Info
Ten blog rowerowy prowadzi Radzio ze Świdnicy. Mam przejechane 13998.20 kilometrów w tym trochę w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.74 km/h i kot się z tego śmieje.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Luty1 - 3
- 2015, Grudzień14 - 7
- 2015, Listopad13 - 4
- 2015, Październik12 - 0
- 2015, Wrzesień20 - 36
- 2015, Sierpień25 - 75
- 2015, Lipiec13 - 34
- 2015, Czerwiec12 - 28
- 2015, Maj17 - 37
- 2015, Kwiecień11 - 18
- 2015, Marzec11 - 13
- 2015, Luty9 - 21
- 2015, Styczeń5 - 7
- 2014, Grudzień13 - 10
- 2014, Listopad11 - 17
- 2014, Październik13 - 20
- 2014, Wrzesień9 - 15
- 2014, Sierpień12 - 6
- 2014, Lipiec11 - 3
- 2014, Czerwiec12 - 10
- 2014, Maj16 - 18
- 2014, Kwiecień12 - 23
- 2014, Marzec6 - 5
- 2014, Luty8 - 10
- 2014, Styczeń6 - 10
- 2013, Grudzień7 - 21
- 2013, Listopad10 - 34
- 2013, Październik14 - 33
- 2013, Wrzesień12 - 10
- 2013, Sierpień12 - 2
- 2013, Lipiec7 - 3
- 2013, Czerwiec6 - 1
- 2013, Kwiecień1 - 3
- 2012, Czerwiec3 - 0
- 2012, Maj10 - 0
- 2012, Kwiecień7 - 0
- 2012, Marzec12 - 2
- 2012, Luty3 - 0
>800m n.p.m.
Dystans całkowity: | 3574.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 221:13 |
Średnia prędkość: | 16.16 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.00 km/h |
Suma podjazdów: | 51698 m |
Liczba aktywności: | 50 |
Średnio na aktywność: | 71.49 km i 4h 25m |
Więcej statystyk |
- DST 75.00km
- Czas 05:17
- VAVG 14.20km/h
- VMAX 44.00km/h
- Podjazdy 1257m
- Sprzęt Wajperka
- Aktywność Jazda na rowerze
majufka zimufka
Niedziela, 4 maja 2014 · dodano: 04.05.2014 | Komentarze 4
Heloł © cremaster
Zacznę od tego, że zdjęcia są świeżutkie, dzisiejsze, a nawet to co widzicie jest nadawane na żywo. Jednak od początku.
W myśl starego porzekadła "jak się bawić to się bawić, psa wywalić kota wstawić" wystartowałem o 4:20. Miało być o 4:00 ale długo zajęło mi ubieranie zimowych ciuchów... Taka majówka hehe. Streszczając to lód na drodze pojawił się w Glinnie, na podjeździe za Glinnem było całkiem wesoło bo tylne koło miało problemy z przyczepnością nawet z tyłkiem na siodełku. W górę jakoś jednak dało radę, ale w drugą stronę to już nie było szans.
Wielka sowa 4 maja © cremaster
W rzeczywistości śnieg był dużo niżej, bo już w lesie na podjeździe na Przełęcz Walimską, z niższych drzew zdążył już stopnieć.
Na Sowę © cremaster
Sowio i śnieżnie © cremaster
Miałem dziś chęć upolować muflona, ale trafiło mi się coś lepszego.
Wielka Sowa z kotem © cremaster
Schował się bo nie chciał być znowu na internetach (a przy okazji poczułem kocie uczucia na udzie) © cremaster
Zjazd z Sowy to najpierw sielanka czerwonym rowerowym, aż coś mnie podkusiło i wjechałem w jakąś nieoznakowaną drogę która kiedyś była szlakiem.
Stary Sowy © cremaster
Następnie na cel poszła żółta trasa Strefy MTB Głuszyca, znaczy się Strefy Sudety jeśli się nie mylę że tak to się teraz nazywa :)
Żółty szlak Głuszyca © cremaster
Tu też postanowiłem zboczyć z trasy i wyjechałem w Zimnej Wodzie(?). Górna część tej wioski czy jak to się dokładnie zwie to istny raj, kot na kocie, co dom to trzy koty grzejące się na słońcu. Lubię to :)
Na koniec pojęczę, mam straszny ból siedzenia, dawno nie siedziałem ponad 5 godzin :)
- DST 63.00km
- Czas 04:21
- VAVG 14.48km/h
- VMAX 46.00km/h
- Podjazdy 1212m
- Sprzęt Wajperka
- Aktywność Jazda na rowerze
majufka wiosnufka
Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 01.05.2014 | Komentarze 0
Wolny dzień a to znak że nie ma spania:) Na majówkę miało być mocno, ale różne przeróżne problemy sprawiły że plany poszły na późniejszy termin, zresztą z pogodą słabo ale to nie jest wymówka. Zawsze można było wyruszyć w nocy, a nie przed szóstą rano.Cele zastępcze na dzisiejszy dzień to:
Kot © cremaster
Sowa © cremaster
Sokół (bez Marysi) © cremaster
Do Przełęczy Walimskiej pojechałem przez Glinno i niebieski szlak, tu zaskoczenie warte odnotowania. Niebieskim szlakiem przejechałem o suchym kole, cud! Kto jeździ tam to wie :D
Wczoraj wieczorem robiłem mały test, ale nie śmieciłem czterema kilometrami na blogu. Dziś solidny test, całkowicie udany. A testowałem to
Smart Sam, Alex Rims ACE18, Piasta Novatec 802SB © cremaster
Taki zestaw musi wytrzymać tak mniej więcej do jesieni, potem rower do piwnicy i kończę karierę :D
A co do wrażeń z jazdy. Na asfalcie opona jedzie, ale to tylko 1.75 więc nie ma co tu stawiać oporu. W terenie za to jest ciekawiej. Na twardym nic specjalnego, ale niech tylko zrobi się miękko, błoto albo jakaś luźna nawierzchnia to od razu czuć jak rower wyrywa do przodu. Ale, ale. Na drobnym szutrze na zjeździe przy prędkościach powyżej 25 km/h tył zaczyna uciekać na boki. Doskonale czuć jak klocki ze środka opony zeskakują z kamyczków. Jednak pod górę na takiej nawierzchni jest przyczepnie :)
Kolejny cud dnia dzisiejszego. Byłem na szczycie Sowy o 8:45, ludzi 0 (zero) tylko wieżowi byli i namawiali żebym zjechał stokiem narciarskim haha :D Stok może kiedyś, dziś zjechałem czerwonym przez schroniska i co? Przy schronisku Sowa pusto, dalej pusto, dopiero ludzie pojawili się przy Orle. A aktualnie na szczycie jest tłok jak w cylindrze. Dziwne ludzie, gdy pogoda była to nie wybierali się w góry a jak się spsuła to tłum w górach. O pogodzie za chwilę.
