Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Radzio ze Świdnicy. Mam przejechane 13998.20 kilometrów w tym trochę w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.74 km/h i kot się z tego śmieje.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy cremaster.bikestats.pl
Free counters!
  • DST 78.50km
  • Czas 04:22
  • VAVG 17.98km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sucha manipulacja

Środa, 30 października 2013 · dodano: 30.10.2013 | Komentarze 2

Wreszcie wiater nie dymo :)
Nie ma nic gorszego niż za długie spanie więc na trasie wylądowałem o 5:30, odbiło mi kompletnie :)

Wypad w Góry Suchy, chociaż w Głuszycy zacząłem wątpić widząc ciemne chmury na Suchymi, rozważałem ucieczkę na Sowę. Ale ostatecznie postanowiłem zaryzykować i wróciłem suchy jak góry.

Nie tylko suchy, ale też zmanipulowany! Plan zakładał zahaczenie Skalnych Bram i dalej zielonym albo jakimś do Andrzejówki a potem dalej. Zaczęło się świetnie, pojawiły się oznaczenia czarnego szlaku, na początku października jeszcze ich nie było. Jadę prowadzony jakby za rękę, pięknie plakietki wskazują drogę. Tylko zaczynam się jakoś dziwnie czuć, coś nie kojarzę trasy. Ale nic, jadę dalej, przecież ciągle są oznaczenia, nie zgubiłem się. Nachodzi mnie uczucie, że jestem jak wyznawca pewnego zamachu, robi się coraz bardziej absurdalnie, ale dalej w to wierzę. Tylko gdy zamiast wyczekiwanego ostrego podjazdu do Bram robi się ostro ale w dół to nie jest już fajnie. Ale świeżutkie oznaczenia są dalej:) Stwierdziłem, że pojadę dalej i zobaczę o co tu się rozchodzi. No i wyjechałem w Trzech Strugach na niebieskim szlaku... Zwątpiłem, cofnąłem się parę metrów do tyłu i na drzewie jest czarny rowerowy. Przyglądałem się pod różnymi kątami i dalej był czarny(czasem mylą mi się niebieski z zielonym, oj tam, oj tam, to wina farby:D). Zresztą, tam według map nie ma żadnego szlaku. W sumie nic się nie stało, niebieskim podjechałem sobie, potem narciarskim,następnie bliżej nieokreślonym i tak pod Waligórą wylądowałem.
takie dziś widoki © cremaster

Przy ruinach schroniska włączył się we mnie instynkt odkrywcy-penetratora i połaziłem sobie między jego resztkami.
Ruiny schroniska na Waligórze © cremaster

Aż wreszcie zdobyłem kolejny szczyt i zrobiłem najbardziej oklepaną fotę wśród bajkstatsowiczów z tego rejonu (po wieży na Sowie) ;)
jak na nią patrzę to mam ochotę na jeszcze raz © cremaster

Z Waligóry szybko do Andrzejówki, czas niezły więc żółtą sympatyczną singielką poleciałem dalej.
jeździłbym cały dzień © cremaster

Aż do Zamku Radosno
Radosno mi:) © cremaster

Potem powrót do Andrzejówki i sru do domu drogami. W Zagórzu kurier UPS chciał żebym zszedł. Stał na podporządkowanej od strony jeziora, trochę wystawił się ale to żaden problem. Tylko, że gdy już prawie przed maską mu przejeżdżałem nagle widzę że ruszył. Zdążyłem tylko pomyśleć że kurier mnie zabił, ale okazało się że postanowił trochę cofnąć, a że było z górki to sturlał się trochę...Potem cała drogę rozmyślałem czy w ten weekend siadać na rower czy lepiej odpuścić.
a rano laserowy pomiar prędkości © cremaster

Mapka o dokładności jak stąd do tamtąd.


