Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Radzio ze Świdnicy. Mam przejechane 13998.20 kilometrów w tym trochę w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.74 km/h i kot się z tego śmieje.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy cremaster.bikestats.pl
Free counters!
  • DST 53.00km
  • Czas 03:26
  • VAVG 15.44km/h
  • VMAX 29.90km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zimowa Przełęcz Walimska

Środa, 27 listopada 2013 · dodano: 27.11.2013 | Komentarze 9

Oj no, trudno mi się pogodzić z zimą. Uznajmy więc, że byłem w pełni świadomy w co się pakuję. Przecież po pokoju jeździć nie będę ;)
Dobra Wajperka to i po lodzie pójdzie © cremaster

Pod duże procenty po śniegu też da radę © cremaster

Nawet było ładnie, oby w lutym to się skończyło © cremaster

Przełecz taka pusta © cremaster

A zjazd taki śliski.
Pedał taki twardy.
Piszczel taki bolący.
Śnieżka taka śnieżna © cremaster

Sadełko takie grzejące. © cremaster

futerko znaczy się © cremaster
Kategoria 50-100 km


  • DST 54.00km
  • Czas 04:02
  • VAVG 13.39km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Daisy, Zamek Książ i jego Stary

Sobota, 23 listopada 2013 · dodano: 23.11.2013 | Komentarze 7

Dziś coś innego, tylko trochę z górami wspólnego. Początek to zwykły plagiat, oj tam oj tam ;) Z Witoszowa czerwonym do niebiesko-żółtego przy dźwięku crossowych motocykli które śmigały tam. Przynajmniej przegonili dziki które pewnie tam wpadają na wyżerkę. Trochę pochrzaniłem trasę w lesie, pojeździłem po końskich kupach, potem zawróciłem by znowu po kupach sobie pojeździć, aż trafiłem na właściwą drogę z tropami rowerowych opon. Udało się.
Jeziorko Daisy © cremaster

Z przyjemnością wlazłem na pięterko © cremaster

Kolejna ruinka © cremaster

i kolejna penetracja, ale schodów już brak © cremaster

Za jeziorkiem dalej trzymałem się żółto-niebieskiego aż do Wałbrzycha
niskie i kuszące :D © cremaster

Po drodze miałem doborowe towarzystwo.
Czereśnia © cremaster

Doborowa © cremaster

Potem atak z powietrza
Gęsi © cremaster

Nawet przelot emigracji nie zatrzymał mnie przed dotarciem do jednego z celów.
Stadnina Ogierów Ksiaż © cremaster

Brama w parku © cremaster

Brama do Zamku Książ © cremaster

Zamek Książ © cremaster

Brama do Zamku Książ © cremaster

Na początku pomalowano tak zamek, potem nasze blokowiska... © cremaster

Mało ludzi dziś na zamku, wszystkiemu winny ten zgniły wyż.
Po Książu czas na kolejny cel, najpierw czerwonym szlakiem, potem zielonym. Trzeba mieć na poważnie coś z głową żeby pchać się tam z rowerem. To już kiedyś zapowiedziałem podczas pieszej wizyty tam i nie spotkało się to ze specjalnym aplauzem towarzyszki wędrówki. Teraz już wiem dlaczego, ale i tak warto było. Warto żeby przejechać się czymś takim:
Z prawej ściana, z lewej przepaść, a środkiem po liściach jedzie rowerzysta z lękiem wysokości. Adrenaliny masa:D © cremaster

i zrobić to zdjęcie
Zamek książ © cremaster

Potem już tylko stroma wspinaczka prowadząc rower, wnosząc rower i tak na zmianę. Głupota jednym słowem :D Aż dotarłem do celu.
Stary Książ © cremaster

Zdjęcie wykonałem z miejsca gdzie zrobione było pierwsze "pocztówkowe" zdjęcie Książa. Paradoks jest taki, że turyści przewijający się przez tamto miejsce namiętnie robili zdjęcia tylko tego właściwego Książa, kompletnie olewając Starego którego można jesienią stamtąd zobaczyć. Nie kumam.
Stary Książ © cremaster

