Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Radzio ze Świdnicy. Mam przejechane 13998.20 kilometrów w tym trochę w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.74 km/h i kot się z tego śmieje.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy cremaster.bikestats.pl
Free counters!
Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2014

Dystans całkowity:408.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:22:27
Średnia prędkość:18.20 km/h
Maksymalna prędkość:59.00 km/h
Suma podjazdów:6501 m
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:31.42 km i 1h 43m
Więcej statystyk
  • DST 21.00km
  • Czas 00:50
  • VAVG 25.20km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Podjazdy 107m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

sru

Czwartek, 30 października 2014 · dodano: 30.10.2014 | Komentarze 0

Tydzień niechcenia czyli druga zmiana. W dodatku zbliża się weekend w którym łatwiej niż zwykle zginąć na drodze więc możliwe że nie tknę roweru. Lipa.


Kategoria 0-50 km


  • DST 70.00km
  • Czas 04:52
  • VAVG 14.38km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura -666.0
  • Podjazdy 1821m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wielka Sofa

Niedziela, 26 października 2014 · dodano: 26.10.2014 | Komentarze 6

Eee jak spałem dwie godziny to znaczy że normalnie spałbym jedną? A jakbym nie spał w ogóle to spałbym godzinę, ta?

Mniejsza o to. Miałem pewne plany, ale w ostatnie chwili wycofałem się bo przypomniałem sobie o nowo przyjętej filozofii wraz z zakupem Acidką mówiącej o końcu prowizorki. Także dziś zamiennik, a właściwie testowanie nowych ciuchów, plecaka, bla bla bla etc.

Start o czwar...trzeciej. Pod galerią myślałem, że fatalnie zaczynam dzień. Na ulicy leżał kot, wyglądał na przejechanego. Leżał oparty o krawężnik w pozie typowego Polaka chłonącego papkę z telewizora po pracy. Zdjęcia nie robiłem, nie fotografuje kotów po wypadkach. Ale jak podjechałem okazało się że był w 100% żywy, miał tylko wyjebane.

Nad jeziorem kolejna przygoda. Od tamy strużka oleju na drodze. Po jakimś kawałku znalazłem winowajcę. Odłamał się kawałek skały, spory i płaski, taki akurat żeby zmieścić się pod samochodem i trzepnąć w miskę. Ktoś walnął, zgubił olej, ale kamień zostawił. W sumie daleko nie zajechał bo przy tamie ślad się skończył, znaczy został tam ślad po kałuży i ślady samochodowych opon w różnych kierunkach. Sprzątnąłem ten kamień, teraz muszę dla równowagi nagrzeszyć.

Właściwie żeby kończyć pisaninę napomknę że uczyniłem jeszcze jeden dobry uczynek. Jakiś Kamil urwał koszyk z bidonem, tym paskudnym "imiennym" powerade(k). Na końcu czarnego jak dobrze pamiętam szlaku, na zakręcie między Rzeczką a Sokolcem, odłożyłem na pieniek. Jak się cofnie to znajdzie chyba że ktoś go wyprzedzi i weźmie bo przyda się.

I chyba tyle. A prawie bym zapomniał.



Nie żebym chciał robić konkurencje na polu wschodów słońca w górach, ale no sorry taki mamy klimat :D







A tam gdzieś jest szczyt Sowy, czyli pogoda wspaniała. Dół bez chmur, góra w chmurze.



