Info
Ten blog rowerowy prowadzi Radzio ze Świdnicy. Mam przejechane 13998.20 kilometrów w tym trochę w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.74 km/h i kot się z tego śmieje.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Luty1 - 3
- 2015, Grudzień14 - 7
- 2015, Listopad13 - 4
- 2015, Październik12 - 0
- 2015, Wrzesień20 - 36
- 2015, Sierpień25 - 75
- 2015, Lipiec13 - 34
- 2015, Czerwiec12 - 28
- 2015, Maj17 - 37
- 2015, Kwiecień11 - 18
- 2015, Marzec11 - 13
- 2015, Luty9 - 21
- 2015, Styczeń5 - 7
- 2014, Grudzień13 - 10
- 2014, Listopad11 - 17
- 2014, Październik13 - 20
- 2014, Wrzesień9 - 15
- 2014, Sierpień12 - 6
- 2014, Lipiec11 - 3
- 2014, Czerwiec12 - 10
- 2014, Maj16 - 18
- 2014, Kwiecień12 - 23
- 2014, Marzec6 - 5
- 2014, Luty8 - 10
- 2014, Styczeń6 - 10
- 2013, Grudzień7 - 21
- 2013, Listopad10 - 34
- 2013, Październik14 - 33
- 2013, Wrzesień12 - 10
- 2013, Sierpień12 - 2
- 2013, Lipiec7 - 3
- 2013, Czerwiec6 - 1
- 2013, Kwiecień1 - 3
- 2012, Czerwiec3 - 0
- 2012, Maj10 - 0
- 2012, Kwiecień7 - 0
- 2012, Marzec12 - 2
- 2012, Luty3 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
>800m n.p.m.
Dystans całkowity: | 3574.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 221:13 |
Średnia prędkość: | 16.16 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.00 km/h |
Suma podjazdów: | 51698 m |
Liczba aktywności: | 50 |
Średnio na aktywność: | 71.49 km i 4h 25m |
Więcej statystyk |
- DST 60.50km
- Czas 03:09
- VAVG 19.21km/h
- VMAX 60.00km/h
- Sprzęt Wajperka
- Aktywność Jazda na rowerze
Niechciej
Sobota, 12 października 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 3
Kompletnie nie chciało mi się dziś ruszyć tyłka, to pewnie przez to że w nocy słuchałem jak deszcz pada. Jednak nie jestem piłkarzem więc nie poddałem się ;)Trasa ani dystans nie powala, wiem. Niebieskim na Walimską przełęcz, potem zielono-kolorowym do Rzeczki i w dół trzymając mocno kierownicę żeby nie odlecieć na tych dziurach przy takim przyjemnym nachyleniu.
Właściwie dzień bez historii. Nie licząc totalnych ogórków na szlakach, weekend. Na fioletowym, tak mniej więcej po środku między przełęczą Walimską a żółtym szlakiem spotykam ogórki idące od żółtego i moje ulubione pytanie "czy tędy dojdziemy na Sowę?". Jeszcze rano czytałem o absurdalnych pytaniach na egzaminie na przewodnika. Może w absurdalnych pytaniach jest metoda?
Jak wejść na szczyt?
a)iść do góry
b)iść płaską drogą w poprzek stoku
c)iść w dół
Pomijam kwestie braku mapy czy rzucenie chociaż okiem na necie. Oczywiście z uśmiechem wytłumaczyłem, że albo niebieskim z przełęczy, albo żółtym jak się cofną. I kurde zapomniałem im powiedzieć, że mają iść w górę...
Kawałek dalej spora grupka dopada dwójkę rowerzystów na czerwonym szlaku z pytaniem którędy... Potem prawą stroną idzie facet gadając przez telefon i nagle wyskakuje mi na lewą którą jadę. Przypływ marudności mimo jesiennej piękności.
jesień nie marudzi tylko pięknieje© cremaster
ach© cremaster
och© cremaster
uch© cremaster
Kotów brak, pewnie spały.
Tylko świat przejeżdżony rowerem jest coś wart.