Wstyd, nie dałem rady wdrapać się o pedałach na Sokoła, ech brak mocy. Za to fajnie się relaksowało na stoku Sokoła patrząc na mrówki wspinające się do góry.
Czerwona ściana na Sowę © cremaster
Nie trać głowy © cremaster
Po Sokole jechałem w stronę Włodarza, po małym postoju na szczycie jakiegoś pagórka, patrząc na pięknie wypiętrzające się chmury stwierdziłem że to już czas na nucenie pod nosem piosenki
I tyle z łapania opalenizny w majówkę. Jednak nie odpuszczę jazdy i w którymś z następnych wpisów będzie jazda po śniegu.
No i jeszcze jeden kot spotkany w drodze powrotnej, dzisiejszy wpis zawiera lokowanie rudych kotów.
Nie wiem co to za zwierz © cremaster
Śnieżka, Ślęża, Sowa, Śnieżnik ta zabawa po nocach się śni :)
- DST 65.00km
- Czas 03:50
- VAVG 16.96km/h
- VMAX 59.00km/h
- Podjazdy 1034m
- Sprzęt Wajperka
- Aktywność Jazda na rowerze
Sowa...
Wtorek, 31 grudnia 2013 · dodano: 31.12.2013 | Komentarze 2
..to już pewne. To ostatnia Sowa w tym roku :)Sowa © cremaster
Właściwie to dziś chciałem coś się pokręcić po Ślęży, ale jak rano zobaczyłem co tam pojeździli Lea i Toomp tak szybko stwierdziłem, że jestem cienki bolek i nie jadę tam bo będzie wstyd swój wpis robić:)
Nie będę się rozpisywać nad dzisiejszym dniem. Tak tylko krótko zamelduje, że śniegu ubyło na tyle że można na luzie podjechać z przełęczy walimskiej. Za to wesoło było na zjeździe czerwonym rowerowym, właściwie u góry było czysto, za to już przy samej Rzeczce lód na którym się... a przepraszam, wcale się nie wywaliłem tylko rowerka uciekła spode mnie a ja wylądowałem na nogach z rowerem leżacym pomiędzy nogami i tak suneliśmy po lodzie kawałek. Nie mam pojęcia jak ja się na nogach utrzymałem, jednak rowerzyści to genialni akrobaci, szkoda że przypadkiem nikt tego nie nagrał :D
A to przed szczytem trochę dobrze zmrożonego śniegu © cremaster
Kotek na koniec © cremaster
A tak naprawdę na koniec chciałbym zrobić małe podsumowanie roku tego. Rok powrotu na rower, rok przejściowy przed podjęciem decyzji co dalej robić. Czy połykanie setek kilometrów w poszukiwaniu czegoś fajnego czy może jednak adrenalina MTB. Właściwie gdzieś w lipcu byłem zdecydowany, że to pierwsze. Potem przyszedł sierpień, wiele się wtedy zmieniło w głowie i nie tylko w niej. Niby w sierpniu jeszcze pykłem swoje rekordowe 120 km, potem we wrześniu raz 109 km ale to już było podczas gorącego romansu z terenem... Trochę później pierwszy raz wjechałem na Sowę i przepadłem na dobre w błocie i kamieniach :)
zdjęcie z mojego przepastnego kociego archiwum © cremaster
To zdjęcie dobrze oddaje ten mijający rok. Według mojego kalendarza był to rok kota, następny też będzie rokiem kota. Można powiedzieć, że to doktor Kot. Kocie mruczenie ma właściwości regenerujące kości, więc nie bez powodu ocierał się o moje kolano. Cel na najbliższy czas to zrobienie porządku z kolanami, tylko ten brak zimy przeszkadza mi w koncentracji na ćwiczeniach, właściwie można użyć słowa rehabilitacji... Obuduje się mięśniami i będą śmigać :)
Cele na przyszły rok:
- wcale nic nie muszę :)
- no ale na Sowę wypadałoby wjechać
- uchylę rąbka tajemnicy, będzie przesiadka na coś normalnego do jazdy w terenie. Opcje są trzy: 26, 27,5 i trzecia opcja zrodzona nie dawno i jeszcze nie przemyślana dobrze (coś u kogoś na bikestatsie podejrzałem i spodobało mi się). Jeśli chodzi o 26 to już dawno mam upatrzony rower, 27,5 chciałbym bardzo ale tu największym problemem są... kolory. W odpowiadających mi kolorach są te najdroższe i najtańsze, to co pomiędzy jest obrzydliwe... Trzecia opcja byłaby najbardziej przyjemna, ale portfel mógłby tego nie przeżyć.