Z Książa zjazd do Świebodzic, na Ciernie i stamtąd węglową drogą dalej ku przygodzie. Ciekawa trasa, pierwotnie prowadziła z Wałbrzycha do Malczyc i wożono tamtędy węgiel zanim wybudowano kolej. Nie wiem ile jej się zachowało, ale można tamtędy dojechać ze Świebodzic do Żarowa.
Węglowa droga © cremaster

Coś dla miłośników kolei:)
Śnieżka leci do Warszawy © cremaster

Piaskownica w Nowym Jaworowie © cremaster

Warunki robiły się coraz gorsze, mżawkodeszcz atakował więc postanowiłem w tym miejscu zakończyć trasę uciekając szybko do Świdnicy. Nie dojechałem chyba nawet do połowy zaplanowanej trasy, a jeszcze po głowie chodziły mi pomysły żeby pojechać coś więcej. Co mi tam w głowie siedziało to nie ważne.
A na koniec najlepsze.
Zamkowy kot nie omieszkał się poczochrać do zdjęcia © cremaster


Zamkowe koty i fajny szorstki murek © cremaster

Kategoria 50-100 km


  • DST 70.50km
  • Czas 04:20
  • VAVG 16.27km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 1188m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozgrzewające Sowie

Czwartek, 21 listopada 2013 · dodano: 21.11.2013 | Komentarze 0

Pogody lepszej przez kilka miesięcy nie będzie więc trzeba jeździć w takiej jaka jest. Wcale to nie pomaga mi, ostatnio mam problem z mobilizacją. Budzik na 4:30, rzut okiem za okno - mokro coś. Wróciłem do łóżka z myślą o dalszym spaniu, pięć minut i myśl o tym, że nasi piłkarze może podobnie budzą się rano i zamiast iść na trening śpią sobie dalej? No to pojechałem na fajne podjazdy. Najpierw Grządki z Walimia, a potem coś jeszcze bo nogi podawały że hej!
Lubachowska tama w ciemnościach wraz ze szlakiem dla niebieskich strusi © cremaster

W ciemnościach spotkałem zajca, wilk był zajęty niuchaniem parę kilometrów dalej, trzy koty z czego dwa zwiały, a jeden przebiegł drogę i spotkaliśmy się na zakręcie. Chciał się zaprzyjaźnić ale miejsce było niezbyt. Niezwykle uroczej lochy nie spotkałem :D

Dzień pod znakiem mgieł, zgnilizna przejęła władzę.
Walim na żądanie © cremaster

Grządki przeleciałem nawet nie wiem kiedy tak mi się świetnie jechało. Nie mogłem zmarnować tej radości w nogach więc...
spłaszczone 28% © cremaster

Podjazd który darzę wielkim szacunkiem, wiele lat temu chciał mnie dobić na wycieczce szkolnej. Długa historia i niezbyt mądra, ale wszyscy przeżyli bo wtedy jeszcze nie było pejsbuka. Chciałbym napisać, że podjechałem z palcem w nosie. W sumie mógłbym nawet dwa sobie włożyć bo i tak z rozpaczliwie łapałem powietrze ustami. Noty za styl niskie, ale podjechane:) Właściwie to nie miałem wielkiego wyboru, z moim lękiem wysokości nie zjechałbym tego więc musiałem jechać przed siebie ;)
Schronisko Orzeł © cremaster

Tutaj na zgrupowania przyjeżdża nasza reprezentacja trenować przed meczami. Przez zerową widoczność nie dało uchwycić specyfiki tego boiska, a w szczególności jego lewej strony. Występuje tam specyficzna odmiana prawa Pascala
Kto wykopuje ten piłkę odkupuje bo i tak nie znajdzie gdzieś tam w dolinie © cremaster

Schronisko Sowa czyli kolejny akt w dramacie pod tytułem "Wycieczka szkolna i nauczyciel co zna się na mapie". Ale schronisko było ok i fajne terenówki mają © cremaster

I tak trochę wspominając dawne czasy dojechałem na szczyt i chciałem wciąż więcej, ale brakło mi pomysłu albo wyższych gór.
Wielki Kot paczy. wielkasowa.eu © cremaster