  • DST 7.50km
  • Czas 00:22
  • VAVG 20.45km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Fototerapia (leczenie światłem)*

Niedziela, 27 października 2013 · dodano: 27.10.2013 | Komentarze 5

Na dziś miałem pewne plany, ale ICM zrobił mnie w filutka i tym razem dobrze przewidział że nie będzie padać, a inne prognozy widziały deszcz cały dzień. Trudno, ale dzień nie jest zmarnowany bo postanowiłem przetestować pewien sposób na walkę z jesienną depresją.

Jak do tej pory jesień rozpieszcza słońcem i światła nie brakuje, ale oczywiście musiała być według mnie bzdurna zmiana czasu i teraz wcześnie jest ciemno. W takich warunkach trzeba ratować się fototerapią wymyśloną ponad 100 lat temu przez pewnego duńczyka.

Całkiem przypadkowo złożyło się że dotarła do mnie paczka z dalekiego kraju która miała dojść po niecałych dwóch tygodniach a przyszła po ponad miesiącu. Także wreszcie mogłem zacząć terapie.
sprzęt do terapii © cremaster

To moje pierwsze takie urządzenie, nigdy wcześniej czegoś takiego nie próbowałem.
terapia w praktyce © cremaster

Zarazem to pierwsze podejście do zdjęć w trakcie terapii i wyszło słabo. A sama terapia? Jest świetnie, pewnie może być lepiej ale i tak jestem zadowolony. Całkiem inne doznania i szczerze nie chciałem wracać do domu. Niestety to tylko był mały test, ale jedno trzeba odnotować. Zaczynam nową erę w moim pedałowaniu :) A i jeszcze jedno słowo uzupełnienia. Za tył odpowiada Author DUPlex czyli oczojebny walle.
________________________
*tekst sponsorowany przez producenta laserów do kocich paczałek

  • DST 92.00km
  • Czas 05:10
  • VAVG 17.81km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ruprechtický Špičák czyli...

Piątek, 25 października 2013 · dodano: 25.10.2013 | Komentarze 1

...kolejne "ja piercośtam wjechał rowerem" :)

Dzisiaj brak kagańca czasowego, letnia temperatura, brak wiatru, idealne warunki do jedynej słusznej jazdy.

To co najlepsze zacząłem zielonym Tour de Głuszyca z parkingu za Głuszycą, płynąc po rzadkim błotku z dużą ilością żelaza. Wesoło pryskało na wszystkie strony aż zacząłem czuć jak pięknieje :) Niby Góry Suche, ale jednak jakieś mokre. I przeorane przez wycinkę, taka ich uroda.
moje ulubione tabliczki © cremaster

Bałem się że leśnicy przypierdzielą się bo wszędzie taśmy z zakazem wstępu, piły brzęczą, a ja sobie jadę. Szczególnie w jednym miejscu gdzie obok suva stał gość porządnie ubrany(a wszystko dookoła tonie w błocie), pewnie jakiś szef ale udało się.
Cmentarz w lesie z 1775 roku © cremaster

bez zbędnego gadania zbliża się finał © cremaster

Nie znam tych gór jeszcze i mam wrażenia że wspinaczka na Szpiczaka od strony przełęczy nie jest najlepszym pomysłem... szczególnie z rowerem :D Całe szczęście że gdzieś po drodze jest trawers którym przejechałem na drugą stronę, jakże bardziej przyjazną. Góry całe szczęście nie mają pretensji gdy się weźmie je od złej strony ;)
Na szczycie niestety jakaś wycieczka. Takie wycieczki to ciekawy temat dla socjologów. Stoi czy coś tam grupka i tradycyjnie słychać:
-ja piercośtam wjechał rowrem
gadają dalej, mija minuta
-ja piercośtam wjechał rowerem
gadka dalej, mija jakaś chwila i ktoś następny z grupki
-ja piercośtam wjechał rowerem
No i nie wiem, dzisiejsza młodzież już tak zintegrowała się z netem że w normalnych rozmowach symulują laga?
Żeby było ciekawiej na wieży też jest grupka
-patrzcie idzie do nas, ale ona ma cycki(nie że moje:D)
I tu już nie było żadnych opóźnień, reakcja natychmiastowa.
Może z góry było inaczej widać bo ja tylko widziałem nadmiar węglowodanów, facet to świ...
nie wykupiłem abonamentu na podziwianie strony Czeskiej © cremaster

