Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Radzio ze Świdnicy. Mam przejechane 13998.20 kilometrów w tym trochę w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.74 km/h i kot się z tego śmieje.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy cremaster.bikestats.pl
Free counters!
Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2014

Dystans całkowity:371.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:20:49
Średnia prędkość:17.82 km/h
Maksymalna prędkość:47.00 km/h
Suma podjazdów:2877 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:46.38 km i 2h 36m
Więcej statystyk
  • DST 34.00km
  • Czas 01:50
  • VAVG 18.55km/h
  • VMAX 37.00km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Leniwy Zamek Grodno

Wtorek, 25 lutego 2014 · dodano: 25.02.2014 | Komentarze 0

Chyba zacznę od tego że w ogóle nie chciało mi się. Jakoś jednak zwaliłem się z łóżka myśląc że nie wyleżę tego co mogę wyjeździć. Brakowało mi jakiegoś celu, mobilizacji itd więc sobie obrałem trasę nad jezioro bo dawno nie byłem. A nóż coś się zmieniło.  Po drodze taki widok:
TW Kotow i dwa bumelanty
Tęczowa Kuweta© cremaster

Żeby było śmieszniej wracając w tej samej wiosce widziałem innego kota spacerującego wokół śpiących większych psów, ale zdjęcia nie zrobiłem bo brama była otwarta a psy luzem... Tolerancyjna wioska ;)

Pomysł z zamkiem pojawił się gdy przejeżdżałem obok i bez zastanawiania się pomknąłem ku niemu.


Zamek Grodno
Zamek Grodno © cremaster
Po drodze bezczelnie poglądałem
Zagórze Sanatorium
hihi© cremaster

A co było dalej?

Luz pod zamkiem Grodno
A pedałujcie sobie po tych górach beze mnie© cremaster


Tyle
Wesoły Zając
Zając pozdrawia wszystkich którzy tu zaglądnęli :)© cremaster
Kategoria 0-50 km


  • DST 100.00km
  • Czas 05:16
  • VAVG 18.99km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Podjazdy 717m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ujów sto!!!

Niedziela, 23 lutego 2014 · dodano: 23.02.2014 | Komentarze 1

Dokładnie jak w tytule!
Ujów :)
Ujów :) © cremaster

Pierwszy poważny dystans w tym roku. Miałem w planach jakieś góry, ale pogoda zrobiła wielkiego psikusa. Zero chmur, zero wiatru, warunki IDEALNE nic tylko jeździć:) Pojechałem na płaskim wygrzewać się, takie zwieńczenie "zimowej" jazdy po polach koło domu. Zdjęć mało i jakieś słabe bo nie chciałem czasu tracić na zdjęcia, martwiłem się że jeżdżąc po część trasy po polnych drogach zajmie mi mnóstwo czasu. Wiadomo, błoto, trawa, gruz, nawóz, śmieci itp to nie najlepsza nawierzchnia. A jednak nawet przyzwoitą średnią wykręciłem.

Węglowa droga
Węglowa droga © cremaster
Książ i Śnieżka
Zamek Książ i biała Królewna Śnieżka © cremaster

Kościół w Witkowie
Ciekawe kształty w Witkowie © cremaster
Barka w Mietkowie
Barka w Mietkowie © cremaster

Zaskakująco łatwo mi to poszło mimo, że dawno już tak daleko nie jeździłem. Jeśli dobrze pamiętam to przed Sobótką gdzieś po 70 kilometrach dopadł mnie spory kryzys. Przymulony toczyłem się kolejne kilometry, aż do podjazdu na Przełęcz Tąpadła. Droga się pochyliła i od razu wstąpiły we mnie nowe siły, świat stał się znowu piękny i w ogóle:) Przypadek? Nie sądzę.
Kolejny kryzys i to dużo poważniejszy dopadł mnie pod Świdnicą gdy zorientowałem się, że braknie mi do stówki paru kilometrów. Nigdy nie miałem problemów z zakończeniem jazdy z 96 km na liczniku. Ale, ale. Po pierwsze fajnie wyglądałaby stówka w lutym, można sobie w cv wpisać. A po drugie tytuł wpisu miałem już wymyślony i boli nie boli ale dokręcić trzeba. Już witałem się z kotkiem pod domem a na liczniku 99 km heh, i jeszcze dokręcanie po mieście.
A co do bólu. Luzik, wszystkie członki dały radę. Tylko tak po połowie dystansu zaczęło boleć miejsce kontaktu z siodłem, potem kark. Wiele można trenować bez roweru, ale jednak są miejsca które potrzebują przejechanych kilometrów bo inaczej to się nie da. A i palce mnie bolą od zmieniania biegów, ale palce można też trenować bez roweru tylko nie mam z kim haha bredzę;)