Kategoria >800m n.p.m., 50-100 km
- DST 62.00km
- Czas 03:45
- VAVG 16.53km/h
- VMAX 51.00km/h
- Sprzęt Wajperka
- Aktywność Jazda na rowerze
ciepła, pozytywna Sowa
Wtorek, 8 października 2013 · dodano: 08.10.2013 | Komentarze 4
Wprost niesamowicie mi się dzisiaj spało, od niepamiętnych czasów tak dobrze nie spałem. Aż nagle zadzwonił budzik i nawet mnie nie wkurzył. Nawet chyba mu specjalnie podziękuję bo dzień dziś wspaniały, wszystko jest piękne i kochane. Nawet spory pies który wybiegł na drogę okazał się kochanym pieszczochem który chciał towarzystwa. Aż nadto. Przebieg towarzysząc mi całą Michałkową, jednak nie chciał odpuścić wraz z końcem wioski. Zatrzymałem się, on też, ale po chwili ruszył dalej drogą zamiast zawrócić. I tak wlokłem się za nim aż do rozwidlenia dróg, on pobiegł w swoją stronę, ja w swoją. Bałem się, że się nie odczepi ode mnie i po pierwsze będzie mi płoszył koty, a po drugie to nie chciałbym go zaholować na Sowę...Dalej już tylko kochane koty, kochane krowy, kochane rozdarte ryje wycieczki szkolnej na szczycie. Heh, "patrzcie wjechał tu rowerem" no wjechał dziwne prawda? Może jestem chory albo chociaż jakiś głupi. Liczyłem, że na szczycie nie będzie nikogo albo parę takich innych dziwaków co to po górach się kręcą zamiast na pejsie siedzieć. Ale nawet to dzisiaj nie było w stanie zepsuć mojego wspaniałego nastroju. W sumie to nie wiem czy wypada używać zwrotu "kochane" w stosunku do tej wycieczki bo coś czuję że mimo wspaniałej pogody dziewczyny mogły być nie letnie a zimne. Suchar taki, a co :)
Nad jeziorem spotkałem słońce wychodzące zza chmur
Jezioro Bystrzyckie© cremaster
Natrzaskałem tam zdjęć jak Japoński turysta
Jezioro bystrzyckie© cremaster
przerwa na kota
Kot pasterski© cremaster
Na szczycie standard
Wieża© cremaster
Na podjeździe zielonym do czerwonego zero ludzi, na zjeździe niebieskim zero ludzi, zero wiatru, słońce, ciepło, czegóż chcieć więcej? Zjazd niebieskim do przełęczy Walimskiej no, no, całkiem fajny. Dwa razy musiałem zejść z roweru w miejscach gdzie zdecydowanie to nie na mój rower i nie na moje umiejętności. Na fragmencie gdzie jest płasko i bez kamieni co zrobiłem? Przeskoczyłem przez kierownicę. Ostatnio umilam sobie czas takimi ewolucjami. Dzisiaj poprawiałem sobie pantalony i nagle hop lecimy. Lądowanie pewne ale bez telemarka. Cały ten pozytywny dzień majty postanowiły też oznajmiać mi uczucia w sposób zdecydowanie odmienny od tego który lubię ;)
Kawałek niebieskiego© cremaster
A z przełęczy pojechałem dalej w dół niebieskim, szkoda było dnia na tułanie się po asfaltach.
Niebieski szlak z Przełeczy Walimskiej© cremaster
O ile poza szczytem Sowy nie widziałem żywej duszy, tak zajeżdżając z powrotem na przełęcz zobaczyłem dwie okazałe turystki :D
Turystki© cremaster
Kategoria 50-100 km, >800m n.p.m.
- DST 95.00km
- Czas 05:19
- VAVG 17.87km/h
- VMAX 48.00km/h
- Sprzęt Wajperka
- Aktywność Jazda na rowerze
(prawie) Woliborska z Rudą
Sobota, 5 października 2013 · dodano: 05.10.2013 | Komentarze 1
Nie wiem od czego zacząć, będzie trochę chaotycznego pisania.Na Przełęczy Walimskiej gonił mnie harcerz którego początkowo chciałem olać bo widzę gościa w śmiesznym zielonym stroju to myślę że może leśniczy nie chce mnie na szlak wpuścić. Ale okazało się że to harcerz z prośbą o odszukanie jakiś mrówek na szlaku bo mu się pogubiły. Mam awersję na tą organizację odkąd idąc pieszo na Ślężę szli za mną jak cień bo nie wiedzieli jak iść. Mapa wyrywana z rąk do rąk, kompasy, a te ciecie nie potrafiły iść za pomalowanymi drzewami. Doszło do tego, że robiliśmy sobie absurdalne przerwy co chwilę, a oni to samo. Masakra. Dziś powtórka. Znalazłem ich, wszyscy patrzą w mapę i nikt nic nie kuma. Oczywiście odpowiedzieli mi że sami zorientowali się że źle poszli. Tak, tak.