nie wykupiłem abonamentu na podziwianie strony Czeskiej © cremaster

Strona Polska była w standardowym abonamencie(ze Ślężą w tle) © cremaster

Śmieszka © cremaster

Widoki takie, że gdyby nie wycieczka to już bym tam został. Wprost genialnie :)
Potem zjazd tą stroną którą ostatecznie się wspiąłem i dalej w dół ślizgając się po błocie nieoznakowaną drogą do TdG. Miała być jeszcze Waligóra, ale ostatecznie relaksując się pod Andrzejówką stwierdziłem że nie będę wyjeżdżał tych gór zbyt mocno. I tak jestem niesamowicie nakręcony przez Szpiczaka :)
Schronisko Andrzejówka © cremaster

Ja miaukole wjechał lowelem © cremaster

Eee tam, jakby myszę złapał to byłoby coś © cremaster



  • DST 67.00km
  • Czas 03:44
  • VAVG 17.95km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

31 sekund

Wtorek, 22 października 2013 · dodano: 22.10.2013 | Komentarze 6

31 sekund - mniej więcej tyle zabrakło mi do sfotografowania dwóch stróżów prawa którzy jakby nigdy nic szli sobie DDRem pod galerią :) Rozumiem zwykłych ludzi, nawet sam tam chodzę, to nie nasza wina że żyjemy w kraju debili na stanowiskach i nie wybudowano tam chodnika. Od zawsze chodziło się z Wodnej na Westerplatte ścieżką wzdłuż rzeki, potem postawiono galerię i zrobiono fragment samego DDRa mimo że jest tam miejsce na chodnik. No dobra, ale szeryfom to jednak nie wypada chyba?

Potem już bez większych przygód na Przełęcz Walimską, potem przez błoto fioletowego szlaku do czerwonego na szczyt gdzie pusto i ciepło. Nic specjalnego, zjazd ciekawszy bo czerwonym do Koziej Dupy, a dalej czarną autostradą do Rzeczki. Tam tragedia, hamowanie z 65 do 0 przez dźwig na środku drogi i tłum robotników. Plus taki że hamulec przestał mi piszczeć :)

Tyle marudzenia z powodu braku kota, znaczy spotkałem cztery ale żaden nie chciał pozować do zdjęcia. Jeden teleportował się gdy podjechałem, widziałem go z daleka bo rano białe futro odbija światło jak lustro, podjeżdżam a kota niet.

Urządzenie do przyciągania rowerzystów do tamy w Lubachowie © cremaster

Zamek Grodno © cremaster

Poranek w górach © cremaster

moja Lejdi wlazła w kadr:/ © cremaster

Samotność w górach © cremaster

nad jeziorem © cremaster
Kategoria 50-100 km


  • DST 78.50km
  • Czas 04:33
  • VAVG 17.25km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczęście mierzone w metrach nad poziomem morza

Sobota, 19 października 2013 · dodano: 19.10.2013 | Komentarze 2

...bo szkoda takiego pięknego dnia na wojny © cremaster

Trzy dni bez roweru. Byłem na takim głodzie, ale trudno zdarzyło się. Dwa dni straciłem z powodu kontuzji jakiej nabawiłem się w łóżku. Nie, nie w ten sposób. Spałem w jakiejś wymyślnej pozycji niczym z jogi albo kamasutry, bardzo wygodnej dodam. Tylko potem jakoś ani ruszyć ręką, ani głową...