 ps
 Na Przełęczy Tąpadła był dziś blachosmrodogedon jak w weekend majowy.
Kategoria 100-200


  • DST 50.00km
  • Czas 02:58
  • VAVG 16.85km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 492m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Duathlon

Wtorek, 18 lutego 2014 · dodano: 18.02.2014 | Komentarze 0

Już na wstępie wytłumaczę o co jeździ z tytułem. Do zachodu słońca polami, po zachodzie asfaltem. Wio, tyle wstępu bo wiosna nadlatuje i jest super:)

Leci wiosna
Powrót emigracji© cremaster

Nie pytajcie co to leci bo nie wiem, nie gęgało tylko tak inaczej robiło. I było tego tyle, że mimo starań nie zmieściłem wszystkich w kadrze. Nie znam się na ptaszkach co już raz tutaj pisałem ;)


Bobrowa robota
Chrup, chrup w Jagodniku© cremaster

Śmieszne, wczoraj przejeżdżałem i nie zauważyłem. Mam sporą kolekcję dioptrii więc może to dlatego.


Sarny
Sarnie żniwo© cremaster


Słońce
 © cremaster


Zachód słońca
Znowu udało się doczekać końca© cremaster

I w tym miejscu parę słów. Plan był taki żeby polami dojechać do zielonego szlaku obok wsi Biała, potem czarnym na Przełęcz Tąpadła. Ale. Mniej więcej tam dopadł mnie zachód słońca i straciłem ochotę na jazdę w lesie. Czarny szlak przebiega niebezpiecznie blisko wsi Sady, gdzie dzisiaj(zawsze?) psy mają jakiś problem z sobą więc odpuściłem. Powrót do domu też nie wchodził w grę, więc znalazłem w głowie dwa pomysły. Mietków, albo Sobótka i na Tąpadłę. Nie mogłem się zdecydować więc rzucałem kotem. Założyłem, że jak spadnie na cztery łapy to jadę do Sobótki, a jak na grzbiet to Mietków.

A, pod Kątkami musiałem zjechać na asfalt bo to co miało być drogą było gęstymi krzakami. Chusteczki, dziurexy, takie klimaty.


Galeria sław kolarstwa w Sobótce
Aleja sław kolarstwa w Sobótce © cremaster

Flowerman
Niecierpliwie czekam na TdF© cremaster

Podjazd na Przełęcz Tąpadła bajka. Kompletna cisza, tylko jeden samochód jechał. Tylko ja, rower, las i ciemność. No i napisy po mistrzostwach Polski w kolarstwie. Męczące to dla głowy, ale dawno nie czułem się tak odprężony :)

Na zjeździe z przełęczy, po wyjechaniu z lasu niespodzianka. Wiało, na boki trochę rzucało. W sumie nic wielkiego ale w ciemności nawet wiatr jest jakiś inny. A pod domem przywitało mnie miłe futerko:) Dobranoc :)



  • DST 20.00km
  • Czas 01:28
  • VAVG 13.64km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Podjazdy 106m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalicz pole

Poniedziałek, 17 lutego 2014 · dodano: 17.02.2014 | Komentarze 6

Drogi Pamiętniczku!

Zacznę od tego, że jestem strasznie niezadowolony z dzisiejszej jazdy. Wymyśliłem trasę która miała być fajna i w sumie była tylko jakaś taka krótka...

Wałem do Jagodnika
Wały rzek moimi kochankami dopóki wielka miłość jest jeszcze w zimowej szacie© cremaster

Na powyższym zdjęciu dojeżdżam sobie do Jagodnika, potem przez las i dalej wałem w kierunku Pszenna.
A tam anomalia pogodowa.