Przerwa na zwierzaki
Śpiący bohater zeszłego odcinka© cremaster
Tytułowa Ruda© cremaster
I tak po Sowich leciałem w kierunku Przełęczy Jugowskiej z której zaplanowałem sobie przejechanie się podpatrzonymi u Lei autostradami. Jeszcze przed Jugowską trochę się rozczarowałem bo błoto wyschło, a było takie wspaniałe na zielonym szlaku.
z kamyka na kamyk przeskakuje sroczka, nikogo nie kocha tylko kocie oczka© cremaster
Turlam się po tym kamieniach, a tu nagle sru zza pleców gość na fullu i tyle go widziałem :D
Wracając do autostrad. Mój świat przewrócił się do góry kołami, do tej pory autostradą nazywałem coś co przy tym jest brukową drogą.
Gładka jak futro dobrze odżywionego kota, względnie kobiece bądź kolarskie nogi(co kto woli)© cremaster
Założyłem, że skoro to takie gładkie i szeroki drogi to będzie też płasko. Kurde, a okazało się że jechałem windą góra, dół, góra, dół i tak w kółko. Ostre podjazdy, długie podjazdy, nawet fajnie. Gdy się zapomni że to droga w lesie to same plusy. Szeroko, gładko i zero ruchu. Nie licząc robotników dopieszczających tą drogę. Bliżej Woliborskiej zabawę psują rynny w drodze ale można to przeżyć. Do samej Woliborskiej nie dojechałem, zaczęło brakować mi czasu, musiałem być o 15 w domu bo Borussii mecz;)
Brakowało też sił, wracałem tą samą autostradą, chciałem z Bielawskiej polany zjechać zielonym, ale gdzieś się skrył i musiałem zaliczyć dwa duże podjazdy. Między Bielawską a przełęczą złapał mnie ostry kryzys, zaczęło odcinać mi prąd ale jechałem dalej. Z tego fragmentu pamiętam tylko koparkę i bardzo pozytywną rowerzystkę, ale że praktycznie nic na oczy nie widziałem to zostają mi domysły kto to mógł być. A i już praktycznie na przełęczy oprzytomniałem gdy zobaczyłem perfidnie zaparkowany samochód blokujący wyjazd z autostrady. Wtedy już wiedziałem że jestem w piekle, ale wciąż żyję.
heh© cremaster
Śnieżka© cremaster
Później położyłem się na kierownicy i pomknąłem w dół do śmierdzących Pieszyc, na tych paru kilometrach zjazdów zdecydowanie lepiej się poczułem, ale nie na długo. Przed Lutomią trafiłem na Józka wiozącego traktorem świńskie łajno do internetu. Masakra, śniadanie i dwa batony chciały wrócić. Dobrze banana że nie brałem bo to już byłby koniec. Całą drogę powrotną nachodziły mnie ciągle dziwne myśli, czasem mądre jak o tym że ja uciekam zegarkowi przez prawie 100 kilometrów a Bartosz Huzarski uciekał 240 kilometrów peletonowi. Szacun. A czasem prześladowała mnie pieśń o dupie Zaciera wraz z "jesteś zwycięzcą". Tak na zmianę.
Pod domem molestowałem kocie futro o 15:01, udało się, kim jesteś? jesteś zwycięzcą.
Zajechałem się strasznie dziś, ale to w sumie dobrze. Czasem fajnie dostać po tyłku żeby nabrać trochę pokory.
a pazurem chcesz?© cremaster
Najlepsze na koniec, wypieprzyłem się zjeżdżając ze ścieżki rowerowej pod galerią w stronę rzeki haha
Wszyscy dookoła będą się śmiać z ciebie
i będą mówili że jesteś barszcz wartościowy
kim jesteś? jesteś zwycięzcą!