Na szczycie pusto. Kota brakło, nawoływałem ale gdzieś się w ciepłym zaszył. Jedynie spotkałem duży ślad po koniu, ale tego nie fotografowałem :D
Miska wielkosowiego kotka:) © cremaster

lodzik © cremaster

wake my up in July © cremaster

Zjazd był cudowny. Fioletowym do Walimskiej Przełęczy i dalej do Rościszowa bo chciałem sobie fajnie zjechać z dużymi prędkościami i ostrymi dohamowaniami do serpentyn. Tyle w teorii, w praktyce okazało się że z tej strony Sowy jest tak zajebista mgła, że siusiaczka widać. A właściwie nie widać, co jest fajną sprawą gdy na krzakach nie ma już liści haha:). Tak na poważniej to przez mgłę samą w sobie mało było widać, a przez ilość wody na okularach to już tyle co nic. Masakra. Ale i tak było warto się ruszyć z łóżka, co było znacznie trudniejsze niż dzisiejsza trasa.


  • DST 37.00km
  • Czas 02:49
  • VAVG 13.14km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Podjazdy 670m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

W poszukiwaniu ciszy

Niedziela, 17 listopada 2013 · dodano: 17.11.2013 | Komentarze 3

Miałem w planach nocną jazdę, ale musiałem uciec z domu bo za głośno ;)
Także wymyśliłem sobie relaks na wzgórzach nad Lutomią. Miejsce w którym ponad rok temu stwierdziłem, że to co robię jest dobre. Przy okazji kręciłem się po nieznanych leśnych drogach szukając czegoś fajnego, nic nie znalazłem. Ale przy takim słońcu nie ma co narzekać.
ciepło, wręcz gorąco © cremaster

Naprawdę trudno nudzić się w górach o tej porze roku. Można wygrzewać się w słońcu by za kolejnym pagórkiem wpaść w mgłę.
cóż to? © cremaster

pyk pyk © cremaster

ściana © cremaster

a na Ślęży fajnie mają © cremaster

Listopadowa Sowa © cremaster

Woda jeszcze płynna © cremaster

Znalazłem sobie fajną zabawę dziś na uprzyjemnianie jazdy. Jazda w śladzie po balonie ;)

Mapka jest wiarygodna jak prognozy pogody.
Kategoria 0-50 km


  • DST 65.00km
  • Czas 03:48
  • VAVG 17.11km/h
  • VMAX 39.50km/h
  • Podjazdy 1081m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwszy śnieg

Piątek, 15 listopada 2013 · dodano: 15.11.2013 | Komentarze 7

Dzisiejszy wypad na Wielką Sowę sponsorowany jest przez wodę we wszystkich stanach skupienia. Już na początku złapał mnie deszcz, przesiedziałem ponad pół godziny na przystanku marudząc pod nosem że minusem jeżdżenia samotnie są takie chwile gdy kompletnie nie ma co robić i trzeba czekać. Ogólna mglisto-deszczowa zgnilizna kończyła się gdzieś za Michałkową. Im wyżej to przyjemniej, nawet mgła ładniejsza. Mniejsza z tym, specjalnie nie będę dziś wrzucał mglistych zdjęć i nic już więcej nie napiszę o niej.
no to zima © cremaster

Już kawałek za Przełęczą Walimską pojawiał się śnieg, na pocieszenie dla tych co nie lubią zimy dodam że śnieg śniegiem, a błoto dalej błotem. Czyli to dopiero nieśmiałe zimowe zaloty.
Wieża © cremaster

Na szczycie było pusto, miałem po fotce wieży spadać w dół, ale oglądam się za siebie i jest. Moje małe marzenie wysłuchało moich ostatnich maru dzeń i spełniło się.
zima już się zbliża, a ja kota miziam se © cremaster

Właściwie to powinienem na początku napisać ostrzeżenie, że z 39 zdjęć jakie dzisiaj zrobiłem 24 to zdjęcia kota:3
Idealnie dopasowani © cremaster