Na lewo wiosna
Na lewo wiosna © cremaster
Na prawo zima
Na prawo zima © cremaster

To sensu ni ma.

Cały dzień byłem jakiś spięty niczym niektórzy szosowcy, dopiero puściło mnie jak z wałów zjechałem na łąki próbując dojechać gdziekolwiek :)

Sarny
z ukrycia © cremaster

Pojeździłem, pojeździłem i gdy pod Świdnicą wylądowałem to przeżyłem szok jak zobaczyłem dystans. Piękna pogoda a na liczniku nic. Wstyd, wstyd. Zero wiatru, ciepło aż pierwszy raz w tym roku rozbierałem się. Trochę to przez to że ubrałem długie gatki bo po zachodzie jednak zimno jest. Gdybym jeździł wcześniej to na krótko:) No właśnie, zachód. Nigdzie dalej nie jechałem bo zbliżał się zachód a miałem dobrą pozycję do zdjęć więc sobie poczekałem podglądając sarny które były wszędzie.


Zachód słońca
to mi robi dobrze © cremaster
Zachód słońca
to też © cremaster

Dym z komina
a to mnie zniechęca do jazdy nocą© cremaster


A na koniec to co najważniejsze. Czarny kot
Czarny kot na dzień kota :3© cremaster
Tego może nie widać, ale on jest ogromny :)

Na koniec gratis z dnia walętyłkowego.
Wężykiem
Wężykiem © cremaster

Zdjęcie którego ostatnio nie wrzuciłem bo jakoś nie pasowało mi do koncepcji tamtego wpisu, ale było wrzucone na bikestats.eu. Dlaczego teraz wrzucam tutaj? Bo nie kumam o co chodzi, to zdjęcie ma mnóstwo odsłon na bikestats.eu. Nie wiem, może jest jakieś wybitne bo dla mnie wcale takie nie jest. Chociaż czasem jak przeglądam na chłodno stare zdjęcia to mam wrażenia że wrzucam kiepskie a dobre zostają na dysku. Oj tam, oj tam.

Kategoria 0-50 km


  • DST 39.00km
  • Czas 02:35
  • VAVG 15.10km/h
  • VMAX 37.00km/h
  • Podjazdy 460m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

walętyłkowo

Piątek, 14 lutego 2014 · dodano: 15.02.2014 | Komentarze 2

Strasznie nie lubię tego bzdurnego "święta" 14 lutego, ale no cóż. Zabrałem swoją ukochaną na małą popołudniową wycieczkę.

W prezencie moja Wajpereczka dostała nowe, kolorowe klocki by wyglądała pięknie. Nowe klocuchy
Teraz tylko dotknąć i już staje© cremaster
No wiem że kolorowe klocki są bez sensu ale tak wyszło. Kupiłem czarne accenty 3function na cyklotur.com po promocji ale coś im brakło i do jednych czarnych zaproponowali kolorowe z taką samą promocją także punkt dla nich.

Pokazałem Wajperce co ją czeka już niedługo(przy pomyślnych południowych wiatrach).
Wielka sowa
Wielka Sowa © cremaster
Było ciepło więc skoczyliśmy schować się przed wzrokiem podglądaczy. Jednak nie trwało to długo bo Wajperka upatrzyła sobie cel.
Pagórki na celowniku
Wzgórza Kiełczyńskie© cremaster
Było ostro w tej trawce, a ja się nie zabezpieczyłem długimi rękawiczkami i skończyłem z podrapanymi palcami.

Przypadkiem przyłapałem kota jak wracał z sąsiedniej wsi i nawet się nie zatrzymywał.  
Pyndzący kotek
Pyndzący kotek © cremaster

 Proszę nie regulować odbiorników, następuje zmiana kolorów. Tak, to połowa lutego. 
Wzgórza kiełczyńskie
A teraz do lasu narobić hałasu(bo klocki trochę piszczą)© cremaster
Okazało się, że nie tylko ja robię tam hałas.
Dzięcioł
Pukanie w walentynki© cremaster

O, jakie fajne miejsce.
Stary kamieniołom(?) wzgórza kiełczyńskie
Czysto!!!© cremaster

Podobno są ludzie których takie widoki nie ruszają. Podobno.
Zachód słońca
Zachód © cremaster
Zachód
po raz drugi © cremaster
Zachód
po raz trzeci © cremaster