Na głodzie pomknąłem poprawić TdG na Włodarzu, okazało się że wycinkę na Jedlińskiej Kopie można ominąć niebieskim pieszym. Tym razem wszystko było przejezdne, cudowne i wspaniałe.
Przełęcz marcowa © cremaster

Muszę tu wpaść w marcu, powinny być tu koty © cremaster

A dalej to jedno z takich miejsc do których kiedyś pojadę i już nie wrócę. Zostanę tam i będę już zawsze szczęśliwy. Ze sobą wezmę tylko kota i rower.
:) © cremaster

Sokół w tle na którego kawałek też się wdrapałem, a co:) © cremaster

:) © cremaster

:) © cremaster

:) © cremaster

zaciesz cały czas:) © cremaster

Czasem myślę, że jestem złym człowiekiem, ale czuję że z takim miejsc wracam lepszy:)

Pozytywnie :)
Kategoria 50-100 km, Strefa MTB


  • DST 29.00km
  • Czas 01:28
  • VAVG 19.77km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Popołudniowe zaraz będzie ciemno

Wtorek, 15 października 2013 · dodano: 15.10.2013 | Komentarze 0

Przez te cholerne liście nie zauważyłem lisiczki, ale zdążyła ucieć spod koła ;)
A tak to nic specjalnego. Do tamy wtwarzowiatr, potem żółtym i zjazd autostradą do końca. Ale i tak pozytywnie.

Jedna szybka fota, czasu nie było i kotów też.
drzewo, a za drzewem leży polski piłkarz © cremaster


Nic się nie stało :D
Kategoria 0-50 km


  • DST 25.00km
  • Czas 02:03
  • VAVG 12.20km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wilgotna Szczytna

Niedziela, 13 października 2013 · dodano: 13.10.2013 | Komentarze 4

Wczoraj jawnie nie chciało mi się, ale dziś to już inna historia. Mnóstwo ochoty na zabawę w błocie i chęć zdobycia najwyższego szczytu Wzgórz Kiełczyńskich. Brzmi jakby nie wiadomo co, a to niby tylko 466 metrów. Mimo to kilka razy góra ta pokonała mnie. Dobierałem się do niej parę razy gdy byłem kompletnym żółtodziobem, teraz nawet całkiem niedawno znowu mnie pokonała. Zawsze coś przeszkadzało, psy, sarny czy też dobieranie się od złej strony. Męczyła mnie myśl że tyle już podjechałem a tej francy ciągle nie. Ale wreszcie jest.
tak, to Szczytna © cremaster

A ile wprowadzania i sprowadzania było, ta średnia to nie jest błąd. Mokro i ślisko, moje ulubione warunki ;)
Kopiec na Szczytnej © cremaster

Z premedytacją wybrałem zjazd w kierunku schodów, właściwie to zjazdu to tam nie ma. Samo sprowadzanie i walka z owadami.
Schody do piekła © cremaster

Wzgórza © cremaster

Kiełczyńskie © cremaster

Pogoda właściwie okej, nie licząc momentu w którym wszystkie modły, zaklęcia i niewiary zawiodły i spadł krótki deszcz.
z moją laską pod daszkiem © cremaster

Powrót znowu przez wzgórza, tym razem na szlaku dwa psy luzem i to w rozmiarze połykającym rowerzystę razem z rowerem. Byłem jednak zbyt brudny i nie skonsumowały mnie.
psy som gupie © cremaster


Zimo nadchodź bo mam dość robactwa.
Kategoria 0-50 km


  • DST 60.50km
  • Czas 03:09
  • VAVG 19.21km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niechciej

Sobota, 12 października 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 3

Kompletnie nie chciało mi się dziś ruszyć tyłka, to pewnie przez to że w nocy słuchałem jak deszcz pada. Jednak nie jestem piłkarzem więc nie poddałem się ;)

Trasa ani dystans nie powala, wiem. Niebieskim na Walimską przełęcz, potem zielono-kolorowym do Rzeczki i w dół trzymając mocno kierownicę żeby nie odlecieć na tych dziurach przy takim przyjemnym nachyleniu.