Na koniec wrócę do spraw warsztatowych. Ostatnio złapałem kapcia, nic szczególnego. Przy ściąganiu koła zauważyłem coś jeszcze. Pękła mi szprycha w tylnym kole i to po złej stronie. Jak tego mogłem nie zauważyć? Ba, gdybym nie majstrował z tylnym kole to pewnie dojeździłbym tak do wiosny. Gdy zacząłem jeździć w ciemnościach, założyłem na szprychy takie beznadziejne odblaski co na dwóch szprychach się trzymają. I pech chciał że ta co pękła była jedną od odblasku i tak się trzymała na odblasku. Przedostatnio najechałem na kamień, coś głośno trzasło z tyłu. Zatrzymałem się, pooglądałem, wszystko się trzymało, nic nie latało to stwierdziłem że kamień musiał mieć bardzo dobrą akustykę. A tu jednak szprycha trzasła. Tak Wajperka wylądowała u doktora, pierwszy raz obcy facet ją dotykał :/
Wajperka © cremaster



  • DST 96.50km
  • Czas 05:34
  • VAVG 17.34km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Podjazdy 1494m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dynamit Nobel A.G. Miłków

Niedziela, 10 listopada 2013 · dodano: 10.11.2013 | Komentarze 2

Góry Sowie to nie tylko świetne trasy rowerowe. To też smutna historia czasów sprzed siedemdziesięciu lat, ale także miejsce pełne tajemnic i teorii spiskowych.

Jeszcze jakiś czas temu słowa listopad, góry, rower, setka kilometrów brzmiały dla mnie jak szaleństwo. No to szalejemy :)

Czarny kot w ciemnościach chwilę po wyjeździe z domu. To dobry znak.
szatan na płocie, znajomy ale wciąż nieufny © cremaster

Było tak pusto, że z przyjemnością trochę zboczyłem z trasy jeszcze w Świdnicy.
Świdnica © cremaster

Trasa przede mną długa, ale nie odmówiłem sobie wizyty na Wielkiej Sowie :) skoro już byłem w pobliżu...
autor zdjęcia chyba jeszcze spał © cremaster

witam w naszym świecie:) © cremaster

Z Sowy zjazd zielonym do czerwonego rowerowego prowadzącego na Kozie Siodło. Przynajmniej tak z mapy wynika bo próżno tam oznaczeń szukać;) Z Koziego Zieloną ekspresówką w stronę Sokolca/Jugowa.
z czasem ekspresówka przechodzi w gierkówkę © cremaster

mniam © cremaster

Później coś pochrzaniłem w zaplanowanej trasie więc asfaltem podjechałem do celu wycieczki. Fabryka materiałów wybuchowych Dynamit Nobel A.G. Miłków przyciągnęła najbardziej absurdalną teorią na temat cudownej broni Hitlera. Zachowała się tam budowla zwana "Muchołapką". Czym ona miała być? Spotkałem się z dwiema teoriami. Miał być to element projektu "die Glocke" czyli pozyskaniu jakiejś tam cudownej energii z niczego, bądź lądowisko dla latających spodków(taka genialna technologia a podwozia brak?". Nie chce mi się nad tym rozpisywać, ale super tajny projekt postawiony na środku fabryki materiałów wybuchowych w górach pełnych wywierconych tunelów, tak to ma sens. Więc czym była muchołapka? Chłodnią kominową, zachowała się jej betonowa podstawa.
Muchołapka ;) © cremaster

Dzisiaj na terenie fabryki funkcjonuje małe muzeum z paroma pojazdami wojskowymi, wszystko oparte na micie muchołapki. Zarabianie na mitach to nic nowego, ale rozbawił mnie baner z muchołapką i bardzo oryginalną nazwą muzeum - RIESE.
Die Wunderwaffe © cremaster

Nie tylko muchołapka jest tam atrakcją, skrywają się tam jeszcze inne, ciekawsze miejsca. Kręcąc się tam odkryłem coś jeszcze. Coś czego jeszcze nikt nie opisał w związku z tym miejscem.
Die Wunderkatze © cremaster