- nie napiszę, że chcę przejechać więcej niż w tym roku bo to nic trudnego
- jak spadnie metr śniegu i ściśnie 30 stopniowy mróz to może ogarnę htmla i blog zacznie wyglądać lepiej (jeśli czegoś nie zepsuje)
Całkiem przypadkiem wkleiło mi się tu zdjęcie Śnieżki... ;) © cremaster
- DST 66.00km
- Czas 03:57
- VAVG 16.71km/h
- VMAX 56.00km/h
- Podjazdy 1028m
- Sprzęt Wajperka
- Aktywność Jazda na rowerze
(nie) ostatnia Sowa tego roku?
Czwartek, 26 grudnia 2013 · dodano: 26.12.2013 | Komentarze 5
Miał to być wyjazd taki sam jak wiele innych, ale szybko okazało się że będzie całkiem inaczej. Gdzieś na podjeździe w terenie pojawia się Ona. A to dopiero psikus, fakt doganiam ją ale tak lekko kręci młynkiem pod górę, a blond włosy wystające spod kasku latają na tym halnym. Może tak się zapytać czy ona tak zawsze czy tylko dlatego, że zrobiło się ciepło? Nieee, przecież sam nie lubię być traktowany jak niespodziewana atrakcja turystyczna albo jak jakiś cudak co z choinki się urwał. Głupie pytania poszły w niepamięć, okazuje się że jest bardzo sympatyczna i też twierdzi że najlepsze błoto to takie co z przedniego koła leci.
No i kurde zadzwonił budzik, wymyśliłem sobie jazdę w ciemnościach porannych żeby zdążyć przed świątecznym folklorem. Ech, no trudno. Szybkie rozeznanie się w necie co się dzieje w pogodzie, bo wczoraj wszystkie prognozy wymyślały deszcz, a ICM nic takiego nie widział. Prawda leżała gdzieś pośrodku, na radarze coś tam niby było więc stwierdziłem, że wracam do łóżka, może znowu się przyśni. No przyśniła, łaciata kotka sąsiadów...
Drugie podejście do startu, coś koło godziny dziesiątej. Strasznie późno, wieje, a w dodatku boli kolano. Od kilku dni coś mnie tam teges, powinienem odpuścić ale nie mogłem. Oj tam, o tam. I tak odpuściłem kilka dni, a w szczególności wczorajszy. Planowałem sobie uczcić narodziny słońca podziwiając wschód w górach. Nawet nie pamiętam czy pogoda była rano, no ale ostatecznie nigdzie nie pojechałem. Ale to było wczoraj, a dziś to dziś.
Trasę wybrałem taką jak zwykle hehe, ponieważ wolałem jechać z twarzowiatrem niż halnym z boku. Zaraz po wyjeździe z miasta przemówił sam Strzybóg:
- Radosławie, Ty i Twoje bolące kolano rzuciliście mi wyzwanie. Przyjmuję je, wiatr będzie wiać z wielką siłą, jeśli dacie radę zdobędziecie mój szacunek i w drodze powrotnej przewieje Ci tak tyłek że nawet nie poczujesz kiedy dojedziesz do domu. Ale zaprawdę powiadam Wam, jeśli wymiękniesz i zawrócisz to i ja zamienię wiatr z południowego na północny byś jechał z pyskowiatrem, a całą tą krainę pokryje śnieg i nie odpuści do czerwca.
Zaskoczony pod nosem zamruczałem:
- kurde, ten barszcz był za mocny
Pisząc to trochę żałuję, że nie zrobiłem wcześniej z kilometra trasy by mieć alibi do przetestowania tego co zepsuto zmieniono na lepsze w bikestatsie. Łał, można dodać skreślony wyraz, ale działa to tylko na początku tekstu. Zaczynam rozumieć tą falę hejtu, jakbym nie był w miarę rozgarnięty w tym temacie to nie wiedziałbym jak wsadzić przekreślony wyraz gdzieś w środku. Ostatnio też zepsuto zmieniono na lepsze gpsies. Pochlastać się można. Podglądu też nie ma i nie wiem czy zabłysnąłem znacznikami i czy w ogóle mój słowotok będzie widoczny :D
Już wracając do samej jazdy.
Tu ma być zdjęcie, jak nie będzie to proszę zajrzeć do innego wpisu z Wielkiej Sowy i tam gdzieś powinno być zdjęcie wieży. W sumie ucieszyłem się, że można dodawać bezpośrednio zdjęcia, ale dupa bo limit.