Właściwie dzień bez historii. Nie licząc totalnych ogórków na szlakach, weekend. Na fioletowym, tak mniej więcej po środku między przełęczą Walimską a żółtym szlakiem spotykam ogórki idące od żółtego i moje ulubione pytanie "czy tędy dojdziemy na Sowę?". Jeszcze rano czytałem o absurdalnych pytaniach na egzaminie na przewodnika. Może w absurdalnych pytaniach jest metoda?
Jak wejść na szczyt?
a)iść do góry
b)iść płaską drogą w poprzek stoku
c)iść w dół

Pomijam kwestie braku mapy czy rzucenie chociaż okiem na necie. Oczywiście z uśmiechem wytłumaczyłem, że albo niebieskim z przełęczy, albo żółtym jak się cofną. I kurde zapomniałem im powiedzieć, że mają iść w górę...

Kawałek dalej spora grupka dopada dwójkę rowerzystów na czerwonym szlaku z pytaniem którędy... Potem prawą stroną idzie facet gadając przez telefon i nagle wyskakuje mi na lewą którą jadę. Przypływ marudności mimo jesiennej piękności.
jesień nie marudzi tylko pięknieje © cremaster

ach © cremaster

och © cremaster

uch © cremaster

Kotów brak, pewnie spały.

Tylko świat przejeżdżony rowerem jest coś wart.

  • DST 54.50km
  • Czas 03:20
  • VAVG 16.35km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odrobinę zieleni w Głuszycy

Czwartek, 10 października 2013 · dodano: 10.10.2013 | Komentarze 4

Właściwie to dzisiejszy wyjazd to niewypał który ostatecznie wypalił. Trasa która od dawna za mną jeździła. Z Jedliny zielonym na Włodarz a potem jakoś zjechać, wyszło trochę inaczej. Ale od początku bo zaczęło się trochę nieprzyjemnie. Podjeżdżając na tamę musiałem uciekać na pobocze przed żółtym transporterem ekipy z budowy pod tamą. Zakładam że ekipa przyjechała z nizin i pierwszy raz w życiu widzą takie zakręty. Trąbienie na nich kawałek niżej raczej potwierdza że to nie był przypadek.
Wszyscy żyją, nie ma marudzenia (chociaż sobie strzeliłem fotkę tego samochodu z zamiarem wrzucenia tu, ale jakoś mam dobre serce dziś).

Zmiana tematu bo dzisiaj znowu piękna pogoda, trochę wiatru wiejącego z gór czyli we właściwym kierunku. Wolę wracać z wiatrem niż pod wiatr jak chyba każdy.
Taką jesień jestem w stanie zaakceptować © cremaster


A w Głuszycy witają jak zwykle świetne trasy.
strefa mtb © cremaster

widoki trochę dziś słabsze
Cesarskie skały © cremaster

cud, miód i orzeszki do momentu gdzie zielony łączy się z czerwonym pieszym. Droga pod górę przeorana przez ciężki sprzęt, a dalej tylko gorzej. Leśnicy przygotowali niespodziankę na zaczynające się jutro zakończenie sezonu w Głuszycy. Mam za dobry humor na komentowanie tego, trzy zdjęcia wystarczą za komentarz.
Zielony strefa mtb © cremaster

Zielony strefa mtb © cremaster

Zielony strefa mtb © cremaster

Przy drugim zdjęciu wycofałem się, im dalej tym gorzej. W dodatku robactwo atakowało wszystkie odkryte części ciała. A żeby było gorzej rosło mi ciśnienie pewnej cieczy i nie mogłem ryzykować że mi muchy odgryzą ;) Postanowiłem zjechać w dół jakąś nieoznaczoną drogą, byle w dół i w odpowiednim kierunku. Trafiłem dobrze bo znalazłem fajnie miejsce z widokiem na zamek Grodno. I tu stwierdziłem, że dzień nie jest stracony :)
Zamek Grodno © cremaster

Z lasu wyskoczyłem gdzieś w Olszyńcu, Jaworniku albo gdzieś tam jakoś.

