Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Radzio ze Świdnicy. Mam przejechane 13998.20 kilometrów w tym trochę w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.74 km/h i kot się z tego śmieje.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy cremaster.bikestats.pl
Free counters!
  • DST 40.00km
  • Czas 03:03
  • VAVG 13.11km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Podjazdy 705m
  • Sprzęt Mroczne Widmo
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kto rano wstaje temu dalej gorąco

Niedziela, 19 lipca 2015 · dodano: 19.07.2015 | Komentarze 10

Przy aktualnych temperaturach aż prosiło się o nocną jazdę, ale burze skutecznie mi w tym przeszkodziły. Skoro nie ma się tego co się lubi to wstaje się rano by zaznać odrobiny ciemności.



O 4 rano w mieście gorąco, za miastem mgły w których jest gorąco i mokro. A gdzieś daleko resztki burzowych chmur i dzisiejszy cel.


Jadę bardzo luźno, żadnej spiny zwykły relaks. Po drodze żadnego rowerzysty i tu się pytam kiedy jeździcie jak nie rano? :D



Na Tąpadłach jeszcze spokój, podjazd na Ślężę taki spokojny. Jestem pierwszy? Pod szczytem mijam parę schodzącą w dół. Jeden rzut oka i już wiedziałem co oni tam robili jeszcze parę minut temu ;) Gość musiał mieć wielkie działo bo niósł wielki statyw. Nie to co moje chybotliwe statywy za 5 zł :D



Dobra do sedna. Paczyłem wczoraj na mapę, paczyłem i nagle moją uwagę przykuł kawałek szlaku o nazwie "wysoki spad". Szybki rzut oka w google i jest jedna wzmianka o nim na forumrowerowym

Jest też fajny szlak o nazwie wysoki spad

Fajna nazwa i fajnie przecina poziomice. Bo Ślęża proszę państwa jest górą inną niż inne:) Poganie, sekciarze, onaniści, kosmici, Mongoose, fałszujący organista to jeszcze nie wszystko co można tu znaleźć. Tutaj wiele dróg ma swoje nazwy. Moim faworytem jest droga dzikiej świni. Urocze.


Początek zjazdu czerwonym, mokro ślisko.


Tak ślisko że nie złapałem ostrości.

Za granicą rezerwatu w zakamuflowane lewo i jestem już na wysokim spadzie. Ani on wysoki, ani spad. Ot mało Śleżańska droga pokryta liśćmi, później zarośnięta przez krzaki. Nic ciekawego. No dobra, coś mnie tam zaintrygowało i wrócę tam jeszcze (jeśli nie zapomnę) bo musiałem uciekać przed popularnością wśród komarów.

Później to już niebieskim rowerowym do drogi Piotra Włosta do Polany z Dębami by przelecieć się w dół żółtym. Moje kolorowe kolano trochę bolało na zjazdach więc odpuściłem sobie coś więcej na Raduni i pomknąłem asfaltem w dół niczym Mark Renshaw na TdF. No dobra, jak jego połowa. Chociaż się starałem, to licznik dobił tylko do 53 km/h. Szybciej to tylko lecąc w przepaść i to nie jest wcale takie pewne przy tych oporach :)





  • DST 12.50km
  • Czas 00:32
  • VAVG 23.44km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

dpdpdp

Piątek, 17 lipca 2015 · dodano: 17.07.2015 | Komentarze 0

Hgw ocb w tyt.


  • DST 25.00km
  • Czas 00:57
  • VAVG 26.32km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Podjazdy 288m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Modliszów

Środa, 15 lipca 2015 · dodano: 15.07.2015 | Komentarze 2

Miało być wcześniej, było wieczorem.
Miało być spokojnie, było mocno.
Miałem godzinę i się zmieściłem :)

Czasem fajnie wskoczyć na rower który jeździ. Może nawet dam w najbliższym czasie odpocząć Spectralowi? Trzeba budować formę przed urlopem ;)


Kategoria 0-50 km


  • DST 37.00km
  • Czas 03:31
  • VAVG 10.52km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Podjazdy 1252m
  • Sprzęt Mroczne Widmo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Grupowe Kalenicosowienie

Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 13.07.2015 | Komentarze 6

Zacznę od końca. Poniedziałek, godzina 6:00 pojawiam się w pracy i słyszę na dzień dobry "widać że jeździłeś..." miło :)

Sobota, dostaje smsa informującego o tym że mam już plany na niedziele. Po chwili dostaję od szefowej mapkę i staje się jasne mimo że Lea sama jeździć jeszcze nie może to nie oznacza że reszta będzie miała lżej, oj nie :)


Tutaj jeszcze spokojnie, luzik i najmodniejsze kolory w tym sezonie. Zdecydowanie brakowało mi tu pewnej osoby do pociągnięcia ostro do przodu.

Chwile zastanawiam się nad dojazdem własnymi siłami, ale nie miałem nastroju. Zresztą nie potrafię jeździć na rowerze. Zaliczam glebę pod domem (kupię tanio boczne kółka) i obijam nieźle kolano. O ile glebą później się chwalę, to już drobnym urazem niet. Do miejsca zapakunkowego dojeżdżam jedną nogą :D Bo jak mówi przysłowie trzeba mieć twardego, nie mientkiego czy jakoś tak.


Na miejscu okazuje się że da się jakoś kręcić drugą nogą, może podjazd na Kalenicę nie wyszedł przez to najlepiej ale to nie ważne. Wieżę na Kalenicy to ja sobie odpuściłem, nie widziało mi się wchodzenie po schodach.



Na zjeździe zdecydowanie było lepiej, tego dnia każdy zjazd był dla mnie lepszy niż podjazd. Z małym wyjątkiem ale to później.

Powrót na Jugowską, uzupełnienie płynów i jazda dalej pierwszym fragmentem którego wcześniej nie znałem. Kawałek niebieskim, a później niczego złego nie zapowiadający singielek gdzie po fakcie pojawiają się ochraniacze. Później morda się cieszy, zielony szlak płytami do góry. Kiedyś wydawał się trudniejszy, ale wciąż jest fajny.



Na Kozim Siodle obejmujemy kurs wiadomy, do schroniska Sowa.


Canyon - Reszta Świata 3:1

Chwila odpoczynku do rowerów, uzupełnianie co komu potrzebne i próba nawiązania nowych znajomości.


Daleka kuzynka mojej Łatki...


... i jakiś jej kumpel śwrujący pawiania


Tyle zdjęć kotów bo to przekaz nadprogowy skierowany do jednej nieuświadomionej osoby co to wybrała się do Orła, a nie do Sowy ;)

Po zaliczeniu pierwszy raz Wielkiej Sowy zjeżdżamy z samego szczytu niebieskim. Tam wyczuwam lekką nutę chęci poznęcania się nad nami przez autorkę trasy, wszak sama wpakowała się tam chyba tylko raz, a to już o czymś świadczy ;) Po straceniu naskórka na kończynach górnych zaczęliśmy tracić naskórek na kończynach dolnych. Później okazało się że to był zjazd masochistów bo jednogłośnie uznaliśmy ten fragment za najfajniejszy tego dnia.



Po niebieskim pędziliśmy w dół czerwonym gdzie jako osoba oddelegowana do bycia przewodnikiem dałem pupy. Było szybko, zapomniałem że mieliśmy gdzieś skręcić i trochę więcej niż planowo podjeżdżaliśmy asfaltem. Chyba nikt mi nie miał za to za złe, podobno ktoś tam sobie poskakał na tym nieplanowanym fragmencie ale ja nic nie widziałem bo jechałem pierwszy ;);)

I pisząc to w tym miejscu właśnie padł mi net, trochę wybijając z rytmu ale właściwie nie ma co tu więcej pisać. Dosyć standardowy powrót na Wielką Sowę z Przełęczy Walimskiej, potem zjazd przez Kozie Siodło czyli jak ja to ostatnio nazywam "jeb, jeb, jeb, jeb, jeb, jeb" wypowiadane bardzo szybko. Wszystko lata, ludzie uciekają, kolano ma już dosyć. Mam tam gorętszy moment, coś jakby przy zwrocie zeszła mi opona z obręczy. Powiem krótko, doświadczenie zimowych jazd już któryś raz ratuje mi tyłek :)



Bo z kotami nigdy nie wie, oj nie wie się...