Zima na Wielkiej Sowie © cremaster
Wyjechałem w ostatnim możliwym momencie, gdy dojechałem na Przełęcz Walimską na parkingu stało tylko kilka samochodów. Na Sowę pomknąłem fioletem, trasa przejezdna, trochę błota, trochę lodu. Banał, po drodze trochę ludzi. Puchowe kurtki i płaszczyki miały zaskoczone miny, a na wysportowanych kijkach nie robiłem żadnego wrażenia. Banał trwał do czerwonego już na sam szczyt. Tam gruba warstwa miękkiego śniegu, trzeba było prowadzić niestety. Wprowadzając już na bramie na szczycie idzie rodzinka z wąsatym wujkiem który rzuca żarcikiem że trzeba było zmienić opony na zimowe. Hahahehehehłehłe jaki oryginalny żarcik. Zjazd po tym śniegu był łatwiejszy, mimo slalomu między turystami. Tutaj było spoko, schodzili mi z drogi dokładnie tak jak chciałem, chyba telepatycznie ich na szlaku rozstawiałem. Cuda zaczęły się niżej, robiło się później i w góry napłynęło to co najgorsze. Nierozgarnięte tłumy z psami, pieskami, psinkami, pieseczkami. Oczywiście wszystko luzem. O ile jeszcze właściciele psów są na tyle świadomi, że łapią je/zapinają w smycz jeśli widzą rowerzystę, grzeszą tym puszczaniem luzem ale im można im jeszcze wybaczyć. Najgorsi są jak zawsze właściciele tych takich śmiesznych pchlarzy, tych wyrobów psupodobnych latających jak poje*ane po całym szlaku ku uciesze swoich właścicieli którzy ciesząc się razem z pieskiem kiedyś wpadną mi pod koło. Najlepsza była paniusia ze swoim uroczym yorkusiem (to nazywają psem?), już z daleka widziałem reakcję na mój widok, już myślałem że stanie się cud i złapie to coś na łapach, ale nie, skończyło się na komendach "czekaj piesku". Jakże żałuję, że nie udało się dokonać szprychami uboju rytualnego na tym kundlu. Już kiedyś byłem bliski tego gdy na DDRze podobna paniusia szła z czymś takim ino trochę większym. Zapiszczał, ale między szprychy nie wpadł. A paniusia chyba popuściła. Właściwie to nie wiem czemu się tak rozpisałem.
Tak szybko kończąc, opiszę jedno zdarzenie po którym szlag mnie trafił i krew nagła zalała. Zjeżdżając na odcinku między osadą co się chyba zwie Tonowice a Michałkową/Młyńską po jednej stronie są skały i taki dość ostry zakręt w którym przez owe skały nie widać co jest dalej w zakręcie.Sama droga ma szerokość samochodu i miejsca na rower. Zjeżdżając widzę, że jest tam dużo piachu więc stwierdziłem, że jednak zwolnię i z prawie zerową prędkością przejadę ten zakręt. I to jedna z lepszych decyzji w moim rowerowym życiu. Gdybym pojechał tam z normalną prędkością wydupiłbym w wesołą rodzinkę idącą całą szerokością jezdni, od pobocza do pobocza. Młodzi rodzice z wózkiem, dziadki, wszyscy oni równie głupi i w dodatku rozmnażają się. Jechałem rowerem, mogłem trzepnąć jedną osobę, może dwie, a gdyby jechał samochód? Nawet gdyby miał te 30 km/h, ile było czasu na reakcję? Koło sekundy? W sekundę to nawet sportowcom nie staje:) Gdybając dalej, teraz w górach jeździ mnóstwo niemiejscowych tablic, a w dodatku kierowcy mogą być w różnym stanie... Byłby temat dnia dla hiena24. Nie lubię przemocy, ale ustawiłbym ich w rządku i lał po pysku do oprzytomnienia.
Tu gdzieś powinny być zdjęcia kotów.
Jak ktoś doszedł do tego miejsca to podziwiam. Pozytywnie kończąc przy tamie spotkałem duży rodzinny peleton, z 10 osób jak nie więcej. Szok, zamiast pojechać blachosmrodem wsiedli na rowery. To było bardzo pocieszające :)
coś dzisiaj chciałem z kotami zrobić... © cremaster
...ale nie wypaliło bo to koty © cremaster
A tu gdzieś jest mapa i dupa nie ma, link wylądował gdzieś tekście. W dodatku cały tekst jest jednym ciągiem, super.
o super teraz jest, jakie to wszystko teraz łatwe
Przez te zmiany przypomniał mi się pewien filmik (tu ma być co z youtube ale oczywiście i ta opcja nie działa tak jak powinna).