Możliwe że na trzecim zdjęciu uważne oko lokalnych ujeżdżaczy ujrzy, że dzień się kończy a jazda nie. Przełęcz Jędrzejowicka i żółtym na Przełęcz Tąpadła, a co :)
Niestety kolejne zdjęcie zepsułem. Chciałem szybko pstryknąć zdjęcie, ale szybko to się przed psem ucieka. Zrobiłem automatem i wyszło takie coś.
Żółtym na tąpadłę
Żółtym na Tąpadłę © cremaster
Wydaje się być jasno, a ja parę metrów dalej latarynkę odpaliłem. Aparat ustawił sobie iso 800, jakiś długi czas naświetlania i wyszedł dzień o zmroku.
Właściwe ze zdjęć to tyle, dalej już była tylko ciemność. I zmiana dźwięków z dzieciołowego pukania na sowie tentegowanie.
 Noc w lesie super sprawa. Taki odlot że praktycznie nie wiele pamiętam. Tylko jedno zdarzenie zostało w pamięci. Niczym ze wszystkich zgniło-jesiennych opowieści o potworach wyskakujących z mgły i wcale nie mam tu na myśli siebie zjeżdżającego z Sowy. Spokojnie sobie jadę, aż tu nagle za plecami słyszę sapanie. "Co do czegoś tam"-myślę sobie. Potwór? Młoda, piękna rowerzystka? Jeleń który ma ochotę mnie przewalentynkować? Nie, to wilk! No dobra, wilków u nas nie ma, a i ten bikestatsowy tutaj nie występuje chociaż to tego nigdy nie wiadomo. Za plecami wyrósł mi wielki wilczur i gdy stwierdziłem że jest weekend więc szybko znajdzie ktoś moje zagryzione zwłoki okazało się że to całkiem potulne bydle które postanowiło towarzyszyć mi w podróży. Teraz nie byłem już sam bo miałem psa:) Nie lubię psów, ale z takim w ciemnym lesie czułem się dobrze. Niestety, opuścił mnie gdy chciałem zrobić mu zdjęcie więc końcówkę do przełęczy przejechałem już sam. 

Na przełęczy trochę namyślałem się co dalej, miałem parę pomysłów, wiadro prądu w zapasie ale postanowiłem wracać. Przy bezchmurnym niebie szybko zrobiło się zimno.

Resztki po zachodzie
Resztki po zachodzie © cremaster
Waletynkowa pełnia
A przez to całą drogę powrotną miałem wrażenie że ktoś za mną jedzie © cremaster

Tyle z bajek na dziś.

ps
Jak to powiedział jeden z moich ulubionych komentatorów z dziwną fryzurą czyli Przemysław Babiarz podczas biegów narciarskich "chodzi o to żeby nie wpaść". ;)

  • DST 25.00km
  • Czas 01:41
  • VAVG 14.85km/h
  • VMAX 29.00km/h
  • Podjazdy 216m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wzgórza Kiełczyńskie

Poniedziałek, 10 lutego 2014 · dodano: 10.02.2014 | Komentarze 0

Aaaaa nie miałem dzisiaj jeździć ale jedna biurwa mnie tak wkurzyła że musiałem sobie odreagować. Ok, każdy może mieć gorszy dzień, czegoś nie potrafić, być kretynem albo woleć psy od kotów, jednak chamstwa nie zdzierżę. Tyle marudzenia.

Na Wzgórzach Kiełczyńskich spore przemeblowanie. Tu drzewa powyrywane z korzeniami, tam połamane, a kawałek dalej drzewa opierające się o te które jeszcze są całe. Niezły burdel.
Pamiątka po Ksawerym
korzeniami do góry© cremaster

Widok na góry sowie ze wzgórz kiełczyńskich
Obowiązkowa fota Sowich© cremaster

Tutaj miało być ciemne zdjęcie Ślęży ale nie będzie bo bikestats.eu mi je rozjaśnia i wychodzi syf. Nie kumam. Nie ważne, ważniejsze że jeździło się świetnie i nawet nie było strasznego błota :) Do szczęścia brakowało tylko ładnego zachodu słońca.