Mam nadzieję, że nikt mnie nie skrzywdzi za to, że trochę pomyliłem się i jeździłem nie tam gdzie powinienem, a gdzie można dosyć nie miło zakończyć podróż.
i było tam więcej takich miejsc © cremaster

Dynamit Nobel A.G. © cremaster

Bocznica kolejowa Miłków © cremaster

Ruiny elektrowni © cremaster

Gdy z powrotem odnalazłem się pojechałem obejrzeć bunkry-magazyny.
o dziurki © cremaster

żadnej dziurce nie odpuszczę :D © cremaster

hmm, a co tu mamy? © cremaster

o wejście © cremaster

ciekawe © cremaster

no i w środku © cremaster

Kręcąc się po wnętrzach jedno mnie zaskoczyło. Daty wypisywane na ścianach były sprzed dziesięciu, dwudziestu lat. Dzisiaj już nikt się tam nie kręci czy nie podpisuje się?

Powrót dłużył się, ale w Jedlinie Zdrój los postanowił urozmaicić mi podróż. Złapałem pierwszego w historii kapcia! Dętka(schwalbe) z przebiegiem 1300 km zaczęła przepuszczać wiatr, bywa, nikt nie mówił że w górach będzie łatwo. Tylne koło, w pupę jego... Nic, dopompowałem i dało się jechać więc całe szczęście nie musiałem się bawić w zdejmowanie koła itd. I tak doczłapałem się 20 km zatrzymując się trzy razy na dopompowanie. Nie zaglądałem jeszcze co się z dętką stało. Najlepsze w tym jest to, że śpię z moją rowerką, teraz spogląda zza moich pleców na to co piszę i nagle zawał. Dętka zrobiła bum i psssssss... Rower mi pierdnął. Także już wiem, że mam dziurawą dętkę :D

Rok nam się kończy, za jakiś czas będzie trzeba wybrać czy ZUS czy OFE. Jako wybitny ekońomista postanowiłem udzielić porady co wybrać.
Emerytura w ZUS © cremaster

Emerytura w OFE © cremaster

A w Lubachowie tłusty, stary wieprz w Lexusie zajechał mi drogę. Żeby chociaż zamigał, że w lewo skręca...

A może to wszystko jednak prawda? Przecież na filmie widziałem bazę trzeciej rzeszy na księżycu ;)

  • DST 32.50km
  • Czas 01:22
  • VAVG 23.78km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Podjazdy 306m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nocna zakrętka po lenistwie

Sobota, 9 listopada 2013 · dodano: 09.11.2013 | Komentarze 1

Nie ma co się rozpisywać. Różnie ostatnio z pogodą było, albo z czasem i brakiem mobilizacji. Bo jak tu się mobilizować do ruszenia tyłka skoro nawet po największych wymiataczach nie ma śladu. Także pozostaje mobilizowanie się samemu, dziś tak na rozpęd nocne kółko wokół jeziora. Miałem pomysł na zdjęcia, ale tematy zostały oblężone przez niekoniecznie przyjaznych ludzi. Więc bojąc się o to co między nogami wolałem odpuścić.


  • DST 66.00km
  • Czas 03:53
  • VAVG 17.00km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Podjazdy 1054m
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sówka Muflonówka

Wtorek, 5 listopada 2013 · dodano: 05.11.2013 | Komentarze 2

Nowy miesiąc, stara trasa. Jakoś niespecjalnie się czułem i wjechałem banalnym fioletowo-zielonkawym zamiast planowanego czegoś z Sokolej Przełęczy. Po drodze myślałem jak tu urozmaicić wpis żeby nie było nudno. I urozmaiciło się samo.
Dwugłowy muflon zszedł na ziemię, powiedział "tędy nie przejedziesz, tędy jeżdżą lenie" © cremaster

Nie ukrywam, lubię muflony. To moje drugie spotkanie z nimi, pierwsze było pod Starym Książem, teraz wreszcie w górach. Fajnie, ale jednak chciałem tamtędy przejechać, ale również nie chciałem ich płoszyć. Wycofałem się, a one jeszcze dłuższą chwilę się tam pokręciły po czym zeszły trochę niżej.
Muflony:) © cremaster