ps Zapomniałem o najlepszym i jedynym co ważne w dzisiejszym dniu. 26 grudnia, rowerem na Wielką Sowę w krótkich spodenkach. Nananana, musiałem to napisać mimo, że zimnolubne ssaki mogą tego nie przeżyć ;)
- DST 70.50km
- Czas 04:20
- VAVG 16.27km/h
- VMAX 43.00km/h
- Podjazdy 1188m
- Sprzęt Wajperka
- Aktywność Jazda na rowerze
Rozgrzewające Sowie
Czwartek, 21 listopada 2013 · dodano: 21.11.2013 | Komentarze 0
Pogody lepszej przez kilka miesięcy nie będzie więc trzeba jeździć w takiej jaka jest. Wcale to nie pomaga mi, ostatnio mam problem z mobilizacją. Budzik na 4:30, rzut okiem za okno - mokro coś. Wróciłem do łóżka z myślą o dalszym spaniu, pięć minut i myśl o tym, że nasi piłkarze może podobnie budzą się rano i zamiast iść na trening śpią sobie dalej? No to pojechałem na fajne podjazdy. Najpierw Grządki z Walimia, a potem coś jeszcze bo nogi podawały że hej!Lubachowska tama w ciemnościach wraz ze szlakiem dla niebieskich strusi© cremaster
W ciemnościach spotkałem zajca, wilk był zajęty niuchaniem parę kilometrów dalej, trzy koty z czego dwa zwiały, a jeden przebiegł drogę i spotkaliśmy się na zakręcie. Chciał się zaprzyjaźnić ale miejsce było niezbyt. Niezwykle uroczej lochy nie spotkałem :D
Dzień pod znakiem mgieł, zgnilizna przejęła władzę.
Walim na żądanie© cremaster
Grządki przeleciałem nawet nie wiem kiedy tak mi się świetnie jechało. Nie mogłem zmarnować tej radości w nogach więc...
spłaszczone 28%© cremaster
Podjazd który darzę wielkim szacunkiem, wiele lat temu chciał mnie dobić na wycieczce szkolnej. Długa historia i niezbyt mądra, ale wszyscy przeżyli bo wtedy jeszcze nie było pejsbuka. Chciałbym napisać, że podjechałem z palcem w nosie. W sumie mógłbym nawet dwa sobie włożyć bo i tak z rozpaczliwie łapałem powietrze ustami. Noty za styl niskie, ale podjechane:) Właściwie to nie miałem wielkiego wyboru, z moim lękiem wysokości nie zjechałbym tego więc musiałem jechać przed siebie ;)
Schronisko Orzeł© cremaster
Tutaj na zgrupowania przyjeżdża nasza reprezentacja trenować przed meczami. Przez zerową widoczność nie dało uchwycić specyfiki tego boiska, a w szczególności jego lewej strony. Występuje tam specyficzna odmiana prawa Pascala
Kto wykopuje ten piłkę odkupuje bo i tak nie znajdzie gdzieś tam w dolinie© cremaster
Schronisko Sowa czyli kolejny akt w dramacie pod tytułem "Wycieczka szkolna i nauczyciel co zna się na mapie". Ale schronisko było ok i fajne terenówki mają© cremaster
I tak trochę wspominając dawne czasy dojechałem na szczyt i chciałem wciąż więcej, ale brakło mi pomysłu albo wyższych gór.
Wielki Kot paczy. wielkasowa.eu© cremaster
Na szczycie pusto. Kota brakło, nawoływałem ale gdzieś się w ciepłym zaszył. Jedynie spotkałem duży ślad po koniu, ale tego nie fotografowałem :D
Miska wielkosowiego kotka:)© cremaster
lodzik© cremaster
wake my up in July© cremaster
Zjazd był cudowny. Fioletowym do Walimskiej Przełęczy i dalej do Rościszowa bo chciałem sobie fajnie zjechać z dużymi prędkościami i ostrymi dohamowaniami do serpentyn. Tyle w teorii, w praktyce okazało się że z tej strony Sowy jest tak zajebista mgła, że siusiaczka widać. A właściwie nie widać, co jest fajną sprawą gdy na krzakach nie ma już liści haha:). Tak na poważniej to przez mgłę samą w sobie mało było widać, a przez ilość wody na okularach to już tyle co nic. Masakra. Ale i tak było warto się ruszyć z łóżka, co było znacznie trudniejsze niż dzisiejsza trasa.
- DST 65.00km
- Czas 03:48
- VAVG 17.11km/h
- VMAX 39.50km/h
- Podjazdy 1081m
- Sprzęt Wajperka
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierwszy śnieg
Piątek, 15 listopada 2013 · dodano: 15.11.2013 | Komentarze 7
Dzisiejszy wypad na Wielką Sowę sponsorowany jest przez wodę we wszystkich stanach skupienia. Już na początku złapał mnie deszcz, przesiedziałem ponad pół godziny na przystanku marudząc pod nosem że minusem jeżdżenia samotnie są takie chwile gdy kompletnie nie ma co robić i trzeba czekać. Ogólna mglisto-deszczowa zgnilizna kończyła się gdzieś za Michałkową. Im wyżej to przyjemniej, nawet mgła ładniejsza. Mniejsza z tym, specjalnie nie będę dziś wrzucał mglistych zdjęć i nic już więcej nie napiszę o niej.no to zima© cremaster
Już kawałek za Przełęczą Walimską pojawiał się śnieg, na pocieszenie dla tych co nie lubią zimy dodam że śnieg śniegiem, a błoto dalej błotem. Czyli to dopiero nieśmiałe zimowe zaloty.