Na polach
Nowe pole zaliczone i nie wiedzieć czemu rozjaśnione © cremaster

Sarny
Saren w ciemności nie rozjaśniło© cremaster

Jadąc przez pola nie dane było mi słyszeć ciszy bo coś ciągle darło dzioba, mordę albo pyszczka, a przy zapadającym zmroku nie mogłem tego wypatrzeć. Stawiam jednak na jakiegoś dzioba. Dobra, wystarczy, dobranoc.

Kategoria 0-50 km


  • DST 41.00km
  • Czas 01:44
  • VAVG 23.65km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Podjazdy 268m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szosowy zamach na kolana

Sobota, 8 lutego 2014 · dodano: 08.02.2014 | Komentarze 0

Niczym kot wskoczyłem w krótkie gatki i pojechałem po płaskim wygrzać się na słońcu :)

Czasu dziś mało, ale nie mogłem przepuścić takiego świetnego słońca, aż chce się żyć. Zupełnie inna jazda. Słońce rób mi tak dalej :)
Nawet nie zatrzymywałem się by zdjęcie jakieś pyknąć, mimo że wszędzie mnóstwo kotów. Gdybym chciał każdego pstryknąć to jeszcze byłbym na trasie :D

Zapowiadał się goły wpis, ale los chciał inaczej. Przegoniło mnie dwóch jedynych prawdziwych rowerzystów w całej naszej rowerowej rodzinie, tzn szosowych. W momencie wymijania mnie jeden rzucił "chłopie, siodło co najmniej 5 cm niżej". Niestety uciekł mi a miałem ochotę trochę podyskutować. Bo po pierwsze nie chłopie bo może jestem kobitą z brodą, a po drugie to jestem tolerancyjny i w sumie nic mi do tego, ale widok faceta z rozłożonymi szeroko nogami nie należy do najprzyjemniejszych dlatego siodło zostanie na takiej wysokości jakiej jest. Ech, wybili mnie tylko z rytmu bo ciężko jedzie się i śmieje :) A jeśli coś z długościami robić to tak z 0,5 cm, no może 0,3 cm do góry ale sztyca za krótka.

Gołaszyce
Jedna fota żeby wpis nie był taki goły, chociaż hmm... ;) © cremaster
Kategoria 0-50 km


  • DST 62.00km
  • Czas 03:17
  • VAVG 18.88km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Podjazdy 618m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Arbeitslager Dörnhau

Niedziela, 2 lutego 2014 · dodano: 02.02.2014 | Komentarze 1

Dziś wpis o wyjeździe trochę innym, zainspirowanym przez przemówienie o matce wygłoszone przez nieznaną mi osobę podczas obchodów 69. rocznicy wyzwolenia obozu w Auschwitz.

Arbeitslager Dörnhau (Kolce)
Arbeitslager Dörnhau © cremaster

Obóz pracy w Kolcach. Był to jeden z trzynastu obozów wchodzących w skład AL Riese powstałych do budowy kompleksu Riese i kwatery Hitlera w Książu. Trudno podać dokładną datę utworzenia obozu AL Dörnhau, w internecie można spotkać różne daty. W obozie przetrzymywano do 2 tysięcy ludzi wykorzystywanych do pracy, w późniejszym okresie stworzono tu "szpital" dla pracowników z innych obozów. Przed wojną w budynku tym mieściła się fabryka włókiennicza, po wojnie zakłady zbożowe, a dziś produkują tam tekstylia domowe.

Kawałek dalej, pod lasem na trasie zielonego szlaku Tour de Głuszyca znaleźć można 
Cmentarz ofiar faszyzmu w Kolcach
Cmentarz Ofiar Faszyzmu w Kolcach © cremaster

W 25 masowych grobach pochowano tam około 2 tysięcy osób.
 
Cmentarz ofiar faszyzmu w Kolcach
Cmentarz Ofiar Faszyzmu w Kolcach © cremaster

Niby nie powinienem szarpać się na taki dystans ale skoro natchnienie było i spokoju nie dawało to musiałem się ruszyć szczególnie że zima odpuściła, przynajmniej do Głuszycy bo wyżej wciąż ona jest. Było trochę strachu ale kolano nie boli więc jest ok. To chyba tyle ze spraw rowerowych.

Kategoria 50-100 km