowy. Przyglądałem się pod różnymi kątami i dalej był czarny(czasem mylą mi się niebieski z zielonym, oj tam, oj tam, to wina farby:D). Zresztą, tam według map nie ma żadnego szlaku. W sumie nic się nie stało, niebieskim podjechałem sobie, potem narciarskim,następnie bliżej nieokreślonym i tak pod Waligórą wylądowałem.
takie dziś widoki © cremaster

Przy ruinach schroniska włączył się we mnie instynkt odkrywcy-penetratora i połaziłem sobie między jego resztkami.
Ruiny schroniska na Waligórze © cremaster

Aż wreszcie zdobyłem kolejny szczyt i zrobiłem najbardziej oklepaną fotę wśród bajkstatsowiczów z tego rejonu (po wieży na Sowie) ;)
jak na nią patrzę to mam ochotę na jeszcze raz © cremaster

Z Waligóry szybko do Andrzejówki, czas niezły więc żółtą sympatyczną singielką poleciałem dalej.
jeździłbym cały dzień © cremaster

Aż do Zamku Radosno
Radosno mi:) © cremaster

Potem powrót do Andrzejówki i sru do domu drogami. W Zagórzu kurier UPS chciał żebym zszedł. Stał na podporządkowanej od strony jeziora, trochę wystawił się ale to żaden problem. Tylko, że gdy już prawie przed maską mu przejeżdżałem nagle widzę że ruszył. Zdążyłem tylko pomyśleć że kurier mnie zabił, ale okazało się że postanowił trochę cofnąć, a że było z górki to sturlał się trochę...Potem cała drogę rozmyślałem czy w ten weekend siadać na rower czy lepiej odpuścić.
a rano laserowy pomiar prędkości © cremaster

Mapka o dokładności jak stąd do tamtąd.


  • DST 92.00km
  • Czas 05:10
  • VAVG 17.81km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ruprechtický Špičák czyli...

Piątek, 25 października 2013 · dodano: 25.10.2013 | Komentarze 1

...kolejne "ja piercośtam wjechał rowerem" :)

Dzisiaj brak kagańca czasowego, letnia temperatura, brak wiatru, idealne warunki do jedynej słusznej jazdy.

To co najlepsze zacząłem zielonym Tour de Głuszyca z parkingu za Głuszycą, płynąc po rzadkim błotku z dużą ilością żelaza. Wesoło pryskało na wszystkie strony aż zacząłem czuć jak pięknieje :) Niby Góry Suche, ale jednak jakieś mokre. I przeorane przez wycinkę, taka ich uroda.
moje ulubione tabliczki © cremaster

Bałem się że leśnicy przypierdzielą się bo wszędzie taśmy z zakazem wstępu, piły brzęczą, a ja sobie jadę. Szczególnie w jednym miejscu gdzie obok suva stał gość porządnie ubrany(a wszystko dookoła tonie w błocie), pewnie jakiś szef ale udało się.
Cmentarz w lesie z 1775 roku © cremaster

bez zbędnego gadania zbliża się finał © cremaster

Nie znam tych gór jeszcze i mam wrażenia że wspinaczka na Szpiczaka od strony przełęczy nie jest najlepszym pomysłem... szczególnie z rowerem :D Całe szczęście że gdzieś po drodze jest trawers którym przejechałem na drugą stronę, jakże bardziej przyjazną. Góry całe szczęście nie mają pretensji gdy się weźmie je od złej strony ;)
Na szczycie niestety jakaś wycieczka. Takie wycieczki to ciekawy temat dla socjologów. Stoi czy coś tam grupka i tradycyjnie słychać:
-ja piercośtam wjechał rowrem
gadają dalej, mija minuta
-ja piercośtam wjechał rowerem
gadka dalej, mija jakaś chwila i ktoś następny z grupki
-ja piercośtam wjechał rowerem
No i nie wiem, dzisiejsza młodzież już tak zintegrowała się z netem że w normalnych rozmowach symulują laga?
Żeby było ciekawiej na wieży też jest grupka
-patrzcie idzie do nas, ale ona ma cycki(nie że moje:D)
I tu już nie było żadnych opóźnień, reakcja natychmiastowa.
Może z góry było inaczej widać bo ja tylko widziałem nadmiar węglowodanów, facet to świ...
nie wykupiłem abonamentu na podziwianie strony Czeskiej © cremaster

nie wykupiłem abonamentu na podziwianie strony Czeskiej © cremaster

Strona Polska była w standardowym abonamencie(ze Ślężą w tle) © cremaster

Śmieszka © cremaster

Widoki takie, że gdyby nie wycieczka to już bym tam został. Wprost genialnie :)
Potem zjazd tą stroną którą ostatecznie się wspiąłem i dalej w dół ślizgając się po błocie nieoznakowaną drogą do TdG. Miała być jeszcze Waligóra, ale ostatecznie relaksując się pod Andrzejówką stwierdziłem że nie będę wyjeżdżał tych gór zbyt mocno. I tak jestem niesamowicie nakręcony przez Szpiczaka :)
Schronisko Andrzejówka © cremaster