Wieża© cremaster
Na szczycie było pusto, miałem po fotce wieży spadać w dół, ale oglądam się za siebie i jest. Moje małe marzenie wysłuchało moich ostatnich maru dzeń i spełniło się.
zima już się zbliża, a ja kota miziam se© cremaster
Właściwie to powinienem na początku napisać ostrzeżenie, że z 39 zdjęć jakie dzisiaj zrobiłem 24 to zdjęcia kota:3
Idealnie dopasowani© cremaster
Na koniec wrócę do spraw warsztatowych. Ostatnio złapałem kapcia, nic szczególnego. Przy ściąganiu koła zauważyłem coś jeszcze. Pękła mi szprycha w tylnym kole i to po złej stronie. Jak tego mogłem nie zauważyć? Ba, gdybym nie majstrował z tylnym kole to pewnie dojeździłbym tak do wiosny. Gdy zacząłem jeździć w ciemnościach, założyłem na szprychy takie beznadziejne odblaski co na dwóch szprychach się trzymają. I pech chciał że ta co pękła była jedną od odblasku i tak się trzymała na odblasku. Przedostatnio najechałem na kamień, coś głośno trzasło z tyłu. Zatrzymałem się, pooglądałem, wszystko się trzymało, nic nie latało to stwierdziłem że kamień musiał mieć bardzo dobrą akustykę. A tu jednak szprycha trzasła. Tak Wajperka wylądowała u doktora, pierwszy raz obcy facet ją dotykał :/
Wajperka© cremaster
- DST 96.50km
- Czas 05:34
- VAVG 17.34km/h
- VMAX 50.50km/h
- Podjazdy 1494m
- Sprzęt Wajperka
- Aktywność Jazda na rowerze
Dynamit Nobel A.G. Miłków
Niedziela, 10 listopada 2013 · dodano: 10.11.2013 | Komentarze 2
Góry Sowie to nie tylko świetne trasy rowerowe. To też smutna historia czasów sprzed siedemdziesięciu lat, ale także miejsce pełne tajemnic i teorii spiskowych.Jeszcze jakiś czas temu słowa listopad, góry, rower, setka kilometrów brzmiały dla mnie jak szaleństwo. No to szalejemy :)
Czarny kot w ciemnościach chwilę po wyjeździe z domu. To dobry znak.
szatan na płocie, znajomy ale wciąż nieufny© cremaster
Było tak pusto, że z przyjemnością trochę zboczyłem z trasy jeszcze w Świdnicy.
Świdnica© cremaster
Trasa przede mną długa, ale nie odmówiłem sobie wizyty na Wielkiej Sowie :) skoro już byłem w pobliżu...
autor zdjęcia chyba jeszcze spał© cremaster
witam w naszym świecie:)© cremaster
Z Sowy zjazd zielonym do czerwonego rowerowego prowadzącego na Kozie Siodło. Przynajmniej tak z mapy wynika bo próżno tam oznaczeń szukać;) Z Koziego Zieloną ekspresówką w stronę Sokolca/Jugowa.
z czasem ekspresówka przechodzi w gierkówkę© cremaster
mniam© cremaster
Później coś pochrzaniłem w zaplanowanej trasie więc asfaltem podjechałem do celu wycieczki. Fabryka materiałów wybuchowych Dynamit Nobel A.G. Miłków przyciągnęła najbardziej absurdalną teorią na temat cudownej broni Hitlera. Zachowała się tam budowla zwana "Muchołapką". Czym ona miała być? Spotkałem się z dwiema teoriami. Miał być to element projektu "die Glocke" czyli pozyskaniu jakiejś tam cudownej energii z niczego, bądź lądowisko dla latających spodków(taka genialna technologia a podwozia brak?". Nie chce mi się nad tym rozpisywać, ale super tajny projekt postawiony na środku fabryki materiałów wybuchowych w górach pełnych wywierconych tunelów, tak to ma sens. Więc czym była muchołapka? Chłodnią kominową, zachowała się jej betonowa podstawa.
Muchołapka ;)© cremaster
Dzisiaj na terenie fabryki funkcjonuje małe muzeum z paroma pojazdami wojskowymi, wszystko oparte na micie muchołapki. Zarabianie na mitach to nic nowego, ale rozbawił mnie baner z muchołapką i bardzo oryginalną nazwą muzeum - RIESE.
Die Wunderwaffe© cremaster
Nie tylko muchołapka jest tam atrakcją, skrywają się tam jeszcze inne, ciekawsze miejsca. Kręcąc się tam odkryłem coś jeszcze. Coś czego jeszcze nikt nie opisał w związku z tym miejscem.
Die Wunderkatze© cremaster
Mam nadzieję, że nikt mnie nie skrzywdzi za to, że trochę pomyliłem się i jeździłem nie tam gdzie powinienem, a gdzie można dosyć nie miło zakończyć podróż.
i było tam więcej takich miejsc© cremaster
Dynamit Nobel A.G.© cremaster
Bocznica kolejowa Miłków© cremaster
Ruiny elektrowni© cremaster
Gdy z powrotem odnalazłem się pojechałem obejrzeć bunkry-magazyny.
o dziurki© cremaster
żadnej dziurce nie odpuszczę :D© cremaster
hmm, a co tu mamy?© cremaster
o wejście© cremaster
ciekawe© cremaster
no i w środku© cremaster
Kręcąc się po wnętrzach jedno mnie zaskoczyło. Daty wypisywane na ścianach były sprzed dziesięciu, dwudziestu lat. Dzisiaj już nikt się tam nie kręci czy nie podpisuje się?