Rano na drodze wokół jeziora Bystrzyckiego odbyłem zapowiadające się dobrze spotkanie, ale jak się okazało przeszedł obok i nawet nie spojrzał na mnie.
jaskrawo czarny © cremaster

Jak potem zapisano w kronikach Kota Anonima:
"Miłościwie Nam panujący król postanowił wczesnym rankiem udać się samotnie na polowanie. W drodze na najwspanialsze łowisko z najdorodniejszymi myszami spotkał oddającego pokłony poddanego. Król w obawie przed brzydotą ów kmiota nawet nie popaczał i poszedł dalej."

A mapka jest zła, nie ma szans na wierne odtworzenie dzisiejszej trasy.
Kategoria Strefa MTB, 50-100 km


  • DST 62.00km
  • Czas 03:45
  • VAVG 16.53km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

ciepła, pozytywna Sowa

Wtorek, 8 października 2013 · dodano: 08.10.2013 | Komentarze 4

Wprost niesamowicie mi się dzisiaj spało, od niepamiętnych czasów tak dobrze nie spałem. Aż nagle zadzwonił budzik i nawet mnie nie wkurzył. Nawet chyba mu specjalnie podziękuję bo dzień dziś wspaniały, wszystko jest piękne i kochane. Nawet spory pies który wybiegł na drogę okazał się kochanym pieszczochem który chciał towarzystwa. Aż nadto. Przebieg towarzysząc mi całą Michałkową, jednak nie chciał odpuścić wraz z końcem wioski. Zatrzymałem się, on też, ale po chwili ruszył dalej drogą zamiast zawrócić. I tak wlokłem się za nim aż do rozwidlenia dróg, on pobiegł w swoją stronę, ja w swoją. Bałem się, że się nie odczepi ode mnie i po pierwsze będzie mi płoszył koty, a po drugie to nie chciałbym go zaholować na Sowę...

Dalej już tylko kochane koty, kochane krowy, kochane rozdarte ryje wycieczki szkolnej na szczycie. Heh, "patrzcie wjechał tu rowerem" no wjechał dziwne prawda? Może jestem chory albo chociaż jakiś głupi. Liczyłem, że na szczycie nie będzie nikogo albo parę takich innych dziwaków co to po górach się kręcą zamiast na pejsie siedzieć. Ale nawet to dzisiaj nie było w stanie zepsuć mojego wspaniałego nastroju. W sumie to nie wiem czy wypada używać zwrotu "kochane" w stosunku do tej wycieczki bo coś czuję że mimo wspaniałej pogody dziewczyny mogły być nie letnie a zimne. Suchar taki, a co :)

Nad jeziorem spotkałem słońce wychodzące zza chmur
Jezioro Bystrzyckie © cremaster

Natrzaskałem tam zdjęć jak Japoński turysta
Jezioro bystrzyckie © cremaster

przerwa na kota
Kot pasterski © cremaster

Na szczycie standard
Wieża © cremaster

Na podjeździe zielonym do czerwonego zero ludzi, na zjeździe niebieskim zero ludzi, zero wiatru, słońce, ciepło, czegóż chcieć więcej? Zjazd niebieskim do przełęczy Walimskiej no, no, całkiem fajny. Dwa razy musiałem zejść z roweru w miejscach gdzie zdecydowanie to nie na mój rower i nie na moje umiejętności. Na fragmencie gdzie jest płasko i bez kamieni co zrobiłem? Przeskoczyłem przez kierownicę. Ostatnio umilam sobie czas takimi ewolucjami. Dzisiaj poprawiałem sobie pantalony i nagle hop lecimy. Lądowanie pewne ale bez telemarka. Cały ten pozytywny dzień majty postanowiły też oznajmiać mi uczucia w sposób zdecydowanie odmienny od tego który lubię ;)
Kawałek niebieskiego © cremaster

A z przełęczy pojechałem dalej w dół niebieskim, szkoda było dnia na tułanie się po asfaltach.
Niebieski szlak z Przełeczy Walimskiej © cremaster

O ile poza szczytem Sowy nie widziałem żywej duszy, tak zajeżdżając z powrotem na przełęcz zobaczyłem dwie okazałe turystki :D
Turystki © cremaster