A Borussia przerżnęła 2:0, trzeba było dojechać do Woliborskiej.
Kategoria >800m n.p.m., 50-100 km
- DST 69.00km
- Czas 03:56
- VAVG 17.54km/h
- VMAX 49.00km/h
- Sprzęt Wajperka
- Aktywność Jazda na rowerze
czarny/niewidzialny w Głuszycy
Czwartek, 3 października 2013 · dodano: 03.10.2013 | Komentarze 0
Jedno zdanie marudzenia. Nabłądziłem się na początku strasznie bo mnie inne szlaki strefy przyzwyczaiły do świetnego oznaczenia, a na czarnym nie było nic. Dopiero w miejscu gdzie szedł razem z zielonym coś się czasem nieśmiało pojawiało.A poza tym wspaniale. Zdecydowanie najtrudniejsza trasa jaką jechałem. Strome podjazdy (do Skalnych Bram dojechałem bez żadnej zrzutki z roweru, na śmiesznym crossie, jechałem natchniony jakby mnie Maja Włoszczowska pobłogosławiła), wąskie singielki z przepaścią po jednej stronie(i moim lękiem wysokości) i ostre zjazdy (kamienisto-skalnych nie zjechałem, zbyt pro wyglądały ale miękkiego błotnego nie odpuściłem, w trakcie zjazdu błędnik poinformował mnie że po czymś tak stromym jeszcze nie jechałem). Dzisiejszy dzień utwierdził mnie w przekonaniu, że w przyszłym roku muszę poderwać jakąś fajną dwudziestkę szóstkę albo dwudziestkę siódemkę z połówką :)
A wszystko to zaczęło się wcześnie rano od miłego spotkania
laski© cremaster
i mgieł
Jezioro Bystrzyckie© cremaster
kwa, kwa© cremaster
mgła© cremaster
parę kilometrów dalej
Skalne Bramy z daleka© cremaster
i z bliska© cremaster
Ślęża© cremaster
Tablica Skalne Bramy© cremaster
Skalne Bramy to bardzo przyjemne miejsce, ale musiałem się stamtąd szybko ewakuować bo chciało mnie zdmuchnąć. I tu był problem bo nagle rozgałęzienie na cztery ścieżki a oznaczeń niet. Najbardziej w lewo na zamek Rogowiec(praktycznie nic z niego nie zostało także nawet zdjęcia nie zrobiłem), potem na sam szpiczasty szczyt góry (korciło ale nie przy tym wietrze), następna nie wiem gdzie i czwarta to ta właściwa. Pozwiedzałem sobie klnąc na tym wietrze.
Widok ze Skalnych Bram© cremaster
no i lecim w dół
bajka© cremaster
poezja© cremaster
To tyle. Przez ten brak oznaczeń zacząłem w pewnym momencie żałować że na Sowę nie pojechałem, ale nie wymiękłem i jechałem dalej po tropach rowerowych kół w zamarzniętym błocie. Było warto :)
dzień dobry, chciałbym ubezpieczyć rower w Gotar© cremaster
KOTar gupi człowieku, KOTar© cremaster
Kategoria 50-100 km, Strefa MTB, >800m n.p.m.
- DST 73.00km
- Czas 04:12
- VAVG 17.38km/h
- VMAX 48.00km/h
- Sprzęt Wajperka
- Aktywność Jazda na rowerze
Sowie rykowisko
Sobota, 28 września 2013 · dodano: 28.09.2013 | Komentarze 0
Cele na dziś były dwa:-jeździć, jeździć, po Sowich jeździć
-nie być a mieć jelenia
Piękny dzień, zero wiatru, słońce, psy luzem w lesie, dzieci luzem, pingwiny stadem, wypinający tyłki grzybiarze, wspaniałe błoto, nic tylko jeździć dziś. Miałem luźne założenia że dojadę z Przełęczy Walimskiej na Jugowską po Sowie, a potem miałem zobaczyć co dalej. Tak sobie pedałowałem a to zielonym, a to fioletowym, żółtym, czerwonym. Żółtym to jednak nie bo coś tam bawili się koparką obok schroniska Sowa. Po drodze piesek luzem ale złapany za obrożę gdy przejeżdżałem (prawie się zesrał widząc rower) potem kolejny na smyczy ale smycz ciągnął po ziemi (ostatecznie właściciel przydeptał ją butem, super) następnie chciałem sobie umilić zjazd z Jugowskiej niebieskim szlakiem a tam co? po przejechaniu paru metrów widzę przed sobą dwa wielkie psy luzem (nie zauważyłem właścicieli bo od razu zawróciłem). Czyli weekend z dobrą pogodą.