Powrót dłużył się, ale w Jedlinie Zdrój los postanowił urozmaicić mi podróż. Złapałem pierwszego w historii kapcia! Dętka(schwalbe) z przebiegiem 1300 km zaczęła przepuszczać wiatr, bywa, nikt nie mówił że w górach będzie łatwo. Tylne koło, w pupę jego... Nic, dopompowałem i dało się jechać więc całe szczęście nie musiałem się bawić w zdejmowanie koła itd. I tak doczłapałem się 20 km zatrzymując się trzy razy na dopompowanie. Nie zaglądałem jeszcze co się z dętką stało. Najlepsze w tym jest to, że śpię z moją rowerką, teraz spogląda zza moich pleców na to co piszę i nagle zawał. Dętka zrobiła bum i psssssss... Rower mi pierdnął. Także już wiem, że mam dziurawą dętkę :D
Rok nam się kończy, za jakiś czas będzie trzeba wybrać czy ZUS czy OFE. Jako wybitny ekońomista postanowiłem udzielić porady co wybrać.
Emerytura w ZUS© cremaster
Emerytura w OFE© cremaster
A w Lubachowie tłusty, stary wieprz w Lexusie zajechał mi drogę. Żeby chociaż zamigał, że w lewo skręca...
A może to wszystko jednak prawda? Przecież na filmie widziałem bazę trzeciej rzeszy na księżycu ;)
- DST 66.00km
- Czas 03:53
- VAVG 17.00km/h
- VMAX 41.00km/h
- Podjazdy 1054m
- Sprzęt Wajperka
- Aktywność Jazda na rowerze
Sówka Muflonówka
Wtorek, 5 listopada 2013 · dodano: 05.11.2013 | Komentarze 2
Nowy miesiąc, stara trasa. Jakoś niespecjalnie się czułem i wjechałem banalnym fioletowo-zielonkawym zamiast planowanego czegoś z Sokolej Przełęczy. Po drodze myślałem jak tu urozmaicić wpis żeby nie było nudno. I urozmaiciło się samo.Dwugłowy muflon zszedł na ziemię, powiedział "tędy nie przejedziesz, tędy jeżdżą lenie"© cremaster
Nie ukrywam, lubię muflony. To moje drugie spotkanie z nimi, pierwsze było pod Starym Książem, teraz wreszcie w górach. Fajnie, ale jednak chciałem tamtędy przejechać, ale również nie chciałem ich płoszyć. Wycofałem się, a one jeszcze dłuższą chwilę się tam pokręciły po czym zeszły trochę niżej.
Muflony:)© cremaster
Na szczycie pusto, przetoczyła się (i to dosłownie) jakaś grupka niedzielnych z psem na luzie. Jacyś dziwni byli, niedzielni we wtorek?
grzybek© cremaster
Zapomniałem dodać, że start o 5:30, miało być wcześniej, ale na radarze pogodowym nie fajnie wyglądało. I tak dopadł mnie mały deszczyk.
sowiście© cremaster
Ślęża, po lewej przyjemne Kiełczyńskie, po prawej Sradunia(też przyjemna)© cremaster
Wracając tą samą trasą widoki były te same.
Muflony© cremaster
Trochę zmarzłem zjeżdżając, w Michałkowej spotkałem fajnego puszystego kota, mówię do niego "kici, kici, zrobię z Ciebie rękawiczki" a ten uciekł w podskokach. Wziął to dosłownie, także dzisiaj kota niet. Pod domem oczywiście przywitał mnie kot ale to się nie liczy;) Na koniec kota nie ma, ale będzie zaniżanie poziomu.
Wiatr złamał brzozę i poleciał dalej, interesujące...© cremaster
W okolicach tamy w Lubachowie namalowano znaki poziome.
Znak 75B© cremaster
- DST 78.50km
- Czas 04:22
- VAVG 17.98km/h
- Sprzęt Wajperka
- Aktywność Jazda na rowerze
Sucha manipulacja
Środa, 30 października 2013 · dodano: 30.10.2013 | Komentarze 2
Wreszcie wiater nie dymo :)Nie ma nic gorszego niż za długie spanie więc na trasie wylądowałem o 5:30, odbiło mi kompletnie :)
Wypad w Góry Suchy, chociaż w Głuszycy zacząłem wątpić widząc ciemne chmury na Suchymi, rozważałem ucieczkę na Sowę. Ale ostatecznie postanowiłem zaryzykować i wróciłem suchy jak góry.
Nie tylko suchy, ale też zmanipulowany! Plan zakładał zahaczenie Skalnych Bram i dalej zielonym albo jakimś do Andrzejówki a potem dalej. Zaczęło się świetnie, pojawiły się oznaczenia czarnego szlaku, na początku października jeszcze ich nie było. Jadę prowadzony jakby za rękę, pięknie plakietki wskazują drogę. Tylko zaczynam się jakoś dziwnie czuć, coś nie kojarzę trasy. Ale nic, jadę dalej, przecież ciągle są oznaczenia, nie zgubiłem się. Nachodzi mnie uczucie, że jestem jak wyznawca pewnego zamachu, robi się coraz bardziej absurdalnie, ale dalej w to wierzę. Tylko gdy zamiast wyczekiwanego ostrego podjazdu do Bram robi się ostro ale w dół to nie jest już fajnie. Ale świeżutkie oznaczenia są dalej:) Stwierdziłem, że pojadę dalej i zobaczę o co tu się rozchodzi. No i wyjechałem w Trzech Strugach na niebieskim szlaku... Zwątpiłem, cofnąłem się parę metrów do tyłu i na drzewie jest czarny rowerowy. Przyglądałem się pod różnymi kątami i dalej był czarny(czasem mylą mi się niebieski z zielonym, oj tam, oj tam, to wina farby:D). Zresztą, tam według map nie ma żadnego szlaku. W sumie nic się nie stało, niebieskim podjechałem sobie, potem narciarskim,następnie bliżej nieokreślonym i tak pod Waligórą wylądowałem.
takie dziś widoki© cremaster
Przy ruinach schroniska włączył się we mnie instynkt odkrywcy-penetratora i połaziłem sobie między jego resztkami.