Na Sowę wjeżdżam fioletowo-zielono-bladopomarańczowym zjeżdżając na Toompowy znaczy się zielony strefowy. Ostatnio to mój standard. Myślałem o wjeździe niebieskim ale brak dziś we mnie agresji do atakowania kamieni. Na zielonym już widoczność bliska zeru, coś się spłoszyło przede mną i uciekło w młody las. Pierwsza myśl że to muflon, ale to coś było ciężkie. Po chwili nasłuchiwania dało głos, plutonowy Jeleń! Jednak bez szans na zdjęcie. Szczyt objechany dookoła, kota brak więc uciekam bladopomarańczowym przez pod szczytowe jezioro. Omijając je przez krzaki odbijam się od korzenia i ląduje na dupsku bo do tyłu trudno się jedzie. Jestem jednak uratowany bo udało mi się lecąc dupskiem ominąć błoto głębokie na oponę z obręczą i jeszcze kawałkiem szprych. Dalej już bez większych przygód, w Rzeczce nachodzi mnie chęć niebieskiego pieszego... Tylko on po drugiej stronie góry, więc wio do góry przez schroniska. Na niebieskim rzeka, ale to nie ważne bo to niebieski! I świeciło tam słońce.



W miejscu gdzie ostatnio się położyłem by chwilę odpocząć pojechałem inaczej i znowu z problemami, podparłem. Jakieś francowate miejsce, niby nic strasznego ale się tam zacinam. Nie odpuszczę :D


Dzisiaj kałuże były jakieś sztywne






  • DST 8.00km
  • Czas 00:24
  • VAVG 20.00km/h
  • VMAX 37.00km/h
  • Sprzęt Kwasożłopka
  • Aktywność Jazda na rowerze

p

Czwartek, 23 października 2014 · dodano: 23.10.2014 | Komentarze 2

zima


  • DST 32.00km
  • Czas 01:13
  • VAVG 26.30km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

jeziorro

Poniedziałek, 20 października 2014 · dodano: 20.10.2014 | Komentarze 0

Spokojne leżakowanie na lemondce zakłócane wiatrem raz z prawej, raz z lewej :)


Kategoria 0-50 km


  • DST 95.00km
  • Czas 06:12
  • VAVG 15.32km/h
  • Podjazdy 2361m
  • Sprzęt Kwasożłopka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Weekendowy reset

Sobota, 18 października 2014 · dodano: 18.10.2014 | Komentarze 2

Piątkowy dialog w piątek z kolegą z pracy.
-To co, będziesz się w weekend resetować?
-Taaaa, w górach
-Oooo grubo

Start jakoś po piątej rano. Jadąc przez miasto z latarką na 10% produkuję więcej światła niż wszyscy spotkani rowerzyści razem wzięci. No może oprócz jednego który ma coś mocnego na kierownicy, ale w trybie mrugania. Nigdy nie zrozumiem przedniej migającej lampki, tylnej też nie rozumiem ale tu jeszcze komuś może się wydawać że tak jest lepiej. Wyjazd za miasto, latarka na 100% o jak ja dawno nie jeździłem w całkowitych ciemnościach. Miodzio. Gdzieś w ciemnościach pojawia się migające przednie słabe światełko. Serio? :D

Dojazd do Głuszycy, gdzieś po drodze ślady po deszczu, parę kropel też złapałem przy okazji. Nic strasznego. Wjazd do Głuszycy to już dla mnie coś niczym pielgrzymka do jakiegoś świętego miejsca. Poczułem się wspaniale gdy na początku wita tablica ze Strefą MTB, lofciam. Potem jeszcze kicia trójkolorowa . Szału nie ma z tym zdjęciem.


Godzina 7, odpalam w słuchawkach Radio Wrocław. Marek Obszarny wita się słowami coś w stylu "kto już wstał, a nie musiał teraz ma więcej czasu na odpoczynek". Lofciam go :D

Cel numer jeden. Czarny szlak do Skalnych Bram. Można rzec, że głupio się uczepiłem tego szlaku jeszcze w okolicy Głuszycy. Ale tak sobie wymyśliłem. A zaczęło się od tego, że byłem po złej stronie strumienia.