Kategoria >800m n.p.m., 0-50 km


  • DST 23.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 15.33km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Podjazdy 269m
  • Sprzęt Mroczne Widmo
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczytna

Sobota, 11 lipca 2015 · dodano: 11.07.2015 | Komentarze 4

23 km, mało? Dużo, Pani D. wróciła.



Sam siebie pochwale za zjazd singlem ze Szczytnej, na trudniejszym fragmencie trawsko tak porosło że nie widać po czym się jedzie. Nie widziałem, więc nie myślałem o tym co pod kołami i nie kombinowałem. Następnym razem ze Szpiczaka zjadę z zamkniętymi oczami. Jestem genialny. Komuś przede mną nie poszło i wygniótł trawsko obok ścieżki.

Pierwsza jazda w nowych rękawiczkach, po zjeździe z Kiełczyńskich postanowiłem sprawdzić jak się sprawują szorując po asfalcie. Jestem genialny :)


Kategoria 0-50 km


  • DST 7.00km
  • Czas 00:22
  • VAVG 19.09km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Sprzęt Kwasożłopka
  • Aktywność Jazda na rowerze

miasto

Czwartek, 9 lipca 2015 · dodano: 11.07.2015 | Komentarze 0

statystka


  • DST 102.00km
  • Czas 07:06
  • VAVG 14.37km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 2466m
  • Sprzęt Mroczne Widmo
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nakarmić robactwo

Sobota, 4 lipca 2015 · dodano: 05.07.2015 | Komentarze 3

Podczas kręcenia kilometrów nie ucierpiało żadne zwierze, taką mam nadzieję.

Przepraszam dziewczyny spod Orła za oślepienie, ale o tej godzinie to się śpi.

Dziękuję terrorystom parkującym pod tamą za to, że tzw. władza postanowiła wprowadzić ruch jednokierunkowy. A kontrapas gryzie. Terrorystom bo nie chcę pisać znowuż że burakom.

Gratuluje sobie za zakup żurawinowego Isostara, dawno niczego gorszego w ustach nie miałem. Z braku laku może robić za klej.



Żaby, żaby, wszędzie żaby. Nawet na podjeździe jedną prawie rozjechałem. Na zjazdach żadnej nie widziałem...

Pierwsza setka w tym roku, ostatnia była ponad rok temu Pierwsza seta Spectralalala i tak właśnie wygląda mojsza definicja Ęduro. Toż to nawet Bill Clinton powiedział "Wytrzymałość, głupcze!". Wpis ostro chaotyczny, nie ukrywam że jestem fanem Kazimierza Staszewskiego więc to taki mój kolejny zlew powszedni.

Początek tradycyjnie. Glinno, niebieskim do Przełeczy Walimskiej, potem fioletowym. Chciałem z fioletowego na zielony ale trafiłem na sypialnie much i uciekałem stamtąd w podskokach. Tak przy okazji, wyrównali fioletowy, wyrównali czerwony, normalnie szpilkostrady. To pewnie z okazji zeszłotygodniowego maratonu mtb żeby przypadkiem nie było zbyt trudno? Wredny, oj wredny ;)



Szybkie zdjęcie kota na szczycie, wszystko tam było szybkie. Zaatakowały mnie jakieś małe muszki, możliwe że z Albanii. Teraz jest już spoko, ale rano miałem ręce w czerwone kropki :/ W ostatnim Ślężańskim wpisie zapomniałem wspomnieć o spotkaniu czterech prawilnych gościach bez koszulek na rowerach komunijnych, beka jak wuj. Jakoś mi się to teraz przypomniało.

Zjazd czerwonym przez schroniska, o dziewczynach już wspomniałem. Nie da się oderwać ręki od kierownicy by pyknąć latarki na spokojnym nocnym zjeździe ;) Na dole coś śmierdziało, ale nie byłem to ja.