Ruiny schroniska na Waligórze© cremaster
Aż wreszcie zdobyłem kolejny szczyt i zrobiłem najbardziej oklepaną fotę wśród bajkstatsowiczów z tego rejonu (po wieży na Sowie) ;)
jak na nią patrzę to mam ochotę na jeszcze raz© cremaster
Z Waligóry szybko do Andrzejówki, czas niezły więc żółtą sympatyczną singielką poleciałem dalej.
jeździłbym cały dzień© cremaster
Aż do Zamku Radosno
Radosno mi:)© cremaster
Potem powrót do Andrzejówki i sru do domu drogami. W Zagórzu kurier UPS chciał żebym zszedł. Stał na podporządkowanej od strony jeziora, trochę wystawił się ale to żaden problem. Tylko, że gdy już prawie przed maską mu przejeżdżałem nagle widzę że ruszył. Zdążyłem tylko pomyśleć że kurier mnie zabił, ale okazało się że postanowił trochę cofnąć, a że było z górki to sturlał się trochę...Potem cała drogę rozmyślałem czy w ten weekend siadać na rower czy lepiej odpuścić.
a rano laserowy pomiar prędkości© cremaster
Mapka o dokładności jak stąd do tamtąd.
- DST 92.00km
- Czas 05:10
- VAVG 17.81km/h
- VMAX 60.00km/h
- Sprzęt Wajperka
- Aktywność Jazda na rowerze
Ruprechtický Špičák czyli...
Piątek, 25 października 2013 · dodano: 25.10.2013 | Komentarze 1
...kolejne "ja piercośtam wjechał rowerem" :)Dzisiaj brak kagańca czasowego, letnia temperatura, brak wiatru, idealne warunki do jedynej słusznej jazdy.
To co najlepsze zacząłem zielonym Tour de Głuszyca z parkingu za Głuszycą, płynąc po rzadkim błotku z dużą ilością żelaza. Wesoło pryskało na wszystkie strony aż zacząłem czuć jak pięknieje :) Niby Góry Suche, ale jednak jakieś mokre. I przeorane przez wycinkę, taka ich uroda.
moje ulubione tabliczki© cremaster
Bałem się że leśnicy przypierdzielą się bo wszędzie taśmy z zakazem wstępu, piły brzęczą, a ja sobie jadę. Szczególnie w jednym miejscu gdzie obok suva stał gość porządnie ubrany(a wszystko dookoła tonie w błocie), pewnie jakiś szef ale udało się.
Cmentarz w lesie z 1775 roku© cremaster
bez zbędnego gadania zbliża się finał© cremaster
Nie znam tych gór jeszcze i mam wrażenia że wspinaczka na Szpiczaka od strony przełęczy nie jest najlepszym pomysłem... szczególnie z rowerem :D Całe szczęście że gdzieś po drodze jest trawers którym przejechałem na drugą stronę, jakże bardziej przyjazną. Góry całe szczęście nie mają pretensji gdy się weźmie je od złej strony ;)
Na szczycie niestety jakaś wycieczka. Takie wycieczki to ciekawy temat dla socjologów. Stoi czy coś tam grupka i tradycyjnie słychać:
-ja piercośtam wjechał rowrem
gadają dalej, mija minuta
-ja piercośtam wjechał rowerem
gadka dalej, mija jakaś chwila i ktoś następny z grupki
-ja piercośtam wjechał rowerem
No i nie wiem, dzisiejsza młodzież już tak zintegrowała się z netem że w normalnych rozmowach symulują laga?
Żeby było ciekawiej na wieży też jest grupka
-patrzcie idzie do nas, ale ona ma cycki(nie że moje:D)
I tu już nie było żadnych opóźnień, reakcja natychmiastowa.
Może z góry było inaczej widać bo ja tylko widziałem nadmiar węglowodanów, facet to świ...
nie wykupiłem abonamentu na podziwianie strony Czeskiej© cremaster
nie wykupiłem abonamentu na podziwianie strony Czeskiej© cremaster
Strona Polska była w standardowym abonamencie(ze Ślężą w tle)© cremaster
Śmieszka© cremaster
Widoki takie, że gdyby nie wycieczka to już bym tam został. Wprost genialnie :)
Potem zjazd tą stroną którą ostatecznie się wspiąłem i dalej w dół ślizgając się po błocie nieoznakowaną drogą do TdG. Miała być jeszcze Waligóra, ale ostatecznie relaksując się pod Andrzejówką stwierdziłem że nie będę wyjeżdżał tych gór zbyt mocno. I tak jestem niesamowicie nakręcony przez Szpiczaka :)
Schronisko Andrzejówka© cremaster
Ja miaukole wjechał lowelem© cremaster
Eee tam, jakby myszę złapał to byłoby coś© cremaster