Świdnica© cremaster
Milkaaa z sowiogórskiego mleka najdelikatniejszy smak© cremaster
Przycupnąłem sobie na pieńku wygrzewając się i podziwiając widoki które ostatnio zakrywała mgła. Relaks pełną gębą, to lubię.
Pyk i fota sztywnego fragmentu podjazdu na Przełęcz Sokolą
Rzeczka© cremaster
takie tam z pieńka
Spod wielkiej sowy© cremaster
gdybym miał statyw to zrobiłbym taki hdr że by oczy wypalił
Drzewo© cremaster
Jeśli ktoś przewinął do tego miejsca to teraz finał(ale jeszcze nie kot). Kto dziś kręcił się w tych okolicach mógł usłyszeć ryk jeleni, wspaniale niesie się po lesie. Gdy dojechałem do schroniska Sowa okazało się że nie pojadę dalej zaplanowanym żółtym więc cofnąłem się do góry kawałek pieszym czerwonym by odbić w prawo w czerwony rowerowy do Koziego Siodła. Właściwie to nie byłem pewien czy to ten szlak, ale droga wyglądała fajnie, taka trochę jakby zapomniania, kierunek odpowiedni więc wio. I to był strzał w dziesiątkę. Po przejechaniu kawałka w spokojnej okolicy z dala od uczęszczanych szlaków zaczął się jeleni koncert. Coś wspaniałego, zaczęło się rykowisko i jest czego posłuchać. Jadąc dalej co chwilę gdzieś dalej bądź bliżej rozbrzmiewał ryk, ale w gęstwinie nic nie mogłem wypatrzeć aż w końcu trafiłem, przez drogę przeszedł mi jeleń. Miał mnie głęboko w zadku, razem z błaganiami żeby się zatrzymał do zdjęcia. Ale jednak dorwałem go. Trochę śmieszne, o wiele wcześniej upolowałem muflona niż jelenia, no ale wreszcie udało się. Raczej młody osobnik, nie taki wielki jakbym sobie wymarzył, następny będzie większy.
Michał Jelonek© cremaster
Chciałem jeszcze zajechać na Bielawską Polanę ale powietrze ze mnie zeszło po spotkaniu jeleni, poczułem się spełniony i czerwonym szlakiem przez Kozią Równie(fajnie się zjeżdżało) pomknąłem na Przełęcz Jugowską.
Niedźwiedzia skała© cremaster
Amen© cremaster
Masyw Ślęży© cremaster
Świstak© cremaster
A w domu cud. Rower z grubą warstwą błota, twarz też swoje wyłapała, nogi zabłocone, ciuchy czyste. Kurde no jak?
Kategoria 50-100 km, >800m n.p.m.
- DST 65.00km
- Czas 03:18
- VAVG 19.70km/h
- VMAX 58.00km/h
- Sprzęt Wajperka
- Aktywność Jazda na rowerze
Wielka Sowa dwa
Niedziela, 22 września 2013 · dodano: 22.09.2013 | Komentarze 4
Trochę monotematycznie, ale jakoś tak wyszło. Jechałem w inne miejsce a wylądowałem na Sowie. Jakby to powiedzieć, zakochałem się w niej :) Dziś w górę i w dół zielonym z Przełęczy Walimskiej czyli łatwo i przyjemnie między grzybiarzami. Coraz lepiej mi się jeździ, nawet na zjazdach przestaje jechać jak lipa pisana przez C. Nawet nie wiem kiedy zbliżyłem się dzisiaj do 60km/h a tego od czasu szorowania plecami po asfalcie nie było.Wracając tak mniej więcej od Jeziora Bystrzyckiego cały czas drobnymi robalami po twarzy, głodny byłem ale jeszcze nie aż tak ;)
spsuli mi grzyba :(
buuu© cremaster
ale natura pokarała niszczyciela mojego grzyba, po drugiej stronie ścieżki siedział tak sobie grzybek
jakiś tam grzybek© cremaster
morał z tej historii taki: kopiąc muchomora przegapiasz wartościowego grzyba.