Nie chciało mi się wracać do mostka, pokręciłem się trochę szukając miejsca w którym można byłoby przejechać. W końcu znalazłem takie z płaskim dnem bez kamieni, ale za to chyba najgłębsze :) Chwila strachu, trochę za ostro wjechałem i chlupła woda mi na buty ale przejechałem. Na butach trochę wody nie zrobiło wrażenia, stopy suche. Git :)



Z dupy strony pojechałem na Skalne Bramy. Tragedia, drzewościnacze zwalają drzewa na szlak bo tak łatwiej. Z jednym drzewościnaczem miałem no właśnie nie wiem. Zatarg? Coś tam niby miał pretensje, że on tu ścina drzewa a my się kręcimy, ale z drugiej strony miałem wrażenie że tak naprawdę chciał sobie z kimś pogadać. Ja nie chciałem, szlak otwarty a oni zwalają na szlak bo tak łatwiej. Karny kutas za ujowe drzew ścinanie. Żeby było śmieszniej, później trafiam na zamknięty szlak gdzie nic się nie dzieje... No prawie, bo grasowały tam dwa młode muflony! :) Niestety zwiały mi, nosz kurde mol. Kawałek przed Bramami mylę trasę, myślałem że coś mnie zaćmiło ale wracam. Ktoś nie rozróżnia kolorów i tym razem nie byłem to ja tylko oznaczenia wieszający. Ale oj tam, oj tam lofciam i tak :D

Na bramach brak widoczności, chmurencja wisiała tam dalej. Z bram zielonym w stronę Andrzejówki:) Z widokiem na Ruprechticki Szpiczak



Z Andrzejówki czas na czerwony w stronę Sokołowska. Po drodze wpada mi oko żółty rowerowy "na szczyt Włostowej". Rzut okiem na mapę, 903 m n.p.m. Skoro tyle to jadę. Jednak na sam szczyt to nie prowadzi, bunkrów nie ma ale też jest zajebiście.



W dół prowadzi niebieski pieszy, ale hardkorowość jego poraziła mnie. Oczywiście nie potrafię zrobić tak zdjęcia żeby to oddać.



Ale z pięknem tego miejsca chyba lepiej sobie daję radę.



Zjechałem czerwony strefowym do Sokołowska, pierwszy raz tam jestem. Bardzo dziwna miejscowość, trochę jakby czas zatrzymał się w zeszłym ustroju. Ale jakoś jednak to miejsce mnie kupiło.



A szczególnie stary sklep rowerowy? Serwis? A cholera wie co to.







Jak na złość w okolicy nie było żadnego tubylca żeby podpytać co i jak. Nie ukrywam, trochę się podjarałem ;)

Na powrót wybieram przejazd przez... Wałbrzych. Turystyka ekstremalna :D Nie znam miasta, a od strony Podgórza to już w ogóle. Można hejcić sobie do woli, ale robiłem ładnych parę kilometrów po mieście to poraziło mnie że to jeden wielki plac budowy. Ciągle zwężenia, wahadła czy objazdy. Nawet na terenie dawnego dworca PKS coś budują (dla tych co nie znają, Wałbrzych to miasto ponad 100 tysięczne a nie ma dworca autobusowego, a na dworcu kolejowym nie kupi się biletów Intercity, taki hejt z mojej strony). Żeby nie było zbyt różowo to na objeździe jakimiś uliczkami widziałem te spojrzenia ludzi i nie wiedziałem czy chcą mnie okraść czy zjeść.
Czy można hejcić Wałbrzych mieszkając w Świdnicy? Wałbrzych można zawsze hejcić, ale to Wałbrzych się zmienia, wszędzie coś budują. A Świdnica? Świdnica jest na etapie pomnika papieża z luksferami, promenady do kościoła czy też najnowszego hitu architektury czyli parkowe alejki wyłożone betonową kostką. Nie lofciam. Koniec marudzenia bo reset był udany :)















  • DST 32.00km
  • Czas 01:16
  • VAVG 25.26km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Podjazdy 308m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przełęcz Tąpadła

Czwartek, 16 października 2014 · dodano: 16.10.2014 | Komentarze 3

Żebym tylko się nie rozpisał bo nie mam na to czasu :D

Kręcenie po pracy. Cel Przełęcz Tąpadła. Nic specjalnego, ale po pracy pedałuje się inaczej ;)

Już na pierwszych kilometrach robi się miło. Wystarczy lemondka i okazuje się że szosowcy potrafią się uśmiechać. Nawet nie tyle szosowcy co szosóweczki ;)
Podjeżdżając na Przełęcz dopadło mnie zwątpienie. Za plecami zostawiam widok piękny...