Dalej asfaltem w dół przez Sierpnicę, pierwszy raz tej nocy zrobiło mi się chłodno. Jaka ulga.

Kierunek Szpiczak, bez większych historii.


Nie pytać co to na mapie pod Szpiczakiem, nie pytać.


Nawet nie próbowałem zjeżdżać, załapałem mały kryzys jak zwykle przy wschodzie słońca. Wilkołaki, słońce, taka sytuacja. Cisza.

W takiej ciszy - tak ucho natężam ciekawie,
Że słyszałbym głos ze Świdnicy. - Dupa nad koło, nikt nie woła.



A w Zagórzu bez zmian

ciach ciach nie ma darmowej reklamy


  • DST 21.00km
  • Czas 00:52
  • VAVG 24.23km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Podjazdy 90m
  • Sprzęt Kwasożłopka
  • Aktywność Jazda na rowerze

myjnia

Środa, 1 lipca 2015 · dodano: 02.07.2015 | Komentarze 0

Cube też wziął prysznic :)


Kategoria 0-50 km


  • DST 37.00km
  • Czas 02:09
  • VAVG 17.21km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 625m
  • Sprzęt Mroczne Widmo
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ślęża przed pracą

Poniedziałek, 29 czerwca 2015 · dodano: 30.06.2015 | Komentarze 0

Wczorajszy wypad odprawić modły na Ślęży. Mokro, pusto, a na zjeździe ze dwa autokary krasnali ;) W drodze powrotnej zahaczyłem o myjnię bo czarnuch po paru zjazdach był już bardziej brązowy niż czarny.





Kategoria 0-50 km


  • DST 50.00km
  • Czas 04:12
  • VAVG 11.90km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Podjazdy 1203m
  • Sprzęt Mroczne Widmo
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góra pierwotnego zła

Sobota, 27 czerwca 2015 · dodano: 27.06.2015 | Komentarze 4

Miałem dziś startować w Walimiu, nie wystartowałem :) Sorry, taki mamy klimat i miałem ochotę na coś konkretnego a nie jakieś tam Walimskie pitu-pitu. Konkrety miały być gdzieś indziej, ale znów ten klimat... postanowiłem że tenteguję i jadę na Ślężę z postanowieniem że albo będę mokry od potu, albo od deszczu i ogólnie mam to gdzieś. Najpierw było trochę tego drugiego, potem tylko to pierwsze w dużej ilości.



Dostałem zakaz zjazdu czerwonym szlakiem po deszczu, chociaż trudno było jednoznacznie określić czy tu coś padało. W sumie mało ważne bo wilgotność w powietrzu była prawie jak podczas deszczu. Skoro zakaz to zakaz, ale zakazu nie było na czerwony w stronę Wieżycy.



Na HT walczyłem tam o niewyrwanie mi rąk, na fullu to się jedzie aż miło.



Planowany powrót na Przełęcz Tąpadła czarnym szlakiem zakończył się na skrzyżowaniu z czerwonym. Chwila zadumy, przemyśleń... Talas w dół i wio w górę. W zakazie nie było mowy o jeździe w górę.



Ciężko, ciężko, ale do schodów da się dojechać. Potem rower na plecy i wspinaczka by oddać magii i potędze góry należytą cześć.


Allez!

Drugi raz ląduje na szczycie Ślęży, zjazd żółtym. Na początku mnóstwo ludzi, prędkość zerowa. Jakaś Niemka wydarła się, że za zakrętem reszta oddzi.... reszta grupy idzie. W 39 nie byli tacy strachliwi. W końcu dotarłem do ścieżki wzdłuż żółtego i tam się zaczęło:) Wyłączyłem myślenie, włączyłem radość z pracy zawieszenia i mijania drzew. Najlepiej przejechany fragment w życiu, rozmowa z górami dała efekt ;)

Potem kawałek Raduniowania, powrót przez Kiełczyńskie i obżarstwo.




Podobno okazało się, że Radziory nie strusie i też potrafią latać, kto ich tam wie.
Kategoria 50-100 km