Ja miaukole wjechał lowelem © cremaster

Eee tam, jakby myszę złapał to byłoby coś © cremaster



  • DST 78.50km
  • Czas 04:33
  • VAVG 17.25km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczęście mierzone w metrach nad poziomem morza

Sobota, 19 października 2013 · dodano: 19.10.2013 | Komentarze 2

...bo szkoda takiego pięknego dnia na wojny © cremaster

Trzy dni bez roweru. Byłem na takim głodzie, ale trudno zdarzyło się. Dwa dni straciłem z powodu kontuzji jakiej nabawiłem się w łóżku. Nie, nie w ten sposób. Spałem w jakiejś wymyślnej pozycji niczym z jogi albo kamasutry, bardzo wygodnej dodam. Tylko potem jakoś ani ruszyć ręką, ani głową...

Na głodzie pomknąłem poprawić TdG na Włodarzu, okazało się że wycinkę na Jedlińskiej Kopie można ominąć niebieskim pieszym. Tym razem wszystko było przejezdne, cudowne i wspaniałe.
Przełęcz marcowa © cremaster

Muszę tu wpaść w marcu, powinny być tu koty © cremaster

A dalej to jedno z takich miejsc do których kiedyś pojadę i już nie wrócę. Zostanę tam i będę już zawsze szczęśliwy. Ze sobą wezmę tylko kota i rower.
:) © cremaster

Sokół w tle na którego kawałek też się wdrapałem, a co:) © cremaster

:) © cremaster

:) © cremaster

:) © cremaster

zaciesz cały czas:) © cremaster

Czasem myślę, że jestem złym człowiekiem, ale czuję że z takim miejsc wracam lepszy:)

Pozytywnie :)
Kategoria 50-100 km, Strefa MTB


  • DST 54.50km
  • Czas 03:20
  • VAVG 16.35km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odrobinę zieleni w Głuszycy

Czwartek, 10 października 2013 · dodano: 10.10.2013 | Komentarze 4

Właściwie to dzisiejszy wyjazd to niewypał który ostatecznie wypalił. Trasa która od dawna za mną jeździła. Z Jedliny zielonym na Włodarz a potem jakoś zjechać, wyszło trochę inaczej. Ale od początku bo zaczęło się trochę nieprzyjemnie. Podjeżdżając na tamę musiałem uciekać na pobocze przed żółtym transporterem ekipy z budowy pod tamą. Zakładam że ekipa przyjechała z nizin i pierwszy raz w życiu widzą takie zakręty. Trąbienie na nich kawałek niżej raczej potwierdza że to nie był przypadek.
Wszyscy żyją, nie ma marudzenia (chociaż sobie strzeliłem fotkę tego samochodu z zamiarem wrzucenia tu, ale jakoś mam dobre serce dziś).

Zmiana tematu bo dzisiaj znowu piękna pogoda, trochę wiatru wiejącego z gór czyli we właściwym kierunku. Wolę wracać z wiatrem niż pod wiatr jak chyba każdy.
Taką jesień jestem w stanie zaakceptować © cremaster


A w Głuszycy witają jak zwykle świetne trasy.
strefa mtb © cremaster

widoki trochę dziś słabsze
Cesarskie skały © cremaster

cud, miód i orzeszki do momentu gdzie zielony łączy się z czerwonym pieszym. Droga pod górę przeorana przez ciężki sprzęt, a dalej tylko gorzej. Leśnicy przygotowali niespodziankę na zaczynające się jutro zakończenie sezonu w Głuszycy. Mam za dobry humor na komentowanie tego, trzy zdjęcia wystarczą za komentarz.
Zielony strefa mtb © cremaster

Zielony strefa mtb © cremaster

Zielony strefa mtb © cremaster

Przy drugim zdjęciu wycofałem się, im dalej tym gorzej. W dodatku robactwo atakowało wszystkie odkryte części ciała. A żeby było gorzej rosło mi ciśnienie pewnej cieczy i nie mogłem ryzykować że mi muchy odgryzą ;) Postanowiłem zjechać w dół jakąś nieoznaczoną drogą, byle w dół i w odpowiednim kierunku. Trafiłem dobrze bo znalazłem fajnie miejsce z widokiem na zamek Grodno. I tu stwierdziłem, że dzień nie jest stracony :)
Zamek Grodno © cremaster

Z lasu wyskoczyłem gdzieś w Olszyńcu, Jaworniku albo gdzieś tam jakoś.

Rano na drodze wokół jeziora Bystrzyckiego odbyłem zapowiadające się dobrze spotkanie, ale jak się okazało przeszedł obok i nawet nie spojrzał na mnie.
jaskrawo czarny © cremaster

Jak potem zapisano w kronikach Kota Anonima:
"Miłościwie Nam panujący król postanowił wczesnym rankiem udać się samotnie na polowanie. W drodze na najwspanialsze łowisko z najdorodniejszymi myszami spotkał oddającego pokłony poddanego. Król w obawie przed brzydotą ów kmiota nawet nie popaczał i poszedł dalej."

A mapka jest zła, nie ma szans na wierne odtworzenie dzisiejszej trasy.
Kategoria Strefa MTB, 50-100 km