...ale z widocznym deszczem. Zastanawiania nie było wiele, do szczytu kawałek a do domu zostało łatwiejsze 16 km. W sumie to tylko deszcz.

Na Przełeczy zaskoczenie

Zbudowano piękny parking, full wypas i zadaszone ławeczki. Tylko coś mi się rzuciło od razu w oczy. O rowerach zapomniano. Standard.

I wio do domu.

Myślałem, że uda mi się. Już byłem prawie w domu, już witałem się z kotkiem gdy rozpadało się. Dupka trochę zmokła. Żeby pozytywniej zakończyć napiszę jeszcze, że jutro piątek. Dobranoc :)




Kategoria 0-50 km


  • DST 22.00km
  • Czas 00:50
  • VAVG 26.40km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 128m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Moja nowa stara

Poniedziałek, 13 października 2014 · dodano: 13.10.2014 | Komentarze 0

A co to?



Platformy? Czułki?


e?


Ta, jestem stuknięty :)

To wszystko owoc lenistwa, gorączki i leków na przeziębienie. Gorączka i leki spowodowały, że z najciemniejszych obszarów mózgu uciekły demony te same co opętały projektantów Multiplii czy też projektantów ścieżek rowerowych. Chociaż w tym drugim przypadku to raczej demencja, oj tam, oj tam. A lenistwo... kupiłem sobie leżankę ku chwale Grega Lemonda :)


Bo świat na leżąco wygląda lepiej :)



Wiem, tło nie powala, ale zdjęcia robione na szybko bo zaraz słońce zaszło. Moja stara rowerka w nowym wcieleniu, to dla niej koniec bezrobocia. Wczoraj ujeżdżałem ją jeszcze na smart samach. Dziś już na Schwalbe Marathon Racer 1,5'' i wreszcie mam cichego przecinaka :D Lemondka to Tranz-x jd-808, dodatkowo platformy Dartmoor Stream. Wiem, fajne połączenie ale innych pedałów nie uznaję więc jak kupię sobie kiedyś szosę... Jak się jeździ na lemondce? Wybornie, jeśli jest gładko ;) Zresztą moja średnia z wczoraj i dzisiaj mówi sama za siebie, to nie są moje normalne średnie a w dodatku jestem bez formy. Lemondka, opony i dzisiaj zrobiłem rekord prędkości w tym roku, a nie byłem w górach. Idealna maszyna na jazdę przed/po pracy bo na Cuba to zawsze brak mi sił wsiąść w tygodniu.


Mapka malowana bo nie wziąłem trackera.

Kategoria 0-50 km


  • DST 42.00km
  • Czas 01:37
  • VAVG 25.98km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 305m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

W poszukiwaniu prędkości

Niedziela, 12 października 2014 · dodano: 12.10.2014 | Komentarze 0

Prapremiera mojej najnowszej chorej rowerowej fantazji. I tutaj kropka bo jeszcze nie jest ukończona. Premiera prawdopodobnie jutro jeśli dotrze ostatnia paczka. Pomysł zrodził się dawno, dopracowałem go z gorączką więc możliwe że dorobię się hejterów :D

Zdjęć dziś mało, bo trasa po płaskim* do Mietkowa więc nie było co fotografować. No chyba że taki Trójgarb gdzieś za pagórkiem.