Co ja bredzę :D
Jadąc na Sowę liczyłem że wygrzeje się w słońcu na szczycie
Wielka Sowa© cremaster
i się przeliczyłem
chmura© cremaster
Chmurencja© cremaster
Góry Suche i pewnie parę innych© cremaster
no© cremaster
a to mnie jakoś przeraża zawsze gdy przejeżdżam obok
malunek© cremaster
A na koniec koty z MŚ w kolarstwie we Florencji pożyczone od Eurosportu, pod centrum prasowym.
Przypadek? Nie sądzę.
Kategoria 50-100 km, >800m n.p.m.
- DST 72.00km
- Czas 04:14
- VAVG 17.01km/h
- VMAX 43.00km/h
- Sprzęt Wajperka
- Aktywność Jazda na rowerze
Wielka Sowa
Piątek, 20 września 2013 · dodano: 20.09.2013 | Komentarze 0
Ostatnie dwa dni pochłonęły sprawy niezwiązane z pedałami, akurat wtedy gdy nawet słońce świeciło, no trudno. Wczoraj wieczorem miałem głowę pełną tras i nie miałem pojęcia co wybrać. Rano wpadłem na pomysł żeby jesienno-depresyjne stany załatwić czymś wielkim. Wielką Sową na przykład. Od dłuższego czasu chodziła mi ona po głowie, ale przyplątały się problemy z kolanem i musiałem o niej zapomnieć ale nie na długo. Kolano już działa tak jak powinno więc pomknąłem w góry. Na którymś podjeździe doszedłem do wniosku, że niby sezon się kończy a ja zaczynam łapać formę. W sumie to zrozumiałe, zacząłem jeździć w czerwcu. Sezon będzie długi :)Podjazd na Wielką Sowę zacząłem od czarnego szlaku z parkingu między Rzeczką a Sokolcem do Koziego Siodła. A tam trochę Woodstocku, przeorali wycinką i mnóstwo błota ale da się przejechać. Z Koziego Siodła czerwonym już na Sowę. Po kilku metrach jazdy zaczęła się podstawa chmur (jestem ekspertem lotniczym, w życiu parę razy przeleciałem przez kierownicę) i w tym miejscu właściwie już się wracałem bo nic nie widziałem przez zaparowane okulary, a ściągnąć nie mogę bo ślepy jestem. Warunki trudne bo do wyboru trasa po mokrych korzeniach, albo mokrych kamieniach. Zdecydowanie lepiej mi szło po kamieniach, ale raz musiałem podprowadzić rower. Na szczycie parę osób, rowerzystów zero. Potem zjazd żółtym przez Małą Sowę do zielonego rowerowego i autostradą na Przełęcz Walimską. Żółty okazał się za stromy, za mokry i za śliski więc spory kawałek pieszo pokonałem. Ale w między czasie wyszło słońce i całkiem przyjemny spacer z tego wyszedł. To mój pierwszy raz na Wielkiej Sowie więc oj tam oj tam.
Ten wyjazd to jeden wielki niewypał bo nie spotkałem kota na szczycie! A tak naprawdę to zacieszony zjeżdżałem do domu :)
ps
dopiero po wrzuceniu zauważyłem ile się rozpisałem, a właściwie to ważny jest tylko ostatni akapit ;)
ps2
Tym wyjazdem poprawiłem wynik z zeszłego roku, oczywiście to dystans śmieszny ale trzeba to odnotować
Grzybol ten sam co w ostatnim wpisie© cremaster
A tu już wiedziałem że będzie fajnie
Sowy© cremaster
O dokładnie tak
Czerwony szlak© cremaster
I tak
Na szlaku© cremaster
tak też
lalala© cremaster
tak w sumie też
tralalala© cremaster
a o czymś takim marzyłem
szczytowanie© cremaster
to już
Na szczycie© cremaster
fetysz, ale bardziej czeskie mnie kręcą
Drogowskaz na Wielkiej Sowie© cremaster
A to już po między Wielką a Małą
Wzgórza Wyrębińskie© cremaster
i teges
Drogowskazowo© cremaster
a na koniec trochę słońca wyszło i kolory inne
Żółty szlak© cremaster
prawie bym zapomniał :D świetne futro :)
Kocie na płocie© cremaster
Kategoria 50-100 km, >800m n.p.m.