Na szczycie pusto, przetoczyła się (i to dosłownie) jakaś grupka niedzielnych z psem na luzie. Jacyś dziwni byli, niedzielni we wtorek?
grzybek © cremaster

Zapomniałem dodać, że start o 5:30, miało być wcześniej, ale na radarze pogodowym nie fajnie wyglądało. I tak dopadł mnie mały deszczyk.
sowiście © cremaster

Ślęża, po lewej przyjemne Kiełczyńskie, po prawej Sradunia(też przyjemna) © cremaster

Wracając tą samą trasą widoki były te same.
Muflony © cremaster

Trochę zmarzłem zjeżdżając, w Michałkowej spotkałem fajnego puszystego kota, mówię do niego "kici, kici, zrobię z Ciebie rękawiczki" a ten uciekł w podskokach. Wziął to dosłownie, także dzisiaj kota niet. Pod domem oczywiście przywitał mnie kot ale to się nie liczy;) Na koniec kota nie ma, ale będzie zaniżanie poziomu.
Wiatr złamał brzozę i poleciał dalej, interesujące... © cremaster

W okolicach tamy w Lubachowie namalowano znaki poziome.
Znak 75B © cremaster



  • DST 4.20km
  • Aktywność Bieganie

(prawie) początek sezonu biegowego

Sobota, 2 listopada 2013 · dodano: 02.11.2013 | Komentarze 0

Wciąż się zastanawiam czy spamować bieganiem, nic to ciekawego ot gołe wpisy. A statystyki i tak sobie osobno prowadzę.

Rowerowo boję się takich weekendów, już raz w majowy prawie miałem spotkanie z samochodem więc w ten weekend chciałem odtrąbić rozpoczęcie sezonu biegowego. Okazało się, że jeszcze jest zbyt ciepło na bieganie ale 4 km w lekkim deszczyku zaliczone. Technicznie bieg do niczego, od końca zimy czyli gdzieś w kwietniu nie biegałem, a wspinaczki rowerem po górach psują lekkość w kroku po płaskim. Za to pod górę ciągną same :)
Kategoria bieganie


  • DST 39.00km
  • Czas 02:18
  • VAVG 16.96km/h
  • VMAX 37.00km/h
  • Sprzęt Wajperka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poszukiwania satanistycznych pogan

Czwartek, 31 października 2013 · dodano: 31.10.2013 | Komentarze 1

Jeśli taki tytuł to tylko Ślęża. Siedlisko zła wszelkiego. Liczyłem, że po zachodzie słońca spotkam tam satanistów, przecież dziś hałołin. Rozczarowałem się, owszem na szczycie była jakaś grupka, może poganie ale jednak to nie to. Z drugiej strony bałem się że sataniści mogą składać ofiarę z kota a tego bym nie przeżył. Niestety takie dziwne czasy nastały, że nie składa już się ofiar z dziewic czy kozłów. Sam już nie wiem co byłoby gorzej odebrane, ofiara z dziewicy czy z kozła. Ostatnio włączyłem przypadkiem telewizor i mam wrażenie że jednak to drugie. No nic, pozostaje czekać do wigilii i j*bnąć karpia młotkiem bo to legalne...

Żeby nie być gołosłownym to na drzwiach kościoła na Ślęży jest ostrzeżenie.
izotonik albo psikus © cremaster


Wracając do tematów rowerowych. Na Ślężę wjechałem przy zachodzie słońca od Przełęczy Tąpadła, rozważałem wjazd już w ciemności ale wolałem jednak zrobić rekonesans przy ostatkach słońca słonecznego by wypatrzeć zagrożenia przed zjazdem w ciemności. Może jednak przesadziłem, latarka świetnie się sprawuje:)
Zachód w Tąpadle © cremaster

cytryna w górach © cremaster

Nawiasem mówiąc dawno w tych rejonach nie byłem i wypłaszczyło się jakoś przez ten czas:D
Na szczycie © cremaster

przepraszam, którędy na Wrocław? © cremaster

Pomarudziłem na początku więc na koniec coś spokojniejszego.
sleepoholic © cremaster

Na kota! Ale szumy wyszły po wrzuceniu na serwer!