*zawsze mam dylemat pisząc o płaskiej trasie. Bo tyle ma to wspólnego z płaskością co Agrykola z górą.
Kategoria 0-50 km


  • DST 57.00km
  • Czas 03:38
  • VAVG 15.69km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Podjazdy 1471m
  • Sprzęt Kwasożłopka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wielka Lenisowa

Sobota, 11 października 2014 · dodano: 11.10.2014 | Komentarze 6

Cały wczorajszy dzień w pracy zastanawiałem się co tu w sobotę robić. Siły się wychorowały, chęci tak sobie. Już nawet stwierdził, że najpierw wyśpię się, potem coś pokręcę bo mam dużo zajęć i to nie byle jakich bo rowerowych! Mam karton części ale o tym ciiiiiii :D Coś mnie jednak wieczorem podkusiło żeby zobaczyć na necie "prognozę pogody" i błogie marnowanie czasu zakończyło się brutalnym ciosem od Lei która napisała żem leń... No racja, czym prędzej wyłączyłem to szatańskie urządzenie i ustawiłem budzik na czwartą... no na piątą bo trochę czwarta była przegięta. Rano budzik zaczął wrzeszczeć, wyłączyłem go, po czym mrugnąłem oczami tak przez kolejne czterdzieści minut kurde. Leń ze mnie straszny. Start jeszcze na latarce, ucięło mi na liczniku przez to 3 km bo okazało się że licznik postanowił nie pracować przy włączonej latarynce. Chyba zbliża się ten dzień kiedy oddam komuś kogo nie lubię bezprzewodowy licznik.



Słabe zdjęcie jako słaby przerywnik słabej jazdy. Wciąż jestem pociągający. Farmakologia, naturalne cuda, okłady z kota czy też ocieranie się o rower przyniosło skutki takie sobie, ale jest lepiej. Mam nadzieje, że wytelepanie na Sowie przyniesie lepsze skutki. Sowa, Sowa, ciągle Sowa. Nuda? A skądże znowu! Góry o tej porze roku zmieniają się z tygodnia na tydzień. Jeszcze niedawno zielono, dziś pojawiają się kolory, zapiekanki, prostytutki.



Właściwie to nie miałem wjeżdżać na szczyt, ale piękny tekst o naszych kochanych górach z najnowszego BikeBoardu nie pozwalał mi przelecieć gór bez chwili kontemplacji na szczycie. Kontemplacji nie byle jakiej bo z dwoma idealnymi bananami, takimi zakrzywionymi nie spełniającymi norm unijnych, żółtych ale w środku twardych jak zielone. Miodzio! :D Chyba zapomniałem dodać którędy jechałem, ale to w sumie nie ważne. Najważniejsze jest to, że na ostatniej prostej do nóg doszedł sygnał o planowanym zjeździe niebieskim i te automatycznie przełączyły się na tryb zjazdowy czyli zmiękły i nie bardzo chciały do góry. Za to w dół zagrała piękna muzyka z małym zgrzytem w postaci małej gleby. Taka gleba spd tylko bez spd, nie zdążyłem się podeprzeć. Trzepłem się w złe kolano aż sobie kucłem i pozłorzeczyłem po czym poleciałem dalej w dół bo jeszcze trochę zabawy zostało. Tyle, idę spłodzić potwora.








  • DST 8.00km
  • Czas 00:24
  • VAVG 20.00km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Sprzęt Kwasożłopka
  • Aktywność Jazda na rowerze

bla*

Piątek, 10 października 2014 · dodano: 10.10.2014 | Komentarze 1

Gdyby mi się chciało jak mi się nie chce.
Gdybym miał tyle siły ile miałem choćby tydzień temu.
Dupa zbita przez choróbsko, a kostka bauma substytutem sudeckich kamieni.

*kolejny mądry tytuł, bo jak to śpiewa Nosowska "obowiązek obowiązkiem jest wpis na bikestatsie musi posiadać tytuł" czy jakoś tak.
Kategoria 0-50 km