- DST 71.00km
- Czas 03:42
- VAVG 19.19km/h
- VMAX 54.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Przełęcz Jugowska
Sobota, 13 lipca 2013 · dodano: 13.07.2013 | Komentarze 0
Nogi dzisiaj podawały więc zamiast Przełęczy Walimskiej zafundowałem sobie Przełęcz Jugowska zahaczając jeszcze o Sokolą. Na Przełęczy Sokolej miałem wielki dylemat czy jechać na Jugowską czy może spróbować się z podjazdem pod schronisko Orzeł. Ale chyba jeszcze nie czas na to. Na Jugowskiej dużo dziś kolarzy, chyba wszyscy trenowali dziś przed jutrzejszym Mount Ventux :)Lutomia Górna© cremaster
Dzisiaj tak mi się fajnie jechało, że nigdzie się nie zatrzymywałem robić zdjęcia. Tylko jedno z Lutomii Górnej bo zawsze chciałem to zrobić ;)
Kategoria 50-100 km, >800m n.p.m.
- DST 77.00km
- Czas 03:54
- VAVG 19.74km/h
- VMAX 55.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Przełęcz Jugowska
Wtorek, 29 maja 2012 · dodano: 25.03.2013 | Komentarze 0
Pogoda zwariowała i wszelkie wiosenne plany mi pokrzyżowała albo utrudniła, a także odebrała mi ochotę do uzupełniania wpisów. Jako, że wrzucam teraz trasę z końca maja zeszłego roku to coś mnie ściska widząc tą zieleń i ciepło. Ale każdy ma taką samą zimowiosnę więc nie będę już marudzić. A, że pisać mi się nie chce to wrzucę ze dwie fotki i mapkę dla odnotowania że spory kawałek trasy zrobiłem.pokój w Sokolcu© cremaster
Sokolec© cremaster
Kategoria 50-100 km, >800m n.p.m.
- DST 71.00km
- Czas 03:39
- VAVG 19.45km/h
- VMAX 61.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Przełęcz Jugowska i Rajdowcy
Czwartek, 19 kwietnia 2012 · dodano: 26.02.2013 | Komentarze 0
Strasznie słabo podszedłem do zaplanowania trasy, ale to potem. Początek trasy do Pieszyc to nic specjalnego. W Pieszycach lokalny przewodnik spod sklepu bełkotał znaczy tłumaczył mi, że lepiej tu się zjeżdża z góry niż podjeżdża. I gość miał rację. Podjazd na Przełęcz Jugowską od strony Pieszyc to straszna nuda. Żadnych widoków, zakrętów, nawet nachylenie nie robi wrażenia. Za to jazda w dół po gładkim asfalcie jest przyjemna. Jedyne urozmaicenie jakie miałem to śmigające rajdówki na zapoznaniu się z trasą Rajdu Świdnickiego. Nie wpadło mi do głowy, że mogą tamtędy jechać. Zjazd z przełęczy w stronę Sokolca to już inna historia. Świetne widoki rekompensują wcześniejszą nudę. Żeby tylko nie te dziury ;) W Walimiu wjechałem w wąską drogę prowadzącą do Glinna a omijająca Przełęcz Walimską. Wybrałem tak myśląc, że skoro jest rajd to będą jak zawsze śmigać po patelniach. Pech chciał, że akurat w tym roku postanowili poprowadzić inaczej trasę i znalazłem się na wąskiej, podrzędnej drodze z rajdówkami. Dobrze że to stosunkowo krótki kawałek był bo wzajemnie sobie przeszkadzaliśmy.Kamionki podjazd© cremaster
Przełęcz Jugowska© cremaster
spalona chatka na przełęczy
Przełęcz Jugowska© cremaster
Przłęcz Jugowska© cremaster
Kategoria 50-100 km, >800m